expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

sobota, 18 lipca 2015

Rozdział 13



Wynegocjowałam od Lokiego, byśmy poczekali z odejściem aż do powrotu chłopaków. Bądź co bądź, byłam im winna chociaż podziękowania i pożegnanie. Bóg oczywiście tego nie rozumiał – nie był sentymentalny i nie czuł się z niczym związany. Ale koniec końców, musiał zaakceptować fakt, że zostaniemy jeszcze trochę. Skoro byłam mu aż tak potrzebna i już tyle czasu wytrwał ze mną na Ziemi to równie dobrze nie powinno zrobić mu różnicy kilka godzin.
Była pora poobiednia. Przechadzałam się wśród drzew, sprawdzając po dziesięć razy każdy zakątek koszar.  Z każdą chwilą traciłam nadzieję, że w końcu doczekam się powrotu dwóch Ukraińców. Może ich gdzieś wysłali i mieli wrócić dopiero za kilka dni?
Jednocześnie po cichu egoistycznie liczyłam na to, że ich powrót jeszcze trochę potrwa. Byłam rozdarta i nie chciałam, aby mój egoizm mną zawładnął. Ale prawda była taka, że im później oni wrócą, tym ja później odejdę stąd, do Asgardu…
Z bezsensownych, absurdalnych myśli wyrwał mnie dźwięk znajomego głosu. Zaczęłam się gorączkowo rozglądać. Coś mignęło między drzewami. Szybkim krokiem udałam się w tamtą stronę.
Tak, to musiał być on. Między świerkami i sosnami widziałam barczystą sylwetkę Wołodii.
— Putin! – krzyknęłam i zaczęłam biec w jego stronę. On odwrócił się i uśmiechnął z papierosem w kąciku ust. Nie popierałam jego nałogu i nie lubiłam, gdy przy mnie palił. Ale zapach papierosów był z nim nierozerwalnie związany i teraz ta woń unosząca się wokół niego dodawała mi otuchy. Po za tym przymykałam na to oko, bo Ukrainiec twierdził, że to go uspokaja. A miał co odreagowywać.
Ciekawe, co go teraz tak niepokoiło.
Przytuliłam się do niego a on objął mnie swoimi potężnymi ramionami. Poczułam się przy nim jak mała dziewczynka tuląca się do ojca.
— Dlaczego tak długo cię nie było? Czekałam na was. – Odsunęłam się wreszcie od niego i zadarłam głowę do góry. Wołodia górował nade mną niczym duże, postawne drzewo.
— Trochę to trwało, fakt. – Podrapał się z roztargnieniem po potylicy.
Był czymś zafrasowany, a zmęczenie wyraźnie odcisnęło swój ślad na jego twarzy: pod oczami miał ciemne worki, twarz poszarzałą, włosy w nieładzie a mundur brudny i pomięty. To musiały być ciężkie chwile dla niego.
— Ale dobrze, że już jesteś. – Uśmiechnęłam się do niego, ale on jakby tego nie zauważył. Wzrok miał wbity w ziemię.
— Tak. Jestem. – Skinął głową.
Przestąpiłam z nogi na nogę trochę zdezorientowana jego zachowaniem. Zazwyczaj, nawet mimo zmęczenia, tryskał energią i pogodą ducha.
— No, a gdzie Jurij? – zapytałam, miętosząc w dłoniach kurtkę rudego żołnierza. – Chciałam mu oddać kurtkę, niestety nie miałam jak jej wyprać. Tyle się działo…
Putin wypluł na ziemię papierosa i dokładnie rozgniótł go butem. Dopiero wtedy odpowiedział, zamykając oczy i ściskając nasadę nosa:
— Został.
Spojrzałam na niego zaskoczona.
— Został? Jak to został? To jeszcze sprawdzacie teren?
Uczucie niepokoju ukłuło mnie w serce, jednak nie dopuszczałam do siebie złych myśli. Nie doczekałam się odpowiedzi na moje pytanie, ale nie mogłam ustąpić:
— Putin! Jak to został?
Żołnierz pochylił się i oparł dłonie na kolanach.
— No nie rozumiesz? Naprawdę nie rozumiesz?! Został, Meg, on został! – Znów się wyprostował i oparł ciężko o drzewo. Kurtka wyleciała mi z dłoni i opadła ciężko na ziemię, lecz ja właściwie tego nie zauważyłam i ręce nadal miałam wzniesione.
— Jak to został, Wołodia, jak to? – powtarzałam, patrząc na niego rozbieganym wzrokiem.
Przesunął dłonią po twarzy i utkwił spojrzenie w czubkach swoich butów.
— Czekaliśmy na pomoc – zaczął. – Musieliśmy poczekać z wejściem do budynku, bo w środku było niebezpiecznie i bez specjalistycznego sprzętu i wszelkich środków ostrożności nie dało się tak po prostu wejść. – Przełknął ślinę, a ja słuchałam go z szeroko otwartymi oczami. Nie mogłam się nawet ruszyć. – Ale się Rudy uparł. Wiesz, on jest niecierpliwy. Stwierdził, że nie może czekać, bo ktoś tam może teraz potrzebować pomocy. Zawsze taki jest, dba o wszystkich,, tylko nie o siebie. – Żołnierz uśmiechnął się do siebie, ale jego oczy nadal były puste. Jego źrenice skurczyły się do niewiarygodnie małych rozmiarów po długim okresie niespania i stresu. – No to wszedł, wszedł do tej ruiny, a ja za nim. Zamiast go powstrzymać, próbować siłą go złapać, poszedłem za nim. Nie zostawiłbym go, młody jeszcze jest. – Jurij był nie wiele starszy ode mnie. – Wchodził na kolejne piętra, a ja za nim. Uparł się, że musi sprawdzić wszystkie pokoje. No i tak wszedł do jednego, a ja zostałem na korytarzu, bo wydawało mi się, że coś w jego głębi zobaczyłem. Odwróciłem się na chwilę – przerwał nagle, a ja poczułam, że brakuje mi powietrza, że nie mogę oddychać.
— Co było dalej? – zapytałam cicho, bojąc się tego, co usłyszę.
Wołodia wziął głęboki wdech, zanim znów zaczął mówić.
— Na chwilę się odwróciłem. Na chwilę. Był jeden huk. Niewiarygodny. Kawał sufitu. Kawał sufitu oderwał się i spadł. Spadł prosto na niego. Koniec. Nie ma go.
Słuchałam tych słów, ale w nie nie wierzyłam. Miałam ochotę zasłonić sobie uszy. Zagłuszyć wszystko.
— To nie prawda… Nie prawda…
— Prawda. Prawda – Putin powtórzył to jak mantrę.
— Nie… Nie, cholera, nie…! Dlaczego po niego nie wróciłeś? Czemu go nie wyciągnąłeś? Może jeszcze żył, co? – Dłonie zacisnęłam w pięści, czując mrowienie w palcach.
— Meg, nie rozumiesz? Nie rozumiesz, kurwa, jednej prostej rzeczy? Nie było jak! Kawał sufitu spadł na niego, zamieniając go w cholerną, krwawą miazgę! – Wykrzyknął w moją stronę, ale ja nie chciałam przyjąć tego do wiadomości. Czemu wypowiadał tak okropne słowa? Czemu to robił?
Mój oddech stał się urywany. Wiatr porwał moje włosy, szarpiąc je i wyrywając z luźno zawiązanej gumki. Mrowienie moich palców rozlało się na przedramiona, a obraz zamazał mi się przed oczami.
Nie widziałam już Putina, nie widziałam otoczenia, obraz zalał się czerwienią. Czułam, że coś nadchodzi i nie potrafiłam tego powstrzymać. Czułam…
Coś mnie wydarło z letargu. Poleciałam w bok, coś mnie zaczął ciągnąć, a ja instynktownie podążałam za tym.
Straciłam równowagę i wpadłam na coś. Powierzchnia, na której wylądowałam, ugięła się pod moim ciężarem i wbiła w ciało. Złapałam się jej, to chyba była sitka. Odepchnęłam się i stanęłam, spazmatycznie łapiąc oddech, otwierając szeroko usta, ale nie mogłam nabrać powietrza w płuca. To coś znów zaczęło mnie zalewać. Potarłam powieki, jakbym chciała pozbyć się z oczu tej piekącej czerwieni.
— Uspokój się. – Usłyszałam syknięcie, które było tłumione przez mój przytępiony słuch. Miotałam się w miejscu, nie wiedząc, co robić.
Przed sobą zobaczyłam ruch i machnęłam ręką w jego stronę.
— Zostaw mnie – wycharczałam nie swoim głosem, nie przestając młócić w powietrzu ramionami. Chciałam pochwycić tego, który mnie atakował. Ślepy strach zawładnął mną, a ja pragnęłam tylko się uwolnić z więzów, które mnie ograniczały. Czułam się osaczona bojąc się nieznanej rzeczy kryjącej się w bezkresnej czerwieni.
Wszystkie uczucia we mnie drżały, krzyczały, rozrywały mnie. Sceny, o których opowiadał mi Vladimir, stanęły mi przed oczami, a czerwony kolor, przysłaniający mi obraz, stał się krwią Jurija, zalewającą moje oczy. Wydawało mi się, że tonę w niej i to dlatego nie mogę nabrać powietrza.
— Ty! – Właściwie wydałam z siebie ryknięcie, gdy tylko zrozumiałam, kto przede mną stoi. Jego zielona aura migotała wyraźnie, prowokując mnie. – To przez ciebie! – Z mojego gardła wydało się coś na kształt łkania.
— Cicho. – Loki podszedł do mnie i wyciągnął ręce w moją stronę. Odebrałam to jako atak, więc odskoczyłam.
— To przez ciebie, przez ciebie… To wszystko twoja wina… – Złapałam się za głowę i szarpnęłam za włosy, jakbym chciała wyrwać z siebie te myśli, tą obcą duszę, która mną zawładnęła bez mojej zgody. A może za moją zgodą… Nie mogłam się opanować. – Nie zdążyłam… Mu powiedzieć, podziękować. Za wszystko. Bo ty… Ty! Musiałeś przybyć i zniszczyć wszystko! Zniszczyć mnie! – Dopadłam do niego i złapałam go za ubranie. Teraz już nic nie widziałam ja tylko czułam.
— Nie zdążyłam! – Szarpałam go za ubrania. Chciałam je zniszczyć, zatopić dłonie w jego ciele, rozszarpać go. – Nie ma! Nie ma go…. Nie przeprosiłam go, nic nie mogłam…
Poczułam żelazny uścisk na ramionach i czyjś oddech na mojej twarzy. Wydałam z siebie nieartykułowany dźwięk pomiędzy warknięciem a rykiem. Próbowałam się odepchnąć rękami od przeszkody przede mną, lecz coś mnie powstrzymało. Ponownym połączeniem z rzeczywistością było silne szarpnięcie, uścisk wokół mojej talii, ból ściągający na ziemię, który łagodził słodki smak znajomych warg na moich ustach. Zamknęłam oczy, ale napięcie z moich mięśni nie znikało. Mocny uścisk na moim ciele również nie zelżał, ale ja opuściłam moje dłonie, przestając walczyć. Serce, które tłukło się w mojej piersi tak szybko, że nie mogłam rozróżnić pojedynczych uderzeń, zwolniło, a moje zmysły wyostrzyły się do granic możliwości. Po prostu stałam czekając, aż wszystko się skończy. I w końcu, jak cięcie nożem, ustał miły dotyk na moich ustach, otworzyłam oczy.
Świat odzyskał dawne barwy.
Intensywne jak nigdy, zielone oczy Lokiego szukały w moich źrenicach ostatnich śladów furii. Zaraz jednak westchnięcia ulgi dochodzące z płuc boga potwierdziło, że atak minął.
Poczułam, jak coś spływa po mojej wardze. Powoli, ciepła strużka spływała mi po twarzy. Dotknęłam jej i zobaczyłam na moich palcach czerwony ślad. Szybko wytarłam z twarzy krew rękawem bluzy, choć bardziej można było powiedzieć, że ją rozmazałam. Wzdrygnęłam się, gdy bóg podniósł rękę i pomógł mi w pozbyciu się posoki z mojej skóry. Jego chłodny dotyk był powróceniem do rzeczywistości, drogą, ostatecznym ocuceniem.
Nie odsunęłam się od niego. Patrzyliśmy na siebie wzajemnie. Zastanawiałam się, co ja narobiłam i jak mogłam myśleć o takich rzeczach, jak zabicie Lokiego. Czy teraz on mógł opuścić mnie tak, jak ostatnim razem, gdy straciłam kontrolę?
Znów straciłam kontrolę.
To we mnie uderzyło tak, że w jednym momencie straciłam całą energię, furia, w którą wpadłam, wyssała ze mnie wszystkie siły, adrenalina we krwi drastycznie spadła. Osunęłam się wprost na boga, który złapał mnie i przytrzymał. Złapałam się go desperacko, a z moich oczu zaczęły wypływać łzy bezsilności. Nie zważałam na jego krzywe spojrzenia, nie zważałam na to, że musiał mnie trzymać. Trudno.
Jak na mnie, ostatnio dużo płakałam. Dwa razy w ciągu doby, to stanowczo przekracza moją normę. Próbowałam jeszcze ścierać z twarzy słone krople, lecz szybko dałam za wygraną. Było ich po prostu za dużo. Nie chciałam pokazywać mojej słabości, ale ostatnio i tak nie potrafiłam zapanować nad własnym ciałem. Loki nie rwał się do pomocy, tylko mnie trzymał, a ja mogłam znaleźć oparcie na jego twardej piersi. Zacisnęłam palce na rozciągniętym materiale czarnej bluzy upadłego bożka, trwającego przy mnie na tym ziemskim padole mimo wszystko.
Poszłam z Lokim do naszej kwatery. Ludzie nie zwrócili uwagi na moje poprzednie krzyki oraz stan. Tutaj był to raczej powszedni widok – wielu było tu zrozpaczonych i roztrzęsionych.
Nadal nie mogłam uwierzyć w to, co się ze mną działo. Tak, przejęłam się tą wiadomością i to bardzo, ale żeby aż tak reagować? To było jak bodziec, który usunął we mnie jakąś blokadę. Wszystkie złe emocje i moje wyrzuty sumienia wyszły na wierzch, zamraczając mnie. Nie byłam sobą. Zachowałam się jak dzikie zwierzę.
— Powinienem cię wtedy walnąć w głowę – powiedział bóg, gdy zamknęliśmy się w naszym pokoju, z dala od wszystkich. – Ostatnio stajesz się coraz bardziej nieobliczalna.
— To dlaczego tego nie zrobiłeś? – odgryzłam się, opierając się o stolik z założonymi rękami.
— Właśnie dlatego. Budziłaś naprawdę groźne wrażenie. A jakoś nie miałem ochoty z tobą walczyć.
— To nie jest powód do żartów.
Socjopata popatrzył na mnie spod zmrużonych powiek z uśmiechem czającym się w kącikach ust. Poruszyłam się nerwowo, jak zawsze czując się nieswojo pod wpływem jego spojrzenia.
— A czy ja powiedziałem, że mi się to niepodoba? – odezwał się w końcu, a ja spojrzałam na niego spode łba.
— Kręcą cię takie rzeczy?
Pokręcił tylko głową z politowaniem.
— Bo wiesz, mnie nie bardzo – kontynuowałam. – Nawet nie wiem, co się ze mną dzieje…
— Oczywiście, że wiesz. Tylko nie chcesz tego do siebie dopuścić.
Prychnęłam tylko, patrząc na niego z niedowierzaniem.
— Nie wierzę, że się nie domyślasz. – Zbliżył się do mnie. – Ale rozumiem, że pod wpływem szoku mogłaś stracić zdolność do myślenia jasno.
Już chciałam zripostować jego kąśliwą uwagę, ale oczywiście nie dał mi dojść do głosu.
— Czar nałożony na ciebie słabnie – powiedział. – Rośniesz w siłę, a twoje obecne ciało wydaje się zbyt małe na pomieszczenie tak ogromnej mocy. – Ujął mnie pod brodę i obejrzał moją twarz. Poczułam się, jak oglądana na targu kobyła. Odtrąciłam jego dłoń, ale na nim nie zrobiło to wrażenia, uśmiechnął się tylko bezczelnie. – Jest coś pięknego w tym szaleństwie…
— W tym nie ma nic śmiesznego – warknęłam. – Da się na to coś poradzić? – zapytałam już łagodniej, ale nadal będąc lekko naburmuszona.
—Cóż. – Wzruszył ramionami. – Żeby się o tym przekonać, jesteś zmuszona udać się ze mną do Asgardu.
— No świetnie. – Przewróciłam oczami. – Co, nie potrafisz tego załatwić tutaj?
— Potrzebuję do tego moich ksiąg. Po za tym głównym kluczem jest kontrola twojego opanowania. I nie, uprzedzając twoje pytanie. – Uniósł dłonie w geście powstrzymania mnie. Cholera, dobrze mnie rozszyfrował. – Nie zamierzam tkwić tutaj w nieskończoność. Odejdźmy stąd, zostawmy to. Czy nie widzisz, że na tym świecie czeka cię tylko cierpienie?
Zastanowiłam się nad jego słowami i znów poczułam ukłucie w sercu, a w oczach wezbrały się łzy. Pomijając fakt, że część tego cierpienia zapoczątkował Loki, to tak, miał rację.
— To wszystko cię niszczy, a przed chwilą mieliśmy tego potwierdzenie. Ten świat cię ogranicza. Powróć do swojego prawdziwego domu! Tu tylko cię stłamszą i zaszczują.
— To nieprawda. – Chciałam jeszcze powstrzymać się, powstrzymać jego. Zaprzeczyć jego słowom, choć wiedziałam, że ma rację. Na tym świecie, na Ziemi, mogłam się tylko ukrywać. Gdybym coś przez przypadek zrobiła…. Gdybym uwolniła swoją moc… Wolałam nie wyobrażać sobie, co mogłoby wtedy nastać, gdy jacyś ludzie byliby tego świadkami.
— Dusisz się tutaj. – Gdy to mówił, poczułam, jakbym naprawdę się dusiła. – Nie widzisz, że gdzieś indziej będzie ci lepiej?
— Nie zagwarantujesz mi tego. Nie zagwarantujesz, że moje cierpienia się skończą – wyszeptałam, czując gulę w gardle.
— Nie – potwierdził. Podszedł do mnie i położył mi dłonie na ramionach. — Ale nikt ci tego nie zagwarantuje. A ja mogę pomóc. Tam, nie tu. A ty… – Jego ręce zsunęły się niżej po moich ramionach. Jego dotyk dodawał mi jakiejś dziwnej otuchy, choć wewnątrz cierpiałam, bo teraz – tak – dopiero teraz uświadomiłam sobie, że zaczęłam iść drogą bez powrotu. Nic już miało nie być takie samo, ja nigdy już nie miałam być taka sama.
— Czyli to koniec… Koniec wszystkiego… – wydusiłam z siebie. Spojrzałam w oczy Lokiemu, szukając w nich zrozumienia i empatii, co w jego przypadku było raczej niemożliwe. Jednak on wydawał się taki wyrozumiały, taki łagodny…
— Nie, Meg – powiedział cicho, kolejny raz ujmując moją twarz. – To początek twojego nowego życia.
Pocałował mnie i natychmiast pożądanie rozlało się po moim całym ciele. Tego dnia wydarzyło się zbyt wiele. Zbyt wiele. Moje koszmary i pragnienia zalewały mnie jak fale przypływu i nie mogłam się przed nimi uchronić. Byłam bezbronna i nieosłonięta.
Oddawałam pocałunki boga najgorliwiej, jak mogłam. Przesunęłam dłońmi po jego torsie, chcąc poczuć pod palcami jego obecność. Loki położył moje dłonie na swoich karku, a potem szybkim ruchem podniósł mnie do góry i posadził na niewielkim, chyboczącym się stoliku.
Zaczerpnęłam gwałtownie powietrza, gdy oderwał się od moich ust, aby przenieść się na szyję. Poczułam jego szczupłe palce tańczące na granicy mojej bluzy. W myślach błagałam, aby zrzucił ze mnie wszystkie ubrania na raz. Mimo, że nie byłam na to gotowa, tu, z potarganymi włosami, połamanymi paznokciami, podkrążonymi oczami i szarą skórą. Ale miałam to gdzieś, liczyło się tylko jego przyjemnie chłodne ciało. Loki bawiąc się mną, okrutnie powoli zdjął ze mnie bluzę, a potem powrócił do całowania mnie, wplatając palce w moje włosy.
Odnalazłam krawędź jego spodni i pociągnęłam za nie, aby asgardczyk znalazł się bliżej mnie. Oplotłam go ciasno nogami, nie pozwalając mu oddalić się nawet o milimetr. Nie mogąc dłużej czekać, wsunęłam mu dłonie pod ubranie i dotknęłam go z błogim westchnieniem ulgi, na które mi pozwolił, gdy na chwilę się od siebie oderwaliśmy, by zaczerpnąć tchu.
Byłam kompletnie zamroczona i skupiona na badaniu ciała Lokiego kawałek po kawałku. Pomiędzy moimi urywanymi oddechami chciałam jak najwięcej go wchłonąć, jego obecność, zapach, smak. Czułam pod palcami jego żebra, jego szczupłą sylwetkę, lecz ładnie wyrzeźbioną. Nie przesadnie, w sam raz. Delikatne włoski na brzuchu, schodzące coraz niżej… Pociągałam lekko za nie, czując na skórze przyspieszony oddech bożka. Wbiłam się paznokciami w jego biodra, badałam delikatne wgłębienia w dole jego pleców, sunąc wzdłuż jego kręgosłupa, poznając kolejne kręgi. Fale podniecenia przepływały przez moje ciało, gdy z każdym milimetrem jego usta zniżały się coraz niżej, wzdłuż mojej szyi, w stronę mojego dekoltu.
Byle zapomnieć o wszystkim, o świecie zewnętrznym, o naszych czynach, myślach, słowach, uczuciach… Nic się nie liczyło. Tylko jego dotyk, dłonie, wargi.
Wtedy ktoś zapukał do drzwi.
Jak na zawołanie oboje zamarliśmy i zwróciliśmy głowy w stronę drzwi. Pukanie znów rozbrzmiało w naszej klitce.
Zsunęłam się ze stolika i gorączkowo zaczęłam doprowadzać się do ładu. Szybko podniosłam z podłogi zmiętą bluzę, założyłam ją i poprawiłam potargane włosy. Unikałam wzroku Lokiego, chciałam wymazać ze świadomości to, co właśnie się wydarzyło – a raczej miało wydarzyć.
Otworzyłam drzwi i okazał się, że za progiem stał Wołodia. W dłoniach miętosił nerwowo znajomą kurtkę. Podniosłam dłoń do ust, gdy ją zobaczyłam. Znajome ubranie upuściłam zaraz po tym, jak usłyszałam tą koszmarną wiadomość.
— Zostawiłaś… – Ukrainiec wyciągnął do mnie rękę z okryciem.
— Nie. – Cofnęłam się o krok. – Weź ją.
Pokiwał głową i cofnął rękę.
— Meg, słuchaj…
— Tak?
Staliśmy naprzeciw siebie, patrząc na podłogę. Na swoich plecach czułam czujny wzrok Lokiego.
— Eh… – westchnął Putin. – Nie mam się z kim napić…
— To chodź. – Spojrzałam na niego. Rozumiałam, że tego potrzebował. Ja też miałam ochotę odreagować, miałam zresztą prawo.
Zamknęłam za sobą drzwi, nie patrząc za siebie i ruszyłam ciemnym korytarzem za żołnierzem.
 ___________________________________________________________________________
No i jest kolejny. Niestety chyba najkrótszy. Starałam się rozwinąć go do mojego standardu, ale niestety mi się nie udało, a chciałam go zakończyć w tym momencie(no może niezupełnie w tym, ale nie miałam innego wyjścia). Jest mi głupio, że tak długo musieliście czekać na kolejny rozdział, ale wreszcie jest, z czego bardzo się cieszę. Do tego moja wena powróciła i znów mam ochotę pisać :)
Obiecuję, że od następnego rozdziału akcja przeniesie się w pozaziemskie klimaty. Mam nadzieję, że wam się to spodoba, temat ziemski został wyczerpany i szczerze mówiąc... nawet mnie to cieszy :) Wreszcie wkraczam w nowy etap tej historii.
Powoli nadrabiam wasze blogi. Może i nie zawsze komentuje wasz rozdziały, ale uwierzcie mi - czytam wszystko, powoli bo powoli, ale staram się. 
Jak wam mijając wakacje? Wyjeżdżacie gdzieś? Ja na razie zostałam w mieście, ale nie martwi mnie to :) Zapowiadają się najlepsze wakacje w moim życiu :) Po za tym mam wreszcie czas na chodzenie do kina, robienie zdjęć, oglądanie filmów, seriali no i oczywiście pisanie! 
Dziękuję wam za wszystkie komentarze, które tak dodawały mi otuchy i motywowały mnie by wreszcie wziąć się za siebie. Dziękuję też za zawrotną liczbę wyświetleń(dla mnie to naprawdę dużo) i witam nowych czytelników, mam wielką nadzieję, że zostaniecie na dłużej i będziecie mi służyć swymi radami :)
Życzę wam dużo weny i niezapomnianych wakacji! Pozdrawiam :)

20 komentarzy:

  1. Ten rozdział jest nieziemski ❤❤❤ Ale czemu Wołodia musiał przyjść w takim momencie ? Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział 😉👍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :)
      No musiał, po prostu musiał, żeby wszyscy cierpieli katusze xD Och jestem okropna :D
      Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
  2. No to Loki poczuł się olany xD Rozdział świetny, nie mogłam się doczekać aż w końcu go wstawisz ;) Mam nadzieje, że następny pojawi się już wkrótce.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no cóż... Niech ma! :D
      Dziękuję Ci bardzo :) Nad następnym rozdziałem pracuję.
      Również pozdrawiam!

      Usuń
  3. czesc :) jestem nową czytelniczką i chce powiedzieć, że bardzo podoba mi sie historia przez Ciebie opisywana. Czekam na kolejne rozdziały i życze dużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło Cię powitać :)
      Bardzo dziękuję za komentarz, pozdrawiam :)

      Usuń
  4. No w końcu! Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo tęskniłam za tym opowiadaniem, jak bardzo tęskniłam za Tobą, no i oczywiście za Meg i tym wspaniałym Lokim ^^.
    Czekaj... XD nie mogę się pozbierać po tym rozdziale. Tak wiele się działo. Szkoda mi Jurija (nie wiem czy dobrze napisałam jego imię). Bardzo mi szkoda. To była fajna postać i przeżyłam szok, jak przeczytałam o tym, co mu się stało :(. Jeszcze ten sposób, w jaki Wołodia to opowiadał... To była naprawdę pełna skrajnych emocji scena. Pięknie to opisałaś, chylę czoła.
    Oczywiście nie będę jakaś oryginalna jeśli powiem, że ta seksowna scena z Lokim poruszyła mnie najbardziej xD. Nie, nie będę oryginalna. To było cudowne, że brakuje mi słów. Coś niesamowitego. Oni pasują do siebie idealnie, a Twój Loki... To jak go stworzyłaś, sprawia, że jestem mega mega zazdrosna i szczęśliwa zarazem. Dawno nie spotkałam się z tak świetnie dopracowanym Lokim :). Jest mistrzem i szkoda, że jednak do niczego tam więcej nie doszło, ale mam nadzieję, że niebawem uda się im dokończyć, hehe XD
    Uff, pochwaliłam Cię bardzo jak zwykle, bo zasługujesz :). Teraz muszę odreagować... XD. Mam przed oczami te zielone spojrzenie.
    Życzę Ci dalszej weny, już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału i ściskam Cię mocno :*.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, aż mi głupio, że tak długo musiałaś czekać :C
      Dobrze napisałaś jego imię :) Cieszę się, jeśli uważasz, że ta scena mi wyszła, była dla mnie dość trudna... czasem wpadam na takie dziwne pomysły i mam problem je zrealizować. Chciałam nadać trochę realności temu opowiadaniu i otworzyć oczy mojej bohaterce że takie jest życie niestety. Może dzięki takim doświadczeniom ewoluuje jest charakter.
      Dziękuję Ci bardzo, nawet nie wiesz, jak czekam na każdy twój komentarz! Loki jest trudną postacią i niemalże skaczę z radości, gdy czytam takie opinie jak twoja, że udało mi się dobrze go wykreować. Myślę... że scena Meg&Loki jeszcze się powtórzy ;) Ale na pewno trzeba będzie trochę poczekać.
      Dziękuję bardzo za wszystkie pochwały, za ten entuzjazm jaki mi okazujesz :*
      Postaram się odwdzięczyć przy najbliższej okazji, tj gdy wezmę się za zaległe rozdziały u Ciebie :)
      Dziękuje jeszcze raz, również ściskam i przesyłam buziaki :*

      Usuń
  5. O THORZE WRESZCIE NADROBIŁAM *wznosi ręce ku niebu*
    I jaka ładna scena na koniec, jejku jejku. Tak czekałam, kiedy ona wreszcie się do Lokiego dobierze, i czekałam, i się doczekałam :D
    Osobiście wolę, jak akcja się rozgrywa na Ziemi, ale rozdziały asgardzkie (tak się domyślam?) też mnie ciekawią. W ogóle loffciam to opowiadanko, nie wiem, ile zajęło mi przeczytanie wszystkich rozdziałów, tydzień? Jest lekkie i przyjemne, ale przykuwa uwagę. Nie zamordowałaś charakteru żadnej postaci (no, może Frigga w kanonie była trochę większym badassem, ale tu miała tylko parę linijek, jeszcze ma szansę się wyrobić ;)) i trzymasz się klimatu oryginału, jako fanfiction ma ode mnie pięć gwiazdek.
    pozdro, latrans
    (*szeptem* btw, jest nowy rozdział u mnie)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za Twoją opinię. bardzo się starałam, żeby to opowiadanie sprostało wymaganiom czytelników i było jednak troszkę czymś więcej niż tylko ,,laska, którą rucha Loki, by otem mieć z nią dziecko i żyć szczęśliwie."
      dziękuję za wszystkie Twoje komentarze, postaram się wpaść do Ciebie :)
      pozdrawiam!

      Usuń
  6. Tak, wybieram się 12 z rodzicami nad morze. Są plusy i minusy. Plusy: nad morze! Minusy: brak rówieśników. Chociaż to drugie... jeśli mam być szczera, to mam jedynie 3 koleżanki (nie jakieś super dobre), 1 kolege i 1 przyjaciela. Chyba jestem aspołeczna... Dobrze by było, jakby wifi było. Przynajmniej tuby bym oglądała...
    Może starczy o moich wakacjach xD. Ostatnio mocno się troche otwarłam. Ech... Chyba wina ostatnich wydarzeń.
    Scena z zalewaniem przez krew... Alice Madness Returns? Pierwsze skojarzenie :P.
    Rozdział super, scena rozpaczy jest najlepsza, idealna bym powiedziała. To jedno z tych ficów i opowiadań w których nie zgubiłam wątku :P.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie,
    Q.

    http://runicalblade-trilogy.blogspot.pl/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ana powróciła :D
    Strasznie długo kazałaś na siebie czekać, ale w końcu dodałaś nowy rozdział, a ja go nadrobiłam, więc wszystko wybaczone.
    Szkoda mi tego żołnierza, taka głupia śmierć (w pewnym sensie go spotkała), ale właśnie taka jest wojna. Głupia, niepotrzebna śmierć, bo ludziom u władzy zabrakło rozrywki.
    I Wołodii też mi szkoda. Widać, że bardzo przybity tym wszystkim, a Meg wcale mu nie pomogła się z tym uporać.
    Jej wybuch był lekkim szokiem, ale można się było tego spodziewać prędzej czy później. Szkoda tylko, że opisałaś to w ten sposób. Pomimo tego, że narracja pierwszoosobowa ma swoje plusy, wolę trzecioosobową. Wtedy można się skupić na wielu postaciach i ukazać więcej szczegółów, a właśnie tego mi zabrakło, reakcji Lokiego. Chociaż jakby Meg nie była taka zamroczona, no ale cóż... nie ma co ubolewać nad rozlanym mlekiem.
    I kolejnej rzeczy, której mi zabrakło to wyraz twarzy naszego bohatera, kiedy to Meg go zostawiła. I to w takim momencie. Tak zlekceważyć boga, to wręcz nie wybaczalne.
    Mam nadzieję, że rozdział pojawi się szybciej niż ten. Życzę dużo weny i wytrwałości w pisaniu.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, przepraszam, ale tak to jest, gdy w życiu odbywa się rewolucja... Gdy nie mogę pisać, to trudno mi się do tego zmusić, więc taka przerwa była mi potrzebna.
      Już kilka razy czytałam zarzuty, że moje opowiadanie jest w narracji pierwszoosobowej. Jak taki rodzaj narracji wybrałam, gdyż (mam nadzieję, że to widać) w opowiadaniu skupiam się głównie na emocjach. na tym mi zależało. Dlatego na pewno można szukać minusów, ale myślę, że to jak w każdym rodzaju. Czasem rzeczywiście żałuję, że nie mogę opisać pewnych rzeczy tak, jakbym chciała, ale taką decyzję podjęłam no i cóż.
      Dziękuję Ci za opinię i za to, że znalazłaś dla mnie czas :) mam nadzieję, że i ja wkrótce znajdę trochę czasu dla Ciebie. I postaram się, aby kolejny rozdział wyszedł jeszcze w sierpniu :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Hej jestem tu nowa i proszę pisz dalej. Wiem, że wena czasami nie dopisuje, ale proszę. Chcem więcej. Twoje opowiadanie jest tak genialne, że jak dochodziło do scen pocałunku, to czułam się jakbym tam była. Genialnie je opisujesz.
    Zapodaj kolejnymi rozdziałami.
    Pozdrawiam: LadyKiitsune

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej. Długo nic nie piszesz. Rozdział naprawdę jest świetny, a ja... w sumie to nie tylko ja... pragnę cię prosić...poprawka, błagać o następny rozdział. Dodałam już u sb więc zapraszam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Od niedawna czytam twój fanfic i, o rany, to jest świetne. Chyba najlepszy fanfiction o Lokim jaki czytałam. Większość osób ma dużo problemów z pokazaniem zakochanego Lokiego, jednocześnie nie zmieniając za bardzo jego specyficznego charakteru. Po za tym piszesz niesamowicie!

    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, proszę aktualizuj wkrótce!
    ~Martyna

    OdpowiedzUsuń
  11. Osobiście popieram koleżankę u góry XD żadko udaje się wiernie odwzorować harakter postaci, ale u ciebie jest to bardzo dobrze zrobione. Cieszę się że wybrałaś właśnie taką narrację, podoba mi się czytanie z perspektywy Lokiego. Czekam niecierpliwie na następny rozdział, strasznie długo cię nie ma, ale rozumiem to, sama prowadzę bloga i wiem że czasem poprostu nie ma weny i nie da się do tego zmusić ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Czekam ze zniecierpliwieniem na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam. Błagam (pada na kolana) pisz dalej. Masz świetne opowiadanie i nie wolno Ci go przerwać. Ja i pozostali czytelnicy czekamy na kolejny rozdział z niecierpliwością. W każdym razie, proszę, wstaw coś.

    Pozdrawia i życzy weny, Candy.

    OdpowiedzUsuń
  14. Halo halo, czy autorka tu jeszcze czasami zagląda?

    OdpowiedzUsuń