Po nocy spędzonej na kanapie przyszła
mi do głowy myśl, jak właściwie Loki wytrzymywał na niej. Ja rano nie wstałam.
Ja się zsunęłam z kanapy. I zaczęłam pełznąć w stronę łazienki. Zatrzymałam się
mnie więcej na granicy miękkiego dywanu, opierając policzek o zimne panele.
Zaraz sobie przypomniałam, że Loki jest ranny i wypadałoby do niego zajrzeć. Z
trudem podniosłam się z podłogi. Musiało to wyglądać naprawdę komicznie,
dobrze, że ten socjopata mnie nie widział, miałby ze mnie polewkę do końca życia.
Wykonałam kilka skłonów i
przysiadów, jednak wcale się od tego lepiej nie poczułam. Byłam okropnie
poskręcana. Jeszcze nie do końca przytomna położyłam dłoń na klamce i weszłam
do sypialni.
Bóg już nie spał.
-A co z ciebie taki ranny
ptaszek?- zaczepiłam go, wyciągając z szafy jakąś koszulkę, bo właśnie sobie uświadomiłam,
że jestem półnaga.
-Ptaszek żaden, ale ranny- owszem-
odpowiedział słabym głosem.
Od razu doskoczyłam do łóżka i pochyliłam
się nad nim.
-Co ci jest?- Właściwie nie musiał
odpowiadać, bo gdy tylko odkryłam pościel, zobaczyłam zakrwawiony opatrunek.
-Chyba rana się otworzyła-
odpowiedział i syknął, gdy jej dotknęłam.
-Poczekaj, dobrze?- Popędziłam w
stronę wyjścia.
-Nigdzie się nie wybieram-
usłyszałam za sobą.
I znów proces się powtarzał. Wpadłam
do łazienki i zauważyłam, że mój zapas bandaży gwałtownie zmalał. Została mi
już ostatnia rolka. Potem zamoczyłam czyste ręczniki i wróciłam do Lokiego.
Natychmiast zdjęłam mu stary
opatrunek i znów przemyłam ranę. Zaczęła krwawić, ale nie tak bardzo, jak
wczoraj.
Po jej oczyszczeniu, położyłam na
niej dłonie.
- Nie rób tego.- Loki zaprotestował,
ale ja już zamknęłam oczy i zaczęłam recytować czar. Stało się to, co
poprzednim razem: wydobywający się chłód spod moich palców, kompletnie się zatraciłam,
nie odczuwając żadnych bodźców zewnętrznych. Był tylko chłód i mój głos.
To wszystko nagle przerwał ból w
nadgarstku. Wybudziłam się niczym ze snu i otworzyłam oczy. Palce Lokiego wbijały
się w przegub mojej dłoni. Wyrwałam się i zaczęłam rozmasowywać rękę. Po
uchwycie boga, na skórze zostały mi czerwone pręgi.
-Co ty robisz? -fuknęłam na niego,
nie przerywając rozcierania bolącego miejsca. Zaskoczyła mnie jego nagła
reakcja.
- Co ja wyprawiam? Co ty wyprawiasz?!-
Wyrzucał z siebie słowa ze złością. Gromił mnie wzrokiem, jakbym zrobiła coś
niewłaściwego.
-Przecież dobrze się czuję-
odparłam- Natomiast ty wręcz przeciwnie. Próbuję ci pomóc, więc jeśli nie
chcesz okazać mi choć odrobiny wdzięczności, to przynajmniej nie przeszkadzaj.-
Wstałam z łóżka, zaciskając pięści ze złości. Byłam rozdrażniona i
rozgoryczona.
-Słuchaj, nie będziesz…
-Daj mi działać, uszanuj mój
wysiłek!- Przerwałam mu. Słowa niekontrolowanie zaczęły wypływać z moich ust.
Przestałam się powstrzymywać, jak zwykle zbyt szybko się zdenerwowałam- Tyle
dla ciebie poświęciłam i co mi po tym? Nic! Robię wszystko, czego ode mnie
wymagasz. Było mi wszystko jedno, ale teraz już nie jest! Zaczynam żałować, że
cię poznałam, poddałam ci się i nie zostawiłam tam, rannego, żebyś się
wykrwawił!
Nie czekałam na to, co powie, na
jego reakcję. Może i powiedziałam o kilka słów za dużo, ale należało mu się. Do
tej pory musiałam wszystko w sobie tłumić. A teraz wreszcie mogłam wykrzyczeć
mu w twarz to, co czuję, co pewnie i tak go nie obchodziło.
Z impetem zatrzasnęłam drzwi za
sobą i kopnęłam ze złości, stojący na mojej drodze, fotel, który przesunął się
ze zgrzytem po panelach, zostawiając w nich rysę.
Opadłam na kanapę i oparłam głowę
na kolanach.
Dlaczego ten idiota nie mógł docenić
tego, co dla niego robię? Moja frustracja chyba w tym momencie sięgnęła granic.
Tak bardzo się starałam, nawet nie wiem dlaczego. Chciałam, żeby traktował mnie
jak równą sobie, przecież byliśmy tacy sami…
Nie, nie byliśmy. Łączyła nas
tylko ta sama rasa, to samo miejsce pochodzenia.
Złapałam się oparcia kanapy i wstałam
z niej. Powinnam przestać się nad sobą użalać. Od początku było wiadomo, że ja
nie jestem dla niego kimś ważnym.
Powinnam odrzucić to od siebie i
do niego wrócić. Przecież potrzebował mojej pomocy. Już miałam iść do niego,
ale coś mnie powstrzymało.
Do cholery, niech się trochę
pomęczy. Dlaczego mam być na każde jego zawołanie? Nie, koniec z tym.
Teraz powinnam zrobić coś dla
siebie.
Udałam się do łazienki, aby wziąć
upragniony prysznic. Zmyłam z siebie resztki zaschniętej krwi, umyłam porządnie
włosy. Tego mi było trzeba, letniej wody, która wreszcie rozluźniła moje napięte
mięśnie.
Wytarłam się do sucha, nałożyłam
na siebie lekki, czarny szlafrok i poszłam do kuchni. Powinnam przygotować coś
do jedzenia. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie obok lodówki i z
zaskoczeniem odkryłam, że było południe. Dobrze, że dziś niedziela. Nie
mogłabym pójść tak po prostu do pracy po tak wielu atrakcjach. Każdy musiałby
ochłonąć.
Szybko pochłonęłam przygotowany
przez siebie omlet, natomiast Loki musiał zadowolić się rosołem z kostki. Tak,
robiłam mu obiad. Żenujące z mojej strony. Powinnam się na niego wypiąć i koło
łóżka zostawić miskę z wodą i suchy chleb, jak psu.
Podczas gdy zupa się gotowała, ja
wślizgnęłam się cicho do sypialni, musiałam się ubrać. Na całe szczęście, bóg
zasnął. Przynajmniej tyle dobrego. Rozsunęłam, jak najciszej mogłam, drzwi
szafy i wyjęłam czyste ubranie. Wyszłam z pokoju tak samo cicho, jak weszłam i
ubrałam się. Potem rozczesałam jeszcze wilgotne włosy i sprawdziłam, czy zupa
jest już gotowa.
Po jakimś czasie mogłam już nalać
gorący obiad do miski. Wpatrywałam się w rosół z napięciem i biłam się z myślami-
iść czy nie iść. Jak widać, nie mogłam zdecydować się nawet w kwestii podania
Lokiemu zupy pod nos. Jak cudem więc miałam zdecydować czy udać się z nim do
Asgardu czy nie?
-Ekhm- odwróciłam się na dźwięk jego
głosu.
-Co tu robisz?- warknęłam i
ruszyłam w jego stronę- Miałeś leżeć…
-Dobrze się czuję- odparł.
Miałam dość jego kaprysów.
-Nawet raz nie możesz mnie
posłuchać, co?
-Już się nasłuchałem
wystarczająco. Po za tym, sama zobacz- zaczął odwijać bandaż. Przybrałam zniecierpliwioną
postawę i czekałam ukrywając, jak bardzo ciekawi mnie to, co zaraz miałam
zobaczyć. Zdziwiłam się na widok tego, co ujrzałam- po głębokiej ranie,
przechodzącej na wylot, została tylko cienka, różowa szrama. Oglądałam żebra Lokiego
pod wszystkimi kątami- rana od jednego końca do drugiego była niemal całkowicie
zagojona.
-To twoja zasługa.- Podniosłam
wzrok na boga, ale na jego twarzy nie zauważyłam kpiącego ani ironicznego
uśmiechu. Wyglądało na to, że mówił szczerze.
-Eee tam…- Machnęłam lekceważąco
ręką, zaskoczona jego wypowiedzią. Czy on mnie pochwalił?
Staliśmy tak przez chwilę
naprzeciw siebie i patrzyliśmy w podłogę.
-No dobra, teraz coś może zjesz, a
potem się wykąpiesz. Siadaj- Skinęłam dłonią w stronę kanapy i poprawiłam
nerwowo kołnierzyk swojej koszuli, czując, jak zaciska się wokół mojej szyi.
- Oczywiście.- Loki wyminął mnie i
usiadł.
Przyniosłam miskę i łyżkę.
Postawiłam zupę na stole a łyżkę chwyciłam w dłoń i nabrałam na nią trochę
płynu, nie myśląc za bardzo, co robię.
-Co ty wyprawiasz?- Zerknęłam na Lokiego,
który patrzył na mnie skonsternowany.
Zwróciłam oczy na zupę a potem na
łyżkę trzymaną w dłoni.
-No właśnie, co ja robię?- Patrzyłam
się na nią głupkowato.
-Sam sobie poradzę.
Odłożyłam szybko łyżkę i
podsunęłam obiad Lokiemu, jednocześnie odsuwając się na sam skraj kanapy.
W milczeniu patrzyłam jak je,
czekając aż skończy.
-Chcesz jeszcze?- zapytałam, gdy
tylko opróżnił miseczkę. Tak, pytaj się go jeszcze, idiotko, czy chce więcej.
Usługuj mu i skacz dookoła niego. Na pewno zmieni wtedy o tobie zdanie.
Pokręcił przecząco głową. Szybko
więc posprzątałam, wrzuciłam brudne naczynie do zmywarki i ruszyłam do
łazienki. Tak, znowu chciałam mu pomóc.
-A ty gdzie idziesz?- Zatrzymałam
się w połowie kroku, słysząc pytanie boga.
-No… Pomóc ci…- wydukałam.
-Chcesz wziąć ze mną kąpiel?- Posłał
mi lubieżny uśmiech.
Usta zacisnęłam w wąską kreską,
maskując swoje zawstydzenie. Jak on śmiał. Faktycznie, po co ja mu pomagałam,
skoro potem jestem raczona takimi komentarzami.
-Nie o to mi chodziło- wycedziłam-
Skoro poradzisz sobie sam…- Nie czekając na jego odpowiedź, obróciłam się na
pięcie i weszłam do swojego pokoju.
Doprowadziłam swoje łóżko do
porządku- pościel, prześcieradło były przesiąknięte krwią.
Właśnie skończyłam zakładać świeżą
poszewkę na poduszkę, gdy do sypialni wszedł już czysty i pachnący Loki.
-Jak widzisz, dałem sobie radę- oznajmił
bez ogródek, rozkładając ręce, w geście zaprezentowania się.
-Świetnie- odparłam, poprawiając
kołdrę i starając się zachować bezbarwny głos.
Bóg podszedł do mnie i poczekał,
aż przestane zajmować się pokryciem łóżka.
-Słuchaj- zaczął. Nie zwróciłam na
niego uwagi, nie przerywałam swojego zajęcia- Jestem zły, bo wcale nie chcę, abyś
tyle dla mnie poświęcała. Nie odwdzięczę ci się tym samym. Mam jeden cel i to
on jest ważny.
-Po trupach do celu…-
skomentowałam cicho i odwróciłam się do niego. Patrzyłam mu w oczy i szykowałam
się na to, ze zaraz usłyszę prawdę. Że jestem tylko narzędziem.
-Nie do końca- zaprzeczył- Zrobię
wszystko, aby nic ci się nie stało.
W pewnej chwili myślałam, że mówi
to z troski o mnie, ale zaraz się opamiętałam. Nie trudno można było domyślić
się jego prawdziwych pobudek.
-Musisz mnie bezpiecznie odstawić
do Asgardu- wypowiedziałam swoje myśli na głos, z goryczą. Nie musiał nic
mówić. Widziałam to w jego oczach.
-Mogę cię zapewnić, że będę o
ciebie dbał. Nie pozwolę, abyś się źle czuła w Asgardzie. Bez mojej zgody nikt
cie nawet nie tknie.- Gdy to mówił, jego dłoń odnalazła moją. Jego szczupłe
palce ścisnęły moje, a jego dotyk sprawił, że ogarnął mną spokój- Jak już
mówiłem, mam jeden ważny cel. Ale teraz to ty jesteś najważniejsza.
Jego słowa mamiły mnie, jego
spokojny, miękki głos wpływał do moich uszu i otulał mnie, sprawiając, że naprawdę
czułam się najważniejsza. Najważniejsza, dla niego…
Odchrząknęłam i wysunęłam dłoń z
jego uścisku.
Jestem dla niego najważniejsza.
Tuż po zamiarze zniszczenia Jotunheimu, zauważyłam z rozgoryczeniem.
Ale te słowa nadal kołatały mi się
po głowie. ,,Jesteś dla mnie najważniejsza”- tak powiedział. Powiedział też
,,teraz”. A co będzie potem?
-Chyba została nam do wyjaśnienia
jeszcze jedna sprawa-powiedziałam, przerywając swoje rozmyślania.
-Owszem- przytaknął- Ale to długa
historia- wskazał ręką, abym usiadła. Zrobiłam to, a on zajął miejsce obok
mnie.
-Kim był ten mężczyzna, podający
się za twojego brata?- zapytałam, wlepiając wzrok w podłogę.
-On nie podawał się za mojego
brata- jest nim –westchnął- najlepiej opowiem ci wszystko od początku.- On
także nie patrzył w moją stronę. Czekałam w napięciu, aż wreszcie zacznie.
-Odyn miał trzech synów: Baldura,
Hodura i Thora. No i mnie… Adoptowanego syna.- wypowiedział to z wyraźną
goryczą w głosie. -Hodur to ten, który nas zaatakował. Jest zły, przybył, aby
się na mnie zemścić. Na pewno chce odebrać mi tron. Wiele lat temu ukrył się w
Wanaheimie, gdyż ściga go Wali.
-Ale…- Nadal nic nie rozumiałam- Czemu
chce się zemścić? Odebrałeś mu tron siłą? Kim jest Wali i czemu go szuka?-
wyrzucałam z siebie pytania, jedno po drugim.
-Hodur jest najmłodszym z
rodzeństwa. Skoro Baldur i Thor nie żyją, ja jestem władcą.
-Czemu więc chce się na tobie
zemścić?- cedziłam słowa, ponownie zadając pytanie.
Loki przez kilka sekund nic nie
mówił. Usłyszałam, jak głośno wciągnął powietrze.
-Zmusiłem Hodura… podstępem… aby
zabił Baldura.
Te słowa przez chwilę krążyły w
powietrzu, aby w końcu opaść i dotrzeć do mojej głowy.
-Co?- zapytałam zdławionym głosem.
-To było wtedy, gdy dowiedziałem
się, iż nie jestem synem Odyna. Byłem zły, zrozumiałem, że nigdy nie zdobędę
tronu. Mimo tego, że Thor był lekkomyślny a Baldur zbyt beztroski. Mimo tego,
że byłem starszy od Hodura. Odyn mi wykrzyczał prosto w twarz, że nigdy nie dopuści
do tego, abym przejął po nim tron. W chwili złości… obmyśliłem intrygę…
Baldur miał sny, zwiastujące jego
śmierć. Gdy Odyn i Frigga się o tym dowiedzieli, kazali przysiąc wszystkim
stworzeniom, przedmiotom, bogom, ze nie skrzywdzą Baldura. Lecz ja, pod postacią
kogoś innego, dowiedziałem się od królowej, że ktoś nie złożył tej przysięgi.
Była to jemioła. Zrobiłem z niej strzałę i sprawiłem, aby niewidomy Hodur użył
jej. To ja go nakierowałem. Lecz wina spadła na niego.
Odyn zdenerwował się i wysłał za
nim zabójcę, Walego. Hodur skrył się więc w Wanaheimie.
Jednak potem Wszechojciec
dowiedział się prawdy od Norn. Odebrał mi moc… A potem umarł. Jego serce nie
wytrzymało, stracił swoich trzech najukochańszych synów…- zakończył z
ironią w głosie.
Słuchałam tych słów, ale nadal do
mnie nie dochodziły. Wpatrywałam się w podłogę i nie mogłam nic powiedzieć. Nie
mogłam oddychać. Cisza aż raniła mnie, przeraźliwy pisk rozsadzał mi czaszkę.
-Chciałem… -Głos Lokiego przerwał
to bolesne odczucie- Chciałem odkupić swoje winy. Gdy tylko dowiedziałem się o
tobie i twojej mocy… -Urwał, gdy wstałam gwałtownie. Dłonie mi się trzęsły. Coś
nie pozwalało mi na niego spojrzeć, powiedzieć choć słowo. Ale czułam, ze coś
się zbliża- to uczucie szło wzdłuż mojego ciała, aby w końcu znaleźć ujście. Zwróciłam
oczy na Lokiego. Wzięłam głęboki wdech.
-W ilu kwestiach jeszcze mnie
okłamałeś? O czy mi nie powiedziałeś?- zaczęłam spokojnie, ale czułam, że tylko
krok dzieli mnie od furii- A Thor? Jego też zabiłeś?!- Bóg nie odpowiadał, a ja
traciłam nad sobą kontrolę- Odpowiedz! Czemu?! Po co?! Jesteś… jesteś… Kłamcą i
mordercą!- Nie mogłam dłużej przebywać w jego towarzystwie. Sprawiało mi ból
patrzenie na niego. Jak on mógł?
Wypadłam z pokoju, trzaskając
drzwiami. Dyszałam z wściekłości. Nie wiedziałam czy uciec, czy zostać.
Chodziłam nerwowo wokół kuchennego stołu. To nie może być prawda, na pewno jest
jakieś wytłumaczenie… To niemożliwe, można było podejrzewać go o tak wiele, ale
nie o coś takiego.. Jak to, przecież chciał zniszczyć jeden z 9 światów, to
oczywiste, że jest zdolny do takich rzeczy…
-Megan- Loki wyszedł z pokoju.
Stał teraz na środku mieszkania, kilka kroków ode mnie.
-Po co te wszystkie kłamstwa…
Patrzył na mnie, widziałam w jego
oczach żal. Tak jakby zawiódł się na mnie. A przecież to ja zawiodłam się na
nim.
-Chcę c i wytłumaczyć.- Podszedł
do mnie kilka kroków. Chciałam się cofnąć, ale stałam jak wrośnięta w ziemię- To,
co zrobiłem… To było głupie i nieprzemyślane. Ale z twoją pomocą chciałem to
wszystko odkupić, odkupić swe winy. Może… Chciałem udowodnić, że jestem godzien życia w Asgardzie, w pałacu Odyna.
Loki stał teraz bardzo blisko,
patrząc mi w oczy i spokojnie wypowiadając słowa usprawiedliwienia.
-Loki…
-Wiem, co myślisz, ale to nie tak.
Ja nie zabiłem Thora. Ani Odyna.- Ubiegł mnie, nie pozwalając mi zacząć.
-Jedna zbrodnia pociąga za sobą
kolejne. Ludzie nie zmieniają się od tak- wyszeptałam, czując, że na nic więcej
mnie nie stać.
-Meg, nie wiesz wszystkiego. Nie
wiesz jak to jest, gdy czujesz się odrzucona, niechciana. I to nawet nie jest
twoja wina. Nie masz na to wpływu i miotasz się, nie wiedząc co zrobić.- Loki
zaczął mówić i mówić, jakby zrzucał z siebie ciężar tych słów. Widziałam w jego
oczach smutek, którego nie chciałam widzieć. Widziałam w jego oczach ból i
chciałam, aby zniknął. Nie chciałam tego, ale zrobiło mi się go żal. Czułam
wręcz namacalnie jego uczucia i to powodowało, że zaczynałam choć trochę lepiej
go rozumieć. Ale nie miałam zamiaru go usprawiedliwiać. Nie powinnam. To nic
nie znaczyło.
-Wiesz co to znaczy widzieć w
oczach swojego ojca żal i rozczarowanie? Odrzucenie? Bo nie jesteś tym, kim on
chciałby, żebyś był?- Jego głos stawał
się coraz bardziej rozpaczliwy. Patrzyłam mu w oczy, które przez chwilę, tę
jedną chwilę były prawdziwe.
Wreszcie Loki jakby się opanował,
uspokoił. Odwrócił ode mnie wzrok, odetchnął kilka razy i znów patrzył na mnie
zwyczajny, dawny książę Asgardu.
-Gdy tylko udasz się ze mną do
Asgardu, zgładzimy Jotunheim, Hodura, a potem zaprowadzę pokój we wszystkich
krainach. To wszystko się skończy z twoją pomocą, Megan- mówił do mnie już spokojnym,
łagodnym głosem. Hipnotyzował mnie, czarował, a ja się temu poddawałam, choć
nie chciałam. Jego oczy wwiercały się we mnie. Czułam jego bliskość, nasze
ciała były oddalone od siebie tylko o kilka centymetrów.-Możemy tyle razem
zrobić. Wyobraź sobie- ty i ja. Potęga i siła w jednym, panująca razem.
-Wiesz, że nie na tym mi
zależy.-Odwróciłam od niego wzrok, czując, że za chwilę zrobię coś, czego będę
żałować. Patrzył na mnie z taką nadzieją, mówił tak pięknie, jego zapach
odurzał mnie a obecność przyciągała.
-Jesteś taka sama, jak ja…-
powiedział cichym, lekko zachrypniętym głosem, który lubiłam słyszeć- bez
politowania, bez krzty drwiny. Ujął mnie pod brodę delikatnie, tak, abym znów
patrzyła w jego zielone oczy.
Przysunęłam się do niego bezwiednie,
nie myśląc o niczym. On także to zrobił. Zamknęłam oczy i poczułam muśnięcie
jego warg na swoich ustach. Pocałunek trwał krótko, ale mnie jakby poraził
prąd. Na chwilę się od siebie oderwaliśmy, rzuciliśmy sobie krótki spojrzenie. Nie
miałam jednak czasu na analizowanie tego, na zastanowienie się. Znów złączył
nas pocałunek, tym razem głębszy i dojrzalszy. Loki był szorstki i brutalny,
ale mnie to nie przeszkadzało, chciałam więcej. Rozchyliłam wargi, chcąc poczuć
smak jego ust. W chwili uniesienia, gdy już mieliśmy rzucić się sobie w
ramiona, gdy poczułam, ze chcę go objąć i nie puszczać, poczułam, ze to, co
jest między nami, to kłamstwo.
Przerwałam brutalnie pocałunek i
odsunęłam się do niego gwałtownie. Spojrzał na mnie, zbity z tropu, jego klatka
piersiowa szybko się unosiła, tak samo jak moja.
-Nie jestem taka sama, jak ty- wyrzuciłam
te słowa z siebie, kładąc nacisk na pierwszą część zdania- Jesteś mordercą, a
ja nie mam zamiaru ci pomagać. Nic się nie skończy, bo nic się nie zacznie.
Nigdzie z Tobą nie idę.
-Nic nie rozumiesz- warknął i złapał
mnie za ramię. Wtedy kurtyna opadła i zobaczyłam, jak Loki przeobraża się w
potwora, chcącego mnie wykorzystać do własnych celów.
Zdenerwowana, wyrwałam się i
machnęłam ręką w jego stronę, chcąc go uderzyć- zamiast tego uwolniłam swoją
moc i silny, mroźny wiatr odrzucił go ode mnie. Loki uderzył o podłokietnik kanapy
i osunął się na podłogę.
-Jesteś taka sama- wysyczał wściekle,
podnosząc się z ziemi.- Nie zrzucaj całej winy na mnie. Byłaś gotowa pójść za
mną i zniszczyć, zetrzeć na popiół całą swoja rasę…- wyrzucał te słowa z jadem.
-Dość!- krzyknęłam i w jego stronę
poszybowały odłamki lodu. Kilka go trafiło, zostawiając na jego skórze, cienkie
czerwone rany. Jego biała koszula w kilka miejscach zrobiła się czerwona.
-Odejdź stąd.- Ledwie oddychałam,
zdenerwowana, wściekłość zatykała mi gardło, ręce i nogi się trzęsły.
-Stworzyłem bezmyślna istotę do
zabijania, która zwróciła się przeciw mnie. Jesteś nieobliczalna, a taki ktoś
nie jest mi potrzebny.- Nie musiał krzyczeć, aby wyrazić swoją wściekłość.
Widziałam w jego oczach rozczarowanie i pogardę. W tych samych oczach, w
których widziałam smutek, ból, pożądanie. Spojrzenie, dla którego nieomal
porzuciłam swoje życie, które sprawiało, że topniałam i byłam skłonna okazywać
mu litość oraz współczucie. Jak bardzo te dwie twarze się od siebie różniły.
- Żałuję, że zmarnowałem na ciebie
tyle czasu.
Odwrócił ode mnie wzrok i wypadł z
mieszkania. Trzask drzwi jeszcze długo brzmiał w moich uszach.
________________________________________________________
Dobra, rozwaliłam kanon, brawo dla mnie. Pokręciłam totalnie, misz masz na całego. Mam nadzieję, że nikt mnie za to nie zlinczuje... Nie wiem, czy takie zabiegi są dozwolone O.o Mam nadzieję, że to nie jest jakaś straszna zbrodnia, a wam, moi czytelnicy, się to podoba...
Eh, nie wiem teraz jak wybrnąć z tej sytuacji. Tak, jak dla moich bohaterów, tak samo i dla mnie są to trudne chwile.
Szykujcie się teraz na spora dawkę nudy. Zdecydowałam się na pewne zabiegi i mam nadzieję, że nie zanudzicie się na śmierć przy czytaniu ich.
Jak zwykle dziękuje za wszystkie wasze komentarze i słowa otuchy.
Trzymajcie się i do następnego, lecę oglądać mecz :)
Jak to zawaliłas? Czytałam z zapartym tchem. Boże, dziewczyno co Ty ze mną zrobilas w tym momencie? To było... Ehh.. Aż mi slow brakuje. Jestem w szoku. Początek był taki spokojny, nie zwiastujący nic podobnego co wydarzyło się później.. A wtedy, Loki - smutny, zalujacy przeszłości, ze poczułam się tak jak Megan - oczarowana, omotana i te spojrzenie... Piękne, zielone oczy! No i pocałunek, to jak opisalas ten moment zwalił mnie z nóg... Chyle czola ^^ masz we mnie nieodzowną fankę :-) Meg się zdenerwowala i poleciał lód, niebezpiecznie. Oni naprawdę do siebie pasują, a te zgrzyty miedzy nimi jeszcze bardziej będą ich zbliżać. Uwielbiam! Czekałam, czekałam aż się doczekalam :-). Warto było. Teraz aby do następnego. Życzę weny i pozdrawiam ciepło :*
OdpowiedzUsuńNo wiesz, trochę porąbałam z kanonem, Hodur, Baldur i wgl...
UsuńAle jeśli ci się podobało, to mi bardzo miło :)
Naprawde, kolejny raz się ciesze, że możesz tak wczuć się w postaci... To dla mnie największy komplement :)
Właśnie co do pocałunku się strasznie obawiałam, czy to nie za szybko, nie za słabo, nie za infantylnie. Jesli zwalił z nóg... Matko, to nie wiem co napisać.
Nie musisz chylić czoła, ja chylę czoła tobie i również jestem twoją fanką :D
Słodzimy sobie, oj słodzimy...
Dziękuję ci bardzo, kolejny raz, ale będę nadal dziękować. To dla mnie bardzo ważne. Dajesz mi wsparcie i wiem, że nie jestem idealna, ale staram się. Naprawdę dziękuję. Może kiedyś dojdę do takiego poziomu jak ty... Ale minie jeszcze wiele czasu i na pewno nie stanie się to w tej historii. Ale i tak ciesze się z każdym komentarzem, z każdym słowem otuchy.
Serce rośnie, ach :D
Pozdrawiam!
Do mojego poziomu? Kochana, Ty masz bardzo wysoki poziom, a ja po przeczytaniu tego rozdziału miałam myśli, żeby usunąć swojego bloga XD. To jeden z najlepszych rozdzialow tutaj, nie żeby poprzednie były gorsze ale ten jest taki dynamiczny. A pocałunek wyszedł naprawdę świetnie, wczulam się. Naprawdę potrafię się tu wczuć w Megan, po prostu dobrze opisujesz daną chwile, dane odczucie. Jak np kiedy złapała za łyżkę.. XD
UsuńJa również Ci dziękuje, bo Twoje komentarze także dają mi dużo otuchy i zawsze na nie czekam niecierpliwie. :-). Buziaki, pozdrawiam!
Nawet tak nie myśl... To co ja mam powiedzieć, czytając każdy twój kolejny rozdział?
UsuńOh, najlepszy, to się nie spodziewałam :D Oby kolejne były jeszcze lepsze, ale na to się nie zanosi...
Hmm, taaak, łyżka... Boże, dziwne rzeczy mi po głowie chodzą xD
Ja na twoje komentarze czekam z równym zniecierpliwieniem.
Dziękuję jeszcze(i jeszcze) raz... :)
Padłam ze śmiechu na jednym kawałku XD Wiesz jak rozwalić człowieka XD
OdpowiedzUsuńA rozdzialik cudowny!
Nie dziwię się, że masz problemy z kontynuacją. Też bym miała, a tak właściwie to mam.
Ale wracając do cb. Nie mogę się doczekać dalszych kłopotów ;)
Pozdrawiam,
Viv
Taa... Oby to moje opowiadanie nie stało się jakimś pastiszem xDD
UsuńDobra, jakoś to rozkręcę, moze mi się uda :)
No ja nie wiem jak to z tymi kłopotami będzie, bo na razie to się szykuje trudna przeprawa przez życie codzienne.
Dziękuję za opinie, pozdrawiam :)
"I zaczęłam pełzać w stronę łazienki." <--- co zaczęła robić? Bogowie... Chyba chciałaś napisać "pełznąć", jednakże... Koniecznie to poprawić- koniecznie!
OdpowiedzUsuń"Od razu doskoczyłam do łóżka i pochyliłam się nad nim." - nie ma co, energiczna dziołcha, najpierw pełza, później robi przysiady, idzie i na końcu skacze O.o
"-On nie podawał się za mojego brata, on jest nim" - po pierwsze bardzo rzucające się w oczy, powtórzenie "on" następnie zły szyk w ostatniej części wypowiedzenia. Powinnaś napisać: " -On nie podawał się za mojego brata- jest nim" lub zmienić pierwszą część i napisać "-Nie podawał się za mojego brata, on nim jest " [ze zmianą szyku, ze względu na to, że zastosowany przez ciebie szyk zaburza to zdanie]
"Potem jednak Wszechojciec" <---> Jednak potem Wszechojciec
sama popatrz na zacytowany fragment i na moją propozycję, kolejny raz szyk ci się myli, ale przynajmniej przecinki dajesz w dobrych miejscach.
"stracił wszystkich swoich trzech najukochańszych synów" - Nadmiar słów. Bez wyrazu "trzech" będzie lepiej brzmiało.
A i bez wyrazu "wszystkich" bo jeśli wszystkich to nie trzech, a jeśli trzech to nie wszystkich. Rozumiesz? Podobne zestawienie jest błędne, a wystarczyłoby napisać: stracił swoich najukochańszych synów"
"Patrzył na mnie i widziałam w jego oczach żal." - zły łącznik w zdaniu. Lepiej było dać przecinek w środku niż to nieszczęsne "i", które tu nic nie wniosło.
No i treść...
Dobre, choć mam wrażenie, że to taki jeden, zwyczajny dzień, ty na koniec dowalasz do pieca, Nic nie pokręciłaś, wyszło ładnie, składnie i logicznie. Czasem tylko wkradają ci się drobne błędy, ale one nie mają wpływu a fabułę.
Bardzo spodobał mi się fragment pocałunku głównych bohaterów, umieściłaś w nim wiele uczuć. Świetnie, aż ci pozazdrościłam, szkoda tylko, że ci twoje nie są dla siebie tacy mili i w końcu się pokłócili... Mam jednak nadzieję, że wkrótce się zejdą...I nie mam na myśli ich współpracy w niesieniu zniszczenia, a raczej związku, który mógłby wnieść wiele dobrego. Scena pocałunku to ładny wstęp do opisania rodzącego się pomiędzy nimi uczucia, pewnych wahań, wątpliwości, a mimo wszystko niemal namacalnej, magnetycznej mocy przyciągania, jaka już między nimi jest.
Ah...aż się rozmarzyłam. Czekam na newsa. Pozdrawiam!
Ale mi wstyd, że tyle błędów... Już poprawiam, faktycznie, nie wszystko jest logiczne, czasem chcę umieścić tyle słów, tak bardzo rozbudować opis, że aż przesadzam.
UsuńDziękuję ci za te cenne uwagi, ale aż mi się głupio zrobiło xD Ale bardzo dobrze, trzeba mi wytykać błędy.
Ciesze się, że rozdział jako tako mi się udał. Ale teraz będzie dużo zwyczajnych dni, bo skupiam się na czymś innym :/ Będzie nuda... Mam tylko nadzieję, że jakoś fajnie mi się uda wszystko poskładać.
Nie masz mi czego zazdrościć, bo sama świetnie oddajesz wszystkie emocje. Jesli o mnie chodzi, to staram się po prostu nie popaść w kicz i zbytni romans. Mam już pewne pomysły, jak to dalej rozwinąć, ale mam problem z rozwiązaniem tego tak, aby było wiarygodne. No cóż, sama ocenisz moje wysiłki :)
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!
Zbytni kicz i romans...
UsuńHuh... mamy wiele wspólnego, ja również nie chcę w to popadać, dlatego czasem odchodzę od pewnych spraw i ucinam sceny, które mogłyby być prawdziwie romantyczne, ale to też kwestia tego, że nie zawsze potrafię o tym pisać. Brak mi romantyzmu i doświadczeń romantycznych, dlatego moje pisanie wygląda tak, a nie inaczej. Jesli zaś chodzi o uczucia, kiedyś nie pisałam o nich tak dobrze, moje opowiadania były raczej puste, dopiero przy pisaniu opowiadań typu hentai [a raczej porno] ktoś mi dał reprymendę, ze powinnam też wspominać o uczuciach, a nie tylko pustym pisaniu co kto zrobił. Dlatego teraz staram się koncentrować na emocjach, jak wychodzi, sama już widzisz.
Podobne komentarze zawsze są dobre, wiele można sie dowiedzieć i sporo można podciagnąć w swych umiejętnościach.
Cieszę się, ze mój spory komentarz cię nie załamał - kiedyś miałam tak, ze ludzie się załamywali po komentach ode mnie XD ale widzę że jesteś taka jak ja, przyjmujesz wszystko na klatę i bierzesz z tego wiele nauki. Bardzo mnie to cieszy
Te hentaje xD Ta, opowiadanie o Lokim na początku właśnie tak wyglądało... xD Ale nie pójdę w tym kierunku :D
UsuńTez tak uważam, oczywiście nie jest to miłe- czytanie o swoich błędach jest trochę dołujące, ale wiem, że nie robisz tego w złej wierze, zwłaszcza, że ja tez potrafię dowalić, gdy w w czyimś opowiadaniu jest kupa błędów( szczególnie, gdy są to głupie błędy). Nie ma co się załamywać, tylko poprawiać to, co trzeba. Jestem wdzięczna, że potrafisz szczerze wytknąć mi błędy, bo wiem, że z uwagą czytasz moje rozdziały i próbujesz mi pomóc. Każdy komentarz jest według mnie na wagę złota(chyba, że to spam).
Dziękuje jeszcze raz!
Wybacz za zapłon ten brak czasu . . . świetny rozdział nie rozumiem czemu uważasz że coś jest z nim nie tak wszystko jest okay Najpierw taki spokój i wgl nastrojowe a potem z buta pocałunek omg hahahaha nie nie wiem czemu się śmieje po prostu jakiś taki zajebisty no XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Lupin
A dziękuję bardzo xD Starałam się, aby mi się udało :D
UsuńPrzepraszam, że tak późno komentuje ale mam tyle na głowie... Rozdział świetny. Meg się nie dała! A Loki się wkurzył no i dobrze. Wiadomo, że chciał wykorzystać ją do swoich celów a co by innego. Przecież to sam bóg kłamstwa. Ale jaki pociągający xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ev
A nie ma najmniejszego problemu :)
UsuńNo pociągający... Bardzo mnie do niego ciągnie i teraz pytanie jak to rozwiązać :D
Dziękuję bardzo!
Okey... daj mi chwilę czasu, musi to do mnie dojść.
OdpowiedzUsuńJak to możliwe, że dałaś w tym samym rozdziale tyle radości (dla mnie), i tyle smutku jak i zarazem zaskoczenia (dla mnie).
Jak ja się ucieszyłam, że oni w końcu się pocałowali <3
Ale...
Loki... on tak wyszedł i... w sumie nie wiem dlaczego, ale chcę żeby się przespali (pewnie przez moją siostrę bo czytałam jej jedno opowiadanie o Lokim).
Naprawdę świetny rozdział kocham <3
Weny życzę i zapraszam do siebie jeżeli tylko chcesz przeczytać nowy rozdział :)
Ciesze się, że sprawiło ci to radość. Co prawda, nie mogło byc tak kolorowo i długo w sumie nie będzie. Ale i tak... dla mnie to też była bardzo ważna chwila.
UsuńAhaha, no nie chcę zrobić z tego pornucha :D Choc gdzies tam cos w podobie mam... Ale nie będę tego publikować :D No cóż... Różne są plany.
Dziękuje bardzo i pozdrawiam a u cb już byłam i skomentuje niebawem.
Przepraszam, za tak późny komentarz!
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny.
Spokojnie, spokojnie...i nagle ten pocałunek, no po prostu się rozpłynęłam.
Pozdrawiam!
No to bardzo dobrze, na tym mi zależało, aby czytelniczkom miękły serducha :)
UsuńDziękuję bardzo za komentarz :)
Ile emocji! To było naprawdę piękne! Aż nie wiem co mogę jeszcze napisać. Dech mi w piersiach zaparło po prostu :D
OdpowiedzUsuńMiło mi to czytać :D Dziękuję!
UsuńTekst o rannym ptaszku przypomniał mi kawał o kapciach.
OdpowiedzUsuńMegan, wszystkie rozczulamy się nad Lokim, równie dobrze możesz przestać z tym walczyć. Teraz to miota lodem, pogadamy, jak Loki zrobi minę zbitego szczeniaka ;)
Rzeczywiście zrobiłaś spore przemeblowanie w marvelowskim kanonie, ale... to marvelowski kanon, tam się nie takie rzeczy działy :D