-Jesteście zachłanni władzy.
- Chcemy tylko przywrócić prawidłowy porządek.
-Jesteście pewni tego co robicie?
Dookoła nie ma nic. Gwiazdy i planety wirują gdzieś daleko, jest
ciemno. Czuję się jakbym dryfowała w powietrzu, wszystko jest zamazane.
Delikatne światło gwiazd oświetla kawałki kamiennego gruntu. Nie, nie jestem
sama, coś lub ktoś tutaj jest. Tak, te głosy z pewnością należą do żyjących
istot. Ludzie? Nie, chyba nie… Ja też nie jestem człowiekiem.
Chciałabym odwrócić głowę, ale nie mogę. Moja twarz zwrócona jest w
jednym kierunku, nie posiadam władzy nad swoimi kończynami. W snach zawsze tak
jest, jesteśmy uwięzieni, poruszamy się jak w mętnym kisielu i nic, absolutnie
nic nie możemy zrobić.
Zaraz… Nie, to nie jest sen… Zaraz, jak to nie? To musi być sen…
Postać jest ukryta w mroku. Siedzi na wielkim, ogromnym kamiennym
tronie. Jest wyprostowana, pewna siebie. To jakiś władca, na pewno. Nie widzę
jego twarzy, ale jego oczy świecą wściekłym, irytującym blaskiem, o
nieokreślonym kolorze.
- Panie, prosimy.
Ten głos… Wydaje się znajomy. To jakiś mężczyzna, ale stoi za mną, a ja
nie mogę się odwrócić.
- Dam waszemu dziecku moc, ale musicie zdawać sobie sprawę z tego, że
od tej pory jesteście za nie odpowiedzialne. Jeśli wasza obietnica zostanie
złamana, gdy dorośnie, ono będzie moje, będzie mi służyć.- To ta postać
siedząca na tronie. Głos ma tubalny, mimo, że mówi cicho. Od razu ogarnia mnie
strach, gdy go słyszę. Jest naprawdę przerażający, a nawet nie okazał odrobiny
złości. Mówi spokojnie, powoli, acz stanowczo.
-Obiecujemy, że wypełnimy wszystkie warunki. Prosimy tylko o
cierpliwość. Musi przecież dorosnąć. Ale gdy tylko zdobędziemy władzę,
odzyskamy Rękawicę Dostaniesz to, czego
pragniesz, razem z Jotunheimem.- Znów ten mężczyzna. Naprawdę znam ten głos.
Jest głęboki, miękki. Czuję, wiem… Znam, ale cały czas mi się wymyka…
Postać na tronie się uśmiecha, widzę błysk ostrych zębów w ciemności. Nie
wiem dlaczego, ale… Wiem o czym myśli ta osoba. Wiem, że zamierza zabrać
dziecko. Tak czy inaczej. Nie odda tak po prostu mocy, w końcu ją odzyska. Oni
też, te… istoty nie wyjdą z tego cało. Chcę coś powiedzieć, ale głos nie
wydobywa się z mojego gardła.
Moje ciało się obraca. Teraz widzę całą scenę. Dwójka ludzi, nie,
dwójka Jotunów. Tak, to Jotuni, niebieska skóra, pokryta znakami, runami? Błyskające
w ciemności, czerwone oczy. Nie mam pojęcia, skąd wiem, że to Jotuni. Po prostu
wiem, zobaczyłam ich i już wiedziałam. To kobieta i mężczyzna. Mężczyzna to
postawny, umięśniony Olbrzym, z krótkimi, chyba czarnymi włosami. Kobieta jest
niższa, chudsza i smuklejsza, lecz jej ciało też jest dobrze wyrzeźbione. Ma
brązowe, krótkie do ramion, włosy. Oboje są ubrani dość prymitywnie, w lekkie,
wygodne szaty. Kobieta trzyma coś w
rękach. Jakiś tobołek.
Podchodzi bliżej do tronu i klęka przed nim, wyciągając ramiona z
zawiniątkiem.
Teraz uświadamiam sobie co widzę. Spod szorstkiego materiału wychyla
mała rączka i główka. To Jotuńskie dziecko. Ma taki sam kolor skóry jak
rodzice, jednak bledszy. Jego czerwone oczka połyskują, dziecko chyba płacze,
ale cichutko, jakby nie miało sił. Jest bardzo drobne i chude.
To chyba dziewczynka. Wielka, szorstka dłoń wyciąga się w jej stronę,
zaraz jej dotknie, dziecko cichnie…
~~~
Przeraźliwy, rozdzierający krzyk
wydobył się z mojego gardła. Ostre, słoneczne światło wdzierało się do mojego
pokoju, raniąc moje oczy. Przetarłam je gwałtownie, odkrywając, że są mokre.
Dyszałam ciężko, jakbym przebiegła maraton. Skryłam twarz w dłoniach, opierając
je o kolana.
W głębi mieszkania usłyszałam
trzask drzwi i zaraz do mojego pokoju wpadł Loki.
-Meg, co się stało?!- Dopadł do
mnie i wziął mnie za ramiona. Podniosłam głowę i spojrzałam na niego, jeszcze
nieprzytomnie, spod potarganej grzywki.
-Powiedz mi.- Oparłam dłonie na
jego piersi. Patrzył na mnie niezrozumiałym wzrokiem, nic nie mówiąc- Powiedz
mi! Kim jestem?! Kto dał mi moc?!- Czułam suchość w ustach, oddech uwiązł w
gardle. Patrzyłam na niego rozszalałym wzrokiem, ciężko dysząc.
Bóg westchnął tylko, pokręcił
głową i oparł moją głowę na swoim ramieniu. Był nagi, w pasie przepasany był
tylko ręcznikiem. Jego skóra była jeszcze lekko wilgotna. Pewnie mój krzyk
wypędził go z kąpieli. Pachniał męskim żelem pod prysznic, a to był zapach,
który bardzo lubiłam. To było głupie, ale ten gest, jego zapach sprawił, że
trochę się uspokoiłam.
-Śnił ci się koszmar.- Raczej
stwierdził niż zapytał.
Pokiwałam głową, nadal opierając
się na jego ramieniu. Odsunął mnie delikatnie, żeby widzieć moją twarz.
- Opowiedz.- Był stanowczy, ale
nie był zły.
Odwróciłam wzrok, ale on znów
zmusił mnie, abym na niego spojrzała, łapiąc mnie za brodę.
-Widziałam… siebie. Widziałam
swoją przeszłość- powiedziałam słabym, zmęczonym od krzyku, głosem.
Opowiedziałam mu cały sen, od
początku do końca. Zazwyczaj swoje sny pamiętam krótko, ale ten był tak samo
wyraźny, jakbym dopiero co się obudziła. Loki mi nie przerywał, słuchał
spokojnie. Jego twarz jak zwykle nic nie zdradzała.
- Mhm- mruknął, gdy skończyłam.
-,,Mhm”? Co to znaczy ,,mhm”?
Wiesz coś na ten temat czy nie?- Nadal byłam trochę zdenerwowana po tym
koszmarze.
Pokręcił tylko głową na moje
zachowanie i przejechał dłonią po swoich, jeszcze wilgotnych, włosach.
-Nie wiele.
- To powiedz chociaż tyle, ile
wiesz…- patrzyłam na niego z wyczekiwaniem.
- Jak pewnie sama się domyśliłaś,
ci ludzie to twoi rodzice, a to dziecko to ty. W Jotunheimie jest tak, że gdy
rodzi się chorowite, słabe dziecko, zazwyczaj po urodzeniu się je porzuca-
zaczął mówić.
Przełknęłam nerwowo ślinę. Ładnie
mogłam skończyć.
- Może twoi rodzice nie chcieli
się zgodzić na taki los dla ciebie- kontynuował- Żeby cię ratować udali się
do…- przerwał nagle.
-Do?- Ponagliłam go.
- Nie wiem… -Pokręcił
głową-Słyszałem pewne pogłoski. O potężnym tytanie, posiadającym ogromną moc…
-Czemu mi nic na ten temat nie
powiedziałeś? Czemu to ukrywałeś?- Nie dałam mu dokończyć, rzuciłam mu pełne
wyrzutów spojrzenie.
-Nie wiedziałem!- Obruszył się-
Norny nigdy nie pokazują całej prawdy!- Widząc, jak się rozkręca, pokiwałam
głową, że rozumiem i wybaczam.
-Słuchaj, nie wiem na ten temat
wiele –kontynuował, już spokojniejszy- Urodziłaś się słaba i chora. Twoi
rodzice udali się do Thanosa, tytana służącemu Hel… Thanos posiadł Szkatułę Wiecznych Mrozów, którą ukradł Lauyfey’owi. Władca Jotunheimu
odebrał mu ją później, z wielkim trudem i ogromem ofiar.
-No to jak…- Jak zawsze, będąc
niecierpliwą, przerwałam Lokiemu, zamiast spokojnie słuchać. Ten spojrzał na
mnie morderczym wzrokiem i ciągnął swoją opowieść.
- Zanim jednak to się stało, twoi
rodzice przyszli do Thanosa. Ten dał ci moc Ymir, czyli stworzyciela Lodowych
Olbrzymów, będącego zamkniętym w Szkatule. Oczywiście oczekiwał czegoś w
zamian. Twoi rodzice mieli objąć władzę nad Jotunheimem, z twoją pomocą, a
potem mieli się tobą posłużyć, abyś ukradła Rękawicę Nieskończoności.- Loki z
roztargnieniem potarł swój kark- przynajmniej ja tak to sobie tłumaczę… Trochę
czytałem na temat Thanosa i dziejów Jotunheimu, ale księgi nie zawierają
wszystkiego. Nie wiem, czym jest Rękawica- rozłożył ręce w bezradnym geście-
Wiem, że jest w Asgardzie.
- Myślisz… myślisz, że będzie
próbował mnie znaleźć?- zapytałam, bojąc się odpowiedzi.
-Nie wiem- wzruszył ramionami-
Może już zapomniał.
Patrzyłam na boga, nadal nie wierząc
w to co powiedział. No ładnie. Cały czas dowiaduję się o sobie nowych rzeczy i
o mojej rodzinie. Coś za dużo tych niespodzianek, jak na tak krótki okres
czasu.
-Czyli miałam być bronią moich
rodziców i jakiegoś Thanosa… Nieźle, dodając do tego wszystkiego fakt, że teraz
mam być twoją bronią.- Spojrzałam na Lokiego, mając nadzieję, że może okaże
skruchę czy coś w tym rodzaju, ale przecież Loki to Loki. Zero przyzwoitości.
Wzruszył tylko ramionami.
-Ech… No trudno. –Machnęłam ręką-
Nikt nigdy nie bierze pod uwagę mojego zdania, wszyscy decydują za mnie.-
Wstałam i poszłam do łazienki.
Stojąc przed lustrem, próbowałam
odnaleźć w sobie jakiekolwiek oznaki bycia Jotunem(czy Jotunką?). Dopiero po
tym strasznym śnie jakoś to do mnie dotarło. Ja nie byłam człowiekiem z super
mocą, nie superbohaterem. Ja w ogóle nie byłam człowiekiem, należałam do
zupełnie innej, barbarzyńskiej rasy.
W szaroniebieskich oczach nie
dostrzegłam nawet plamki czerwonego koloru. Włosy miałam bardzo zwyczajne,
sięgające za łopatki, brązowe, w zasadzie mysie. Ciało blade, szczupłe, nie
umięśnione, jak u moich rzekomych rodziców. Nie byłam też szczególnie wysoka,
miałam około metra siedemdziesiąt wzrostu. Poza niebieskimi żyłami, na mojej
skórze nie było odcienia błękitu ani granatu. Jak to jest możliwe?
Zorientowałam się, że chyba trochę
za dużo zamarudziłam czasu przed lustrem. Westchnęłam i ochlapałam twarz zimna
wodą.
-To co, idziemy?- Zamknęłam za
sobą drzwi od sypialni, ubrana już w strój do ćwiczeń.
-Ile można na ciebie czekać?- Jak
zawsze niezadowolony, Loki stał już w przedpokoju z założonymi rękami.
-Nie przesadzaj- burknęłam,
zdejmując kluczyki od samochodu i klucze od mieszkania z wieszaka, wiszącego po
lewej stronie przedpokoju.
-Jesteś jakaś roztargniona-
spojrzał na mnie uważnie.
-Według ciebie, ja jestem wiecznie
roztargniona- odparłam z westchnięciem i przecisnęłam się obok niego, aby
otworzyć drzwi.
-To prawda.- Łaskawie trochę się odsunął,
żeby zrobić mi miejsce
-Dowiedziałam się o sobie kilku
nowych rzeczy. Znów.- Wyszliśmy i zamknęłam za sobą drzwi.- To chyba nie
dziwne?- Wcisnęłam trochę za mocno guzik windy.-Po za tym szukasz dziury w
całym.-Winda nadjechała i weszliśmy do niej- To raczej mój problem, nie twój,
prawda?- Oparłam się o ścianę z założonymi rękami.
Loki stanął przede mną, opierając
rękę o ścianę za moimi plecami. Nachylił się do mnie tak, że właściwie nie
miałam przestrzeni osobistej.
-Trochę też mój- odparł spokojnie,
przechylając przekornie głowę i patrząc mi w oczy.
-Jak to?- zapytałam, trochę
głupio, patrząc na niego podejrzliwie. Jednocześnie w myślach liczyłam ile
pięter nam zostało.
-Bo to ja muszę znosić na co dzień
twoje zachowanie- odpowiedział.
Winda stanęła, ale on nie ruszył
się nawet o milimetr.
-Bardzo mi przykro- odparłam,
wolno cedząc słowa- Ale zawsze możesz się ze mną po prostu pożegnać- Nie
czekając na jego odpowiedź, prześlizgnęłam się pod jego ramieniem i w ostatniej
chwili zatrzymałam, zamykające się już, drzwi windy.
-Jeśli miałbym wybór, zrobiłbym to
bez wahania- usłyszałam za sobą. Trochę zabolało. Ale udałam, że mnie to nie
obeszło, nawet się nie odwróciłam. Wyszłam z budynku i ruszyłam prosto do
mojego samochodu.
-Ok, to może oświecisz mnie, kto
cię pozbawił tego wyboru?- zapytałam, otwierając drzwi od strony kierowcy.
-Jesteś mi potrzebna- odparł,
otwierając drzwi od swojej strony.
-Daj spokój- prychnęłam i
odpaliłam silnik Toyoty. Czerwona kontrolka poinformowała mnie, że powinnam ją
zatankować, bo nie długo będziemy jeździć na oparach.- Nie wierzę, że jestem
jedyną osobą, która może ci pomóc. Uważasz, że jesteś potężny. Załatw to sam.
Jechaliśmy ulicami w stronę
granicy miasta. Zerknęłam na Lokiego, gdyż nie skomentował mojej wypowiedzi.
Wzruszyłam ramionami i włączyłam radio. Kątem oka zauważyłam, że bóg skrzywił
się, gdy tylko usłyszał dźwięk perkusji, wydobywający się z głośnika. Nie było
mi dane dłużej posłuchać muzyki, gdyż nagle radio umilkło.
Spojrzałam karcąco na Lokiego,
będąc pewna, że to jego sprawka. Ten jednak mnie zignorował.
-Cóż- w końcu coś powiedział- A
jednak jesteś jedyną osobą, która może mi pomóc- oznajmił, jakbyśmy prowadzili
rozmowę przez cały ten czas.
Podniosłam do góry brwi, ale nie
oderwałam wzroku od drogi przede mną.
-Oczywistym jest też, że jestem
tak potężny, iż sam mógłbym załatwić sprawę i nie musiałbym zawracać sobie
głowy tobą.
Zacisnęłam mocniej dłonie na
kierownicy.
-Hm, skoro tak, to powiedz mi jaka
jest prawda. Ta cała szopka nie jest po to, by Frigga się nie dowiedziała, czyż
nie?- Wcisnęłam pedał gazu, aby przejechać ostatnią prostą dzielącą na od
granicy Nowego Jorku.
-Faktycznie, prawda jest inna-
mruknął-Jestem teraz… W chwilowej… niedyspozycji- Z trudem przechodziło u to
przez gardło. Nic dziwnego, był taki dumny, a teraz musiał przyznać się do
słabości.
Oczywiście nie powiem, że w duchu
mnie to nie cieszyło.
-Nie dyspozycji, cham…- Pokiwałam
głową z udawanym współczuciem.
-Nie ciesz się tak.-Przejrzał
mnie- Nie aż takiej, abyś przestała mnie szanować i być mi posłuszna-dokończył
z wyraźną satysfakcją.
Przygryzłam wargę. No tak, nie
wiedziałam właściwie, jakie są jego granice. Widziałam, co potrafi. Jego moc
może być niewystarczająca do zniszczenia jednego z 9 światów, ale może być
wystarczająca, aby zrobić mi krzywdę, zmusić do czegoś, czego nie chcę zrobić
lub może dobrać się do moich przyjaciół, o których kiedyś już coś napomknął.
Nadal więc byłam w punkcie wyjścia. Chociaż…
Może zbyt łatwo odrzuciłam od
siebie myśl o ucieczce? Przecież byłam silna. Ale bałam się używać tej mocy.
Cholera, przecież nie jestem żółtodziobem, coś nie coś już wiem.
A może przestało mi zależeć? Nie,
nie przestało mi zależeć na wolności. Chciałam być wolna. Ale chyba nie
chciałam, aby teraz to wszystko… Tak się po prostu skończyło. Nie po tym, czego
się o sobie dowiedziałam, czego dowiedziałam się o świecie. Tyle kłamstw wyszło
na jaw, że chyba nie mogłam już z tym żyć na porządku dziennym. Jak mam
spojrzeć w oczy bliskim mi osobom? Udawać, że jestem kimś innym?
Tak utonęłam w swoich
rozmyślaniach, że nie zauważyłam, jak szybko już dojechaliśmy. Jak tylko
wyszliśmy z samochodu, od razu zaczął padać deszcz.
Szybko poszłam na tyły auta, aby
otworzyć bagażnik i wyjąc parasol, zanim ja i Loki staniemy się zupełnie
mokrzy.
Rozłożyłam parasol, ale bóg zaraz
do mnie podszedł i mi go odebrał.
-To jest tylko dla mnie.- Stał z
kpiącym uśmieszkiem, zadowolony i suchy, a ja już powoli zaczynałam ociekać
wodą.
-Dlaczego?- zapytałam z pretensją,
próbując odgarnąć z twarzy mokre kosmyki włosów.
-Bo ty masz ćwiczyć, a nie
sterczeć pod parasolem- odparł tak, jakby to była najoczywistsza rzecz na
świecie.
-No tak, rzeczywiście!- odparłam z
udawanym entuzjazmem i pokręciłam głową. Loki nie zwrócił uwagi na moje
zachowanie.
Wyjaśnił mi, na czym ma polegać
moje ćwiczenie.
-Jakieś to…- chciałam powiedzieć
,,głupie”, ale powstrzymałam się i tylko lekko skrzywiłam.
-Masz nauczyć się kontrolować
swoją moc. Uważam, że to świetny trening.- Jak zwykle nie zwracał na mnie
uwagi.
-Taak, wszystkie twoje pomysły są
genialne- wymamrotałam, odwracając się do niego plecami.
Tak naprawdę zadanie okazało się
dziecinnie proste. W bardzo szybkim tempie krople wokół mnie zaczęły zmieniać
się w grad, który odbijał się od moich dłoni i lądował na trawie, która szybko
zaczęła wyglądać niczym pokryta śniegiem. Trochę pobawiłam się tymi małymi
kryształkami, by po chwili wszystkie krople w moim pobliżu, ba, w promieniu
kilku metrów, zamieniały się w twarde kuleczki lub miękki puch. Był to naprawdę
niezwykły widok, śnieg niesamowicie kontrastował z soczystym, zielonym
odcieniem traw i liści.
-No i co w tym trudnego?-
Odwróciłam się w stronę mojego nauczyciela- Już to umiem-rzuciłam pogardliwie,
ale i z satysfakcją.
Ale Loki nie patrzył w moją
stronę. Stał z nieprzeniknionym wyrazem twarzy i wpatrywał się w niebo.
-Loki?- Podeszłam do niego i
spojrzałam w górę.
Otworzyłam szeroko oczy. Ujrzałam
naprawdę niespotykany widok, to nie przypominało żadnej, dotychczas spotkanej
anomalii.
W niebie ziała dziura. Nie dziura
w chmurach. Dziura w niebie. Tak, jakby coś zassało jego kawałek i teraz przez
wyrwę sączyło się niebieskie światło.
Poczułam na swoim ramieniu dłoń
Lokiego.
-Trzymaj się za mną- powiedział
cicho, nie odrywając wzroku od dziwnego zjawiska.
-Loki, ale co to jest?-
Przysunęłam się do niego bezwiednie, instynktownie szukając schronienia, opieki
i poczucia bezpieczeństwa.-Może powinniśmy uciekać?
-Nie wiem, Meg.- Był skonsternowany,
wpatrywał się podejrzliwie w wyrwę- To portal, ale nie wiem, kto nim
przybędzie.
Oboje nadal wpatrywaliśmy się z
niepokojem w niebo. Raptem coś zaczęło się zmieniać. Z wyłomu zaczęło wydobywać
się więcej światła, jakby próbowało ono dosięgnąć ziemi. I tak się stało.
Promieni było coraz więcej, rozświetlały okolice oślepiającym światłem, jakby
zaraz zastęp aniołów miał zstąpić na Ziemię. Przestało zupełnie padać, błysnęło
i na chwilę odwróciliśmy wzrok, oślepieni.
Gdy znów spojrzeliśmy na miejsce, gdzie promienie stykały się z gruntem,
a było to kilkanaście, kilkadziesiąt metrów od nas, światło już zniknęło.
Zamiast niego, na jego miejscu stało czterech mężczyzn. Zaczęli się do nas
zbliżać wolnym krokiem. Trzech z nich było postawnymi wojownikami- tak wywnioskowałam
z ich błyszczących, czarnych zbroi i mieczy, zwisających wzdłuż ich tułowi.
Czwarty z nich, będący na ich czele, był inny. Zamiast zbroi, miał na sobie
brązowy, sięgający do kolan kaftan bez rękawów, poprzetykany złotymi nićmi,
układających się w misterne, bogate zdobienia oraz czarną koszulę.Do tego skórzany pas i wysokie buty. Był niższy od swoich towarzyszy, wątlejszy. Głowa
nieskryta była hełmem, więc można było dostrzec krótkie, jasnobrązowe włosy.
Jeszcze jedna rzecz wyróżniała go z towarzystwa- na oczach miał złotą
przepaskę. Wyglądało na to, że mężczyzna był niewidomy.
Zerknęłam na Lokiego. Wydawał się
spięty. Po tym, jak patrzył na niewidomego, zrozumiałam, że go znał. I nie
darzył go zbyt wielka sympatią.
-Witaj Loki, mój bracie.-
Nieznajomy odezwał się miękkim, śpiewnym głosem, uśmiechając się. - Dawnośmy
się nie widzieli.
Bracie? Wodziłam wzrokiem od Lokiego do
tamtego mężczyzny. Loki opowiadał mi o
Thorze, ale on przecież nie żył, po za tym niewidomy odbiegał wyglądem od opisu, który przedstawił mi bóg.
-Nie nazywaj mnie tak- warknął
Laufeyson- Dlaczego mnie nachodzisz, razem ze swoimi sługami? Myślałem, że
zaszyłeś się i dalej rozpaczasz w Wanaheimie?- rzucił pogardliwie.
-Tak było, ale jak widzisz, coś się
zmieniło.- Tamten nadal się uśmiechał.
-Nie musisz już się ukrywać przed
Walim?
Mina zrzedła nieznajomemu, ale
zaraz się opanował i znów z uśmiechem na ustach zaczął się do nas zbliżać
wolnym krokiem.
-Dobrze wiesz, że to nie ja
powinienem przed nim uciekać. A po za tym, pełnię teraz w Wanaheimie dość ważną
rolę… Jestem ich nowym władcą.- Stanął naprzeciw Lokiego i teraz zauważyłam, że
wcale nie był taki niski, tylko przy swoich towarzyszach sprawiał takie
wrażenie. On i Loki byli tego samego wzrostu.
-Kaleka przywódcą?- bóg prychnął
na to oświadczenie.
-Owszem.- Niewidomy był
niewzruszony- Wybrali mnie, gdyż obiecałem im coś, czemu nie mogli się oprzeć.
-Co ty im możesz dać?- Loki
patrzył na niego sceptycznie.
-Zemstę- odpowiedział nieznajomy-
Wanowie nadal nie mogą wybaczyć Asgardowi tej porażki. A jak, jak wiesz,
Kłamco,- zaakcentował to słowo dobitnie- także mam pewne rachunki do
wyrównania.
-I co, tchórzu, teraz, gdy masz
już kogoś, kto odwali za ciebie całą robotę, przychodzisz do mnie, aby się
zemścić?- Laufeyson uśmiechnął się pogardliwie.
Ja dalej stałam obok niego,
przysłuchując się ich wymianie zdań, zapomniana. Szturchnęłam łokciem boga,
żeby przypomnieć mu o swojej obecności. Nie zwrócił na to zbytniej uwagi,
trącił tylko moją dłoń swoją.
-Nie jestem słaby- zaprzeczył
tamten, jednak bez złości w głosie- Ja po prostu nie lubię brudzić sobie rąk.
Po za tym, usłyszałem, że Asgard jest teraz pod twoim panowaniem- niewidomy
nagle zaczął się wycofywać- A ciebie tam nie ma. Może i jestem niewidomy, ale
umiem szukać, I znalazłem cię tutaj. Z jakąś kobietą!- Wskazał na mnie
prześmiewczym gestem. Cholera, skąd on wiedział?
-Moje inne zmysły wyostrzyły
się-odpowiedział na moje niewypowiedziane pytanie- Wyczułem ciebie już dawno, a
teraz wiem, że znalazłeś sobie towarzyszkę- kontynuował- I wiem, że nie jest
ona takim zwykłym człowiekiem, prawda? Nie mogę do końca wyczuć kim jest, jakiś
czar blokuje moje zmysły… Powiedz, Kłamco, czy to twoja sprawka?
Loki nic nie odpowiedział.
-Masz jakiś powód, aby ją przy
sobie mieć. Ale to nie ma znaczenia. Zostawiłeś Asgard bez opieki. Dla tej
kobiety. Jesteś na obcej ziemi, bez mocy.- Niewidomy uśmiechnął się przebiegle-
A ja mam przy sobie trzech, dobrze wyszkolonych, uzbrojonych i wiernych mi
Wanów. A ty masz tylko kobietę!- Dokończył radośnie, a jego trzech przybocznych
zaczęło zbliżać się w nasza stronę.
-Jesteś doprawdy żałosny- Loki
patrzył w jego stronę z nienawiścią, nie zwracając uwagi na zbliżających się
wojów. Spięłam się w sobie, gotowa na każda okoliczność, ale jednocześnie
trzęsłam się ze strachu.
-Nie, Kłamco, to ty jesteś
żałosny. I ja twoje żałosne życie zakończę w tym momencie!
I gdy nieznajomy wypowiedział te
słowa, właśnie wtedy trzech rosłych, uzbrojonych od stóp do głów mężczyzn,
rzuciło się na nas jednocześnie.
_________________________________________________________
Dobrze, na samym początku chciałam przeprosić za obsuwę. Wiem, że obiecywałam rozdział wcześniej, ale tyle się działo... musicie zrozumieć, że jako zagorzała kibicka siatkówki, po prostu nie mogłam w weekend zmusic się do jakiejkolwiek aktywności, innej, niż kibicowanie. W poniedziałek, nie dość, że byłam wykluczona ze społeczeństwa( wiecie, kac po szczęściu, dotąd me serce spiewa) to cały dzień nie było mnie w domu. Naprawdę, próbowałam cokolwiek napisać, ale niestety z drugiej strony przytłoczyła mnie szkoła. Ale po wielu wysiłkach juz jest.
Co do rozdziału: suche pierdy i melodramat, wybaczcie, na razie tak to musi wyglądać.
Kolejna rzecz, to taka, że mam brak weny. Spokojnie, jak już wspominałam, rozdziałów mam spory zapas, ale teraz mam problem z tym co pisze aktualnie. Mam koncept, ale nie wiem jak to opisać -_-
Do tego mam straszne zaległości na blogach. Przepraszam, naprawdę staram się jak najszybciej nadrabiać.
A na koniec chciałabym wam baaaardzo, ale to baaaaardzo podziękować za wasze komentarze i tak! Mój blog przekroczył magiczną granicę 1000 wyświetleń. Nigdy bym się nie spodziewała, że w tak krótkim czasie będzie tyle wyświetleń Wiem, że pewnie nawet połowa z tych osób, które tu trafiły, nie przeczytały nawet mojego opowiadania, ale i tak jestem... no trochę szczęśliwa :D
Pozdrawiam was i jeszcze raz dziękuję, że jesteście.
Gratuluję liczby wyświetleń ^^ Sama pamiętam jak to było zobaczyć tyle zer przy jedynce :)
OdpowiedzUsuńA teraz rozdział... Why? Czemu skończyłaś w tym momencie?!
Nie mam dziś weny na komentowanie, więc wybacz, że tak krótko.
Było cudownie i nie mogę się doczekać ciągu dalszego.
Pozdrawiam,
Viv
PS zapraszam do siebie na rozdział 7 ;)
„Widziałam swoją przyszłość” Co kurwa? Megan będzie mieć dziecko?! O_o Czy to literówka, bo poczułam jak mi się słabo robi. Ja nie chcę dziecka ufoludka. D;
OdpowiedzUsuńA Tesseract to nie szkatuła Jotunheimu, różnią się gabarytami, rodzajem mocy i nawet wyglądem. Tylko kolorek ten sam. ;_;
"Jak" w zdaniu jak Thor mówił się powtórzyło. Trochę się szczerze pogubiłam. Thor jest niewidomy? I wzrostu Lokiego? Już zaczął maleć i słabnąć ze starości? O-o
A po za tym - super. ;)
O matko, to literówka, LITERÓWKA!!! Już poprawiam, kurde, no nie zauważyłam...
UsuńAh, no i kolejny błąd.. dobra poprawiam.
No kurde, poczekaj na nastepny rozdział xD
Dzięki za komentarz i za wytknięcie błędów, poprawiam wszystko :)
Świetny rozdział. Aj, nie dziękuj, że jesteśmy! Będziemy, ja będę.. :) zawsze.
OdpowiedzUsuńTen sen został opisy cudownie, jestem pod wrażeniem.( przyznam, że ostatnio też obudziłam się z krzykiem, ale mniejsza z tym xD). To już wiadomo kim jest Meg. Odkrywasz karty...
Ale Loki nadal pozostaje taki intrygujący, tajemniczy, no i pociągający bardzo. zwłaszcza w tym ręczniku... ehh.. ta moja wyobraźnia.
Spotkanie z tym niewidomym ciekawe... Nie męcz mnie tylko długo, bo chcę wiedzieć co tam się wydarzy :)
Gratuluję wyświetleń, trzymam kciuki za Ciebie abyś miała dużo weny i dla nas tworzyła :).
Pozdrawiam gorąco. :)
Oh my.... *3* Nie mogę nie dziękować...
UsuńDziękuję, starałam się jak zawsze. Wreszcie trzeba coś niecoś odkryć przed czytelnikami :)
Taki loki ma być i ciesze się, że mi to jako tako wychodzi... No tak, taki smaczek z tym ręcznikiem :D
Już niedługo, naprawdę... Nie tak od razu, ale wszystko się wyjaśni.
Dziękuję ci bardzo(cały czas dziękuję, no wybacz :D), mam nadzieję, że moja wena będzie się co jakiś czas odzywać.
Dzięki za komentarz!
Jak przeczytałam, że to suche pierdy i melodramat, nie mogłam ogarnąć się ze śmiechu tak mnie to rozwaliło :P.
OdpowiedzUsuńA Loki mógłby wykrzesać z siebie więcej emocji no! A Maggie widzę, że się do niego przywiązała, ale co się dziwić gdyby mnie odwiedził to bym go z domu nie wypuszczała xD,
Jestem bardzo ciekawa jak się rozwiąże ostatnia scena. Czyżby Maggie miała zrobić pokaz umiejętności? Z niecierpliwością czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam :)
Ha, ha, no bo to prawda xD
UsuńNo wiadomo, ja bym zrobiła tak samo :D
No no, wszystkiego sie dowiecie, mam tylko nadzieję, że nie zawiodę :)
Witam!
OdpowiedzUsuńNa początku nie wiedziałam o co chodzi, tak szczerze prawie przed końcem tego snu się zorientowałam, że to wspomnienie xD Ten rozdział był chyba najdłuższy, ale to nawet lepiej :) http://psychiclovemaggie.blogspot.com/
Dobra teraz przejdźmy dalej... Kto to do cholery jest ten niewidomy!? Czyżby Thor ożył, ale musiał oddać za swoje życie wzrok i przefarbował się na brąz po czym ściął włosy? Nie wydaję mi się biorąc pod uwagę... w tym momencie film Thor i TTDW. W Thorze mieli takie średnie włosy w TTDW no znacznie dłuższe, a co będzie w trzeciej części... To będzie roszpunka w Asgardzie... ale mniejsza z tym. Jak chcę wiedzieć kto to jest!!! :D
A mówiąc już tak bardziej o sobie... nie mogę ci wytknąć błędów xD Zawsze kiedy... nawet widzę (nie martw się na moje oko nie widziałam błędów, a jestem mistrzem w robieniu ich :) ) to nie powiem, że widziałam błąd po czuję, że zaraz mi ktoś napiszę, coś w stylu "spójrz na swój blog". Ale to jest nie ważne. Dzięki w ogóle za radę, pomocne i poszukam tych poradników, i obiecuję ci, że dalsze rozdziały (mam nadzieję) są lepiej pisane :) (ale to te przy... 11 rozdziale :/ ) Staram się poprawiać błędy i dzięki jeszcze raz.
Pozdrawiam!
Zapraszam do siebie na nowy... mam nadzieję ciekawszy rozdział :)
Hmm, mój blog to połączenie mitologii i pierwszego filmu z Thorem, więc... zdecydowałam się na lekkie... rozjabanie kanonu xD Niestety, nie wiem, czy to co robię jest dopuszczalne w jakimkolwiek stopniu, mogę zrozumieć, że nie wszystkim się to będzie podobało. Tak czy inaczej, wszystko wyjaśni się w najbliższym czasie :D(Albo dalszym... :D)
UsuńNie, ja na pewno bym tak nie napisała, bo wytykanie błędów jest ważne, moge dzięki nim sprawić, że moje opowiadanie jest lepsze i lepsze. Jesli nie zauważyłaś błędów- bardzo się cieszę, ale nie musisz się obawiać, że cokolwiek ci potem wytknę, pisz śmiało :)
Nie ma sprawy, zawsze służę pomocą. Wiem z doświadczenia, ze praktyka czyni mistrza, więc jeśli trochę się postarasz, bardzo szybko i ty i czytelnicy zauważymy efekty tej pracy :)
Właśnie u ciebie byłam i powiem ci, że już jest mniej błędów, ale nadal nic się nie wyjaśnia, co bardzo mnie frustruje :D
Pozdrawiam!
Świetny rozdział a tak btw JAKIE DZIECKO WTF? szoki w trampkach XD Gratuluje ilości wyświetleń,jak widzisz wiele ludzi docenia twoja pracę ^^ a właśnie tak patrze i patrze ten rozdział chyba jest najdłuższy ze wszystkich nw mam takie wrażenie po prostu
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Lupin
Ps.Zapraszam na nowy rozdział ;) http://capitan-america-age-of-heros.blogspot.com/2014/09/i-wyblaka-za.html
No to dziecko, to Meg XD
Usuńdziękuję, bardzo, może dla niektórych to niewiele, ale dla mnie bardzo dużo :)
Hm... wydawało mi się, że poprzedni jest dłuższy, ten może jest taki, bo blogger znów szaleje i mi dziwnie tekst porozwalał... :/
Dziękuję za komentarz, mam czas, to zaraz do cb zajrzę :)
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńTe wspomnienia, były cudownie napisane, jak zresztą cały rozdział.
Życzę dalszej weny.
I gratuluję ilości wyświetleń! :)
Pozdrawiam!
Dziękuję bardzo, cieszę się, że się podobało :)
UsuńPozdrawiam również!
Łoo, łoo, panie, co tu się dzieje, Thor, co z tobą?! *martwi się przeokropnie i nie rozumie, o co cho bo na mitologii się zna jak kura na pieprzu*
OdpowiedzUsuńTo znaczy, dobrze, że coś się dzieje, bo poprzednie rozdziały były raczej spokojne. Trochę nie mogę rozgryźć głównej bohaterki, mam wrażenie, że ona zdradza czytelnikowi tylko trochę, a tak naprawdę ma potężny zamęt w głowie ;)
Podoba mi się na razie, jest ciekawe, z Thorem spory zaskok. (Also, komentarz Spathyphili jest mój, dziecko się na złe konto zalogowało.)