expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

wtorek, 14 października 2014

Rozdział 7



Po nocy spędzonej na kanapie przyszła mi do głowy myśl, jak właściwie Loki wytrzymywał na niej. Ja rano nie wstałam. Ja się zsunęłam z kanapy. I zaczęłam pełznąć w stronę łazienki. Zatrzymałam się mnie więcej na granicy miękkiego dywanu, opierając policzek o zimne panele. Zaraz sobie przypomniałam, że Loki jest ranny i wypadałoby do niego zajrzeć. Z trudem podniosłam się z podłogi. Musiało to wyglądać naprawdę komicznie, dobrze, że ten socjopata mnie nie widział, miałby ze mnie polewkę do końca życia.

Wykonałam kilka skłonów i przysiadów, jednak wcale się od tego lepiej nie poczułam. Byłam okropnie poskręcana. Jeszcze nie do końca przytomna położyłam dłoń na klamce i weszłam do sypialni.

Bóg już nie spał.

-A co z ciebie taki ranny ptaszek?- zaczepiłam go, wyciągając z szafy jakąś koszulkę, bo właśnie sobie uświadomiłam, że jestem półnaga.

-Ptaszek żaden, ale ranny- owszem- odpowiedział słabym głosem.

Od razu doskoczyłam do łóżka i pochyliłam się nad nim.

-Co ci jest?- Właściwie nie musiał odpowiadać, bo gdy tylko odkryłam pościel, zobaczyłam zakrwawiony opatrunek.

-Chyba rana się otworzyła- odpowiedział i syknął, gdy jej dotknęłam.

-Poczekaj, dobrze?- Popędziłam w stronę wyjścia.

-Nigdzie się nie wybieram- usłyszałam za sobą.

I znów proces się powtarzał. Wpadłam do łazienki i zauważyłam, że mój zapas bandaży gwałtownie zmalał. Została mi już ostatnia rolka. Potem zamoczyłam czyste ręczniki i wróciłam do Lokiego.

Natychmiast zdjęłam mu stary opatrunek i znów przemyłam ranę. Zaczęła krwawić, ale nie tak bardzo, jak wczoraj.

Po jej oczyszczeniu, położyłam na niej dłonie.

- Nie rób tego.- Loki zaprotestował, ale ja już zamknęłam oczy i zaczęłam recytować czar. Stało się to, co poprzednim razem: wydobywający się chłód spod moich palców, kompletnie się zatraciłam, nie odczuwając żadnych bodźców zewnętrznych. Był tylko chłód i mój głos.

To wszystko nagle przerwał ból w nadgarstku. Wybudziłam się niczym ze snu i otworzyłam oczy. Palce Lokiego wbijały się w przegub mojej dłoni. Wyrwałam się i zaczęłam rozmasowywać rękę. Po uchwycie boga, na skórze zostały mi czerwone pręgi.

-Co ty robisz? -fuknęłam na niego, nie przerywając rozcierania bolącego miejsca. Zaskoczyła mnie jego nagła reakcja.

- Co ja wyprawiam? Co ty wyprawiasz?!- Wyrzucał z siebie słowa ze złością. Gromił mnie wzrokiem, jakbym zrobiła coś niewłaściwego.

-Przecież dobrze się czuję- odparłam- Natomiast ty wręcz przeciwnie. Próbuję ci pomóc, więc jeśli nie chcesz okazać mi choć odrobiny wdzięczności, to przynajmniej nie przeszkadzaj.- Wstałam z łóżka, zaciskając pięści ze złości. Byłam rozdrażniona i rozgoryczona.

-Słuchaj, nie będziesz…

-Daj mi działać, uszanuj mój wysiłek!- Przerwałam mu. Słowa niekontrolowanie zaczęły wypływać z moich ust. Przestałam się powstrzymywać, jak zwykle zbyt szybko się zdenerwowałam- Tyle dla ciebie poświęciłam i co mi po tym? Nic! Robię wszystko, czego ode mnie wymagasz. Było mi wszystko jedno, ale teraz już nie jest! Zaczynam żałować, że cię poznałam, poddałam ci się i nie zostawiłam tam, rannego, żebyś się wykrwawił!

Nie czekałam na to, co powie, na jego reakcję. Może i powiedziałam o kilka słów za dużo, ale należało mu się. Do tej pory musiałam wszystko w sobie tłumić. A teraz wreszcie mogłam wykrzyczeć mu w twarz to, co czuję, co pewnie i tak go nie obchodziło.

Z impetem zatrzasnęłam drzwi za sobą i kopnęłam ze złości, stojący na mojej drodze, fotel, który przesunął się ze zgrzytem po panelach, zostawiając w nich rysę.

Opadłam na kanapę i oparłam głowę na kolanach.

Dlaczego ten idiota nie mógł docenić tego, co dla niego robię? Moja frustracja chyba w tym momencie sięgnęła granic. Tak bardzo się starałam, nawet nie wiem dlaczego. Chciałam, żeby traktował mnie jak równą sobie, przecież byliśmy tacy sami…

Nie, nie byliśmy. Łączyła nas tylko ta sama rasa, to samo miejsce pochodzenia.

Złapałam się oparcia kanapy i wstałam z niej. Powinnam przestać się nad sobą użalać. Od początku było wiadomo, że ja nie jestem dla niego kimś ważnym.

Powinnam odrzucić to od siebie i do niego wrócić. Przecież potrzebował mojej pomocy. Już miałam iść do niego, ale coś mnie powstrzymało.

Do cholery, niech się trochę pomęczy. Dlaczego mam być na każde jego zawołanie? Nie, koniec z tym.

Teraz powinnam zrobić coś dla siebie.

Udałam się do łazienki, aby wziąć upragniony prysznic. Zmyłam z siebie resztki zaschniętej krwi, umyłam porządnie włosy. Tego mi było trzeba, letniej wody, która wreszcie rozluźniła moje napięte mięśnie.

Wytarłam się do sucha, nałożyłam na siebie lekki, czarny szlafrok i poszłam do kuchni. Powinnam przygotować coś do jedzenia. Spojrzałam na zegar wiszący na ścianie obok lodówki i z zaskoczeniem odkryłam, że było południe. Dobrze, że dziś niedziela. Nie mogłabym pójść tak po prostu do pracy po tak wielu atrakcjach. Każdy musiałby ochłonąć.

Szybko pochłonęłam przygotowany przez siebie omlet, natomiast Loki musiał zadowolić się rosołem z kostki. Tak, robiłam mu obiad. Żenujące z mojej strony. Powinnam się na niego wypiąć i koło łóżka zostawić miskę z wodą i suchy chleb, jak psu.

Podczas gdy zupa się gotowała, ja wślizgnęłam się cicho do sypialni, musiałam się ubrać. Na całe szczęście, bóg zasnął. Przynajmniej tyle dobrego. Rozsunęłam, jak najciszej mogłam, drzwi szafy i wyjęłam czyste ubranie. Wyszłam z pokoju tak samo cicho, jak weszłam i ubrałam się. Potem rozczesałam jeszcze wilgotne włosy i sprawdziłam, czy zupa jest już gotowa.

Po jakimś czasie mogłam już nalać gorący obiad do miski. Wpatrywałam się w rosół z napięciem i biłam się z myślami- iść czy nie iść. Jak widać, nie mogłam zdecydować się nawet w kwestii podania Lokiemu zupy pod nos. Jak cudem więc miałam zdecydować czy udać się z nim do Asgardu czy nie?

-Ekhm- odwróciłam się na dźwięk jego głosu.

-Co tu robisz?- warknęłam i ruszyłam w jego stronę- Miałeś leżeć…

-Dobrze się czuję- odparł.

Miałam dość jego kaprysów.

-Nawet raz nie możesz mnie posłuchać, co?

-Już się nasłuchałem wystarczająco. Po za tym, sama zobacz- zaczął odwijać bandaż. Przybrałam zniecierpliwioną postawę i czekałam ukrywając, jak bardzo ciekawi mnie to, co zaraz miałam zobaczyć. Zdziwiłam się na widok tego, co ujrzałam- po głębokiej ranie, przechodzącej na wylot, została tylko cienka, różowa szrama. Oglądałam żebra Lokiego pod wszystkimi kątami- rana od jednego końca do drugiego była niemal całkowicie zagojona.

-To twoja zasługa.- Podniosłam wzrok na boga, ale na jego twarzy nie zauważyłam kpiącego ani ironicznego uśmiechu. Wyglądało na to, że mówił szczerze.

-Eee tam…- Machnęłam lekceważąco ręką, zaskoczona jego wypowiedzią. Czy on mnie pochwalił?

Staliśmy tak przez chwilę naprzeciw siebie i patrzyliśmy w podłogę.

-No dobra, teraz coś może zjesz, a potem się wykąpiesz. Siadaj- Skinęłam dłonią w stronę kanapy i poprawiłam nerwowo kołnierzyk swojej koszuli, czując, jak zaciska się wokół mojej szyi.

- Oczywiście.- Loki wyminął mnie i usiadł.

Przyniosłam miskę i łyżkę. Postawiłam zupę na stole a łyżkę chwyciłam w dłoń i nabrałam na nią trochę płynu, nie myśląc za bardzo, co robię.

-Co ty wyprawiasz?- Zerknęłam na Lokiego, który patrzył na mnie skonsternowany.

Zwróciłam oczy na zupę a potem na łyżkę trzymaną w dłoni.

-No właśnie, co ja robię?- Patrzyłam się na nią głupkowato.

-Sam sobie poradzę.

Odłożyłam szybko łyżkę i podsunęłam obiad Lokiemu, jednocześnie odsuwając się na sam skraj kanapy.

W milczeniu patrzyłam jak je, czekając aż skończy.

-Chcesz jeszcze?- zapytałam, gdy tylko opróżnił miseczkę. Tak, pytaj się go jeszcze, idiotko, czy chce więcej. Usługuj mu i skacz dookoła niego. Na pewno zmieni wtedy o tobie zdanie.

Pokręcił przecząco głową. Szybko więc posprzątałam, wrzuciłam brudne naczynie do zmywarki i ruszyłam do łazienki. Tak, znowu chciałam mu pomóc.

-A ty gdzie idziesz?- Zatrzymałam się w połowie kroku, słysząc pytanie boga.

-No… Pomóc ci…- wydukałam.

-Chcesz wziąć ze mną kąpiel?- Posłał mi lubieżny uśmiech.

Usta zacisnęłam w wąską kreską, maskując swoje zawstydzenie. Jak on śmiał. Faktycznie, po co ja mu pomagałam, skoro potem jestem raczona takimi komentarzami.

-Nie o to mi chodziło- wycedziłam- Skoro poradzisz sobie sam…- Nie czekając na jego odpowiedź, obróciłam się na pięcie i weszłam do swojego pokoju.



Doprowadziłam swoje łóżko do porządku- pościel, prześcieradło były przesiąknięte krwią.

Właśnie skończyłam zakładać świeżą poszewkę na poduszkę, gdy do sypialni wszedł już czysty i pachnący Loki.

-Jak widzisz, dałem sobie radę- oznajmił bez ogródek, rozkładając ręce, w geście zaprezentowania się.

-Świetnie- odparłam, poprawiając kołdrę i starając się zachować bezbarwny głos.

Bóg podszedł do mnie i poczekał, aż przestane zajmować się pokryciem łóżka.

-Słuchaj- zaczął. Nie zwróciłam na niego uwagi, nie przerywałam swojego zajęcia- Jestem zły, bo wcale nie chcę, abyś tyle dla mnie poświęcała. Nie odwdzięczę ci się tym samym. Mam jeden cel i to on jest ważny.

-Po trupach do celu…- skomentowałam cicho i odwróciłam się do niego. Patrzyłam mu w oczy i szykowałam się na to, ze zaraz usłyszę prawdę. Że jestem tylko narzędziem.

-Nie do końca- zaprzeczył- Zrobię wszystko, aby nic ci się nie stało.

W pewnej chwili myślałam, że mówi to z troski o mnie, ale zaraz się opamiętałam. Nie trudno można było domyślić się jego prawdziwych pobudek.

-Musisz mnie bezpiecznie odstawić do Asgardu- wypowiedziałam swoje myśli na głos, z goryczą. Nie musiał nic mówić. Widziałam to w jego oczach.

-Mogę cię zapewnić, że będę o ciebie dbał. Nie pozwolę, abyś się źle czuła w Asgardzie. Bez mojej zgody nikt cie nawet nie tknie.- Gdy to mówił, jego dłoń odnalazła moją. Jego szczupłe palce ścisnęły moje, a jego dotyk sprawił, że ogarnął mną spokój- Jak już mówiłem, mam jeden ważny cel. Ale teraz to ty jesteś najważniejsza.

Jego słowa mamiły mnie, jego spokojny, miękki głos wpływał do moich uszu i otulał mnie, sprawiając, że naprawdę czułam się najważniejsza. Najważniejsza, dla niego…

Odchrząknęłam i wysunęłam dłoń z jego uścisku.

Jestem dla niego najważniejsza. Tuż po zamiarze zniszczenia Jotunheimu, zauważyłam z rozgoryczeniem.

Ale te słowa nadal kołatały mi się po głowie. ,,Jesteś dla mnie najważniejsza”- tak powiedział. Powiedział też ,,teraz”. A co będzie potem?

-Chyba została nam do wyjaśnienia jeszcze jedna sprawa-powiedziałam, przerywając swoje rozmyślania.

-Owszem- przytaknął- Ale to długa historia- wskazał ręką, abym usiadła. Zrobiłam to, a on zajął miejsce obok mnie.

-Kim był ten mężczyzna, podający się za twojego brata?- zapytałam, wlepiając wzrok w podłogę.

-On nie podawał się za mojego brata jest nim –westchnął- najlepiej opowiem ci wszystko od początku.- On także nie patrzył w moją stronę. Czekałam w napięciu, aż wreszcie zacznie.

-Odyn miał trzech synów: Baldura, Hodura i Thora. No i mnie… Adoptowanego syna.- wypowiedział to z wyraźną goryczą w głosie. -Hodur to ten, który nas zaatakował. Jest zły, przybył, aby się na mnie zemścić. Na pewno chce odebrać mi tron. Wiele lat temu ukrył się w Wanaheimie, gdyż ściga go Wali.

-Ale…- Nadal nic nie rozumiałam- Czemu chce się zemścić? Odebrałeś mu tron siłą? Kim jest Wali i czemu go szuka?- wyrzucałam z siebie pytania, jedno po drugim.

-Hodur jest najmłodszym z rodzeństwa. Skoro Baldur i Thor nie żyją, ja jestem władcą.

-Czemu więc chce się na tobie zemścić?- cedziłam słowa, ponownie zadając pytanie.

Loki przez kilka sekund nic nie mówił. Usłyszałam, jak głośno wciągnął powietrze.

-Zmusiłem Hodura… podstępem… aby zabił Baldura.

Te słowa przez chwilę krążyły w powietrzu, aby w końcu opaść i dotrzeć do mojej głowy.

-Co?- zapytałam zdławionym głosem.

-To było wtedy, gdy dowiedziałem się, iż nie jestem synem Odyna. Byłem zły, zrozumiałem, że nigdy nie zdobędę tronu. Mimo tego, że Thor był lekkomyślny a Baldur zbyt beztroski. Mimo tego, że byłem starszy od Hodura. Odyn mi wykrzyczał prosto w twarz, że nigdy nie dopuści do tego, abym przejął po nim tron. W chwili złości… obmyśliłem intrygę…

Baldur miał sny, zwiastujące jego śmierć. Gdy Odyn i Frigga się o tym dowiedzieli, kazali przysiąc wszystkim stworzeniom, przedmiotom, bogom, ze nie skrzywdzą Baldura. Lecz ja, pod postacią kogoś innego, dowiedziałem się od królowej, że ktoś nie złożył tej przysięgi. Była to jemioła. Zrobiłem z niej strzałę i sprawiłem, aby niewidomy Hodur użył jej. To ja go nakierowałem. Lecz wina spadła na niego.

Odyn zdenerwował się i wysłał za nim zabójcę, Walego. Hodur skrył się więc w Wanaheimie.

Jednak potem Wszechojciec dowiedział się prawdy od Norn. Odebrał mi moc… A potem umarł. Jego serce nie wytrzymało, stracił swoich trzech najukochańszych synów…- zakończył z ironią w głosie.

Słuchałam tych słów, ale nadal do mnie nie dochodziły. Wpatrywałam się w podłogę i nie mogłam nic powiedzieć. Nie mogłam oddychać. Cisza aż raniła mnie, przeraźliwy pisk rozsadzał mi czaszkę.

-Chciałem… -Głos Lokiego przerwał to bolesne odczucie- Chciałem odkupić swoje winy. Gdy tylko dowiedziałem się o tobie i twojej mocy… -Urwał, gdy wstałam gwałtownie. Dłonie mi się trzęsły. Coś nie pozwalało mi na niego spojrzeć, powiedzieć choć słowo. Ale czułam, ze coś się zbliża- to uczucie szło wzdłuż mojego ciała, aby w końcu znaleźć ujście. Zwróciłam oczy na Lokiego. Wzięłam głęboki wdech.

-W ilu kwestiach jeszcze mnie okłamałeś? O czy mi nie powiedziałeś?- zaczęłam spokojnie, ale czułam, że tylko krok dzieli mnie od furii- A Thor? Jego też zabiłeś?!- Bóg nie odpowiadał, a ja traciłam nad sobą kontrolę- Odpowiedz! Czemu?! Po co?! Jesteś… jesteś… Kłamcą i mordercą!- Nie mogłam dłużej przebywać w jego towarzystwie. Sprawiało mi ból patrzenie na niego. Jak on mógł?

Wypadłam z pokoju, trzaskając drzwiami. Dyszałam z wściekłości. Nie wiedziałam czy uciec, czy zostać. Chodziłam nerwowo wokół kuchennego stołu. To nie może być prawda, na pewno jest jakieś wytłumaczenie… To niemożliwe, można było podejrzewać go o tak wiele, ale nie o coś takiego.. Jak to, przecież chciał zniszczyć jeden z 9 światów, to oczywiste, że jest zdolny do takich rzeczy…

-Megan- Loki wyszedł z pokoju. Stał teraz na środku mieszkania, kilka kroków ode mnie.

-Po co te wszystkie kłamstwa…

Patrzył na mnie, widziałam w jego oczach żal. Tak jakby zawiódł się na mnie. A przecież to ja zawiodłam się na nim.

-Chcę c i wytłumaczyć.- Podszedł do mnie kilka kroków. Chciałam się cofnąć, ale stałam jak wrośnięta w ziemię- To, co zrobiłem… To było głupie i nieprzemyślane. Ale z twoją pomocą chciałem to wszystko odkupić, odkupić swe winy. Może… Chciałem udowodnić, że jestem godzien życia w Asgardzie, w pałacu Odyna.

Loki stał teraz bardzo blisko, patrząc mi w oczy i spokojnie wypowiadając słowa usprawiedliwienia.

-Loki…

-Wiem, co myślisz, ale to nie tak. Ja nie zabiłem Thora. Ani Odyna.- Ubiegł mnie, nie pozwalając mi zacząć.

-Jedna zbrodnia pociąga za sobą kolejne. Ludzie nie zmieniają się od tak- wyszeptałam, czując, że na nic więcej mnie nie stać.

-Meg, nie wiesz wszystkiego. Nie wiesz jak to jest, gdy czujesz się odrzucona, niechciana. I to nawet nie jest twoja wina. Nie masz na to wpływu i miotasz się, nie wiedząc co zrobić.- Loki zaczął mówić i mówić, jakby zrzucał z siebie ciężar tych słów. Widziałam w jego oczach smutek, którego nie chciałam widzieć. Widziałam w jego oczach ból i chciałam, aby zniknął. Nie chciałam tego, ale zrobiło mi się go żal. Czułam wręcz namacalnie jego uczucia i to powodowało, że zaczynałam choć trochę lepiej go rozumieć. Ale nie miałam zamiaru go usprawiedliwiać. Nie powinnam. To nic nie znaczyło.

-Wiesz co to znaczy widzieć w oczach swojego ojca żal i rozczarowanie? Odrzucenie? Bo nie jesteś tym, kim on chciałby, żebyś był?-  Jego głos stawał się coraz bardziej rozpaczliwy. Patrzyłam mu w oczy, które przez chwilę, tę jedną chwilę były prawdziwe.

Wreszcie Loki jakby się opanował, uspokoił. Odwrócił ode mnie wzrok, odetchnął kilka razy i znów patrzył na mnie zwyczajny, dawny książę Asgardu.

-Gdy tylko udasz się ze mną do Asgardu, zgładzimy Jotunheim, Hodura, a potem zaprowadzę pokój we wszystkich krainach. To wszystko się skończy z twoją pomocą, Megan- mówił do mnie już spokojnym, łagodnym głosem. Hipnotyzował mnie, czarował, a ja się temu poddawałam, choć nie chciałam. Jego oczy wwiercały się we mnie. Czułam jego bliskość, nasze ciała były oddalone od siebie tylko o kilka centymetrów.-Możemy tyle razem zrobić. Wyobraź sobie- ty i ja. Potęga i siła w jednym, panująca razem.

-Wiesz, że nie na tym mi zależy.-Odwróciłam od niego wzrok, czując, że za chwilę zrobię coś, czego będę żałować. Patrzył na mnie z taką nadzieją, mówił tak pięknie, jego zapach odurzał mnie a obecność przyciągała.

-Jesteś taka sama, jak ja…- powiedział cichym, lekko zachrypniętym głosem, który lubiłam słyszeć- bez politowania, bez krzty drwiny. Ujął mnie pod brodę delikatnie, tak, abym znów patrzyła w jego zielone oczy.

Przysunęłam się do niego bezwiednie, nie myśląc o niczym. On także to zrobił. Zamknęłam oczy i poczułam muśnięcie jego warg na swoich ustach. Pocałunek trwał krótko, ale mnie jakby poraził prąd. Na chwilę się od siebie oderwaliśmy, rzuciliśmy sobie krótki spojrzenie. Nie miałam jednak czasu na analizowanie tego, na zastanowienie się. Znów złączył nas pocałunek, tym razem głębszy i dojrzalszy. Loki był szorstki i brutalny, ale mnie to nie przeszkadzało, chciałam więcej. Rozchyliłam wargi, chcąc poczuć smak jego ust. W chwili uniesienia, gdy już mieliśmy rzucić się sobie w ramiona, gdy poczułam, ze chcę go objąć i nie puszczać, poczułam, ze to, co jest między nami, to kłamstwo.

Przerwałam brutalnie pocałunek i odsunęłam się do niego gwałtownie. Spojrzał na mnie, zbity z tropu, jego klatka piersiowa szybko się unosiła, tak samo jak moja.

-Nie jestem taka sama, jak ty- wyrzuciłam te słowa z siebie, kładąc nacisk na pierwszą część zdania- Jesteś mordercą, a ja nie mam zamiaru ci pomagać. Nic się nie skończy, bo nic się nie zacznie. Nigdzie z Tobą nie idę.

-Nic nie rozumiesz- warknął i złapał mnie za ramię. Wtedy kurtyna opadła i zobaczyłam, jak Loki przeobraża się w potwora, chcącego mnie wykorzystać do własnych celów.

Zdenerwowana, wyrwałam się i machnęłam ręką w jego stronę, chcąc go uderzyć- zamiast tego uwolniłam swoją moc i silny, mroźny wiatr odrzucił go ode mnie. Loki uderzył o podłokietnik kanapy i osunął się na podłogę.

-Jesteś taka sama- wysyczał wściekle, podnosząc się z ziemi.- Nie zrzucaj całej winy na mnie. Byłaś gotowa pójść za mną i zniszczyć, zetrzeć na popiół całą swoja rasę…- wyrzucał te słowa z jadem.

-Dość!- krzyknęłam i w jego stronę poszybowały odłamki lodu. Kilka go trafiło, zostawiając na jego skórze, cienkie czerwone rany. Jego biała koszula w kilka miejscach zrobiła się czerwona.

-Odejdź stąd.- Ledwie oddychałam, zdenerwowana, wściekłość zatykała mi gardło, ręce i nogi się trzęsły.

-Stworzyłem bezmyślna istotę do zabijania, która zwróciła się przeciw mnie. Jesteś nieobliczalna, a taki ktoś nie jest mi potrzebny.- Nie musiał krzyczeć, aby wyrazić swoją wściekłość. Widziałam w jego oczach rozczarowanie i pogardę. W tych samych oczach, w których widziałam smutek, ból, pożądanie. Spojrzenie, dla którego nieomal porzuciłam swoje życie, które sprawiało, że topniałam i byłam skłonna okazywać mu litość oraz współczucie. Jak bardzo te dwie twarze się od siebie różniły.

- Żałuję, że zmarnowałem na ciebie tyle czasu.

Odwrócił ode mnie wzrok i wypadł z mieszkania. Trzask drzwi jeszcze długo brzmiał w moich uszach.
________________________________________________________
Dobra, rozwaliłam kanon, brawo dla mnie. Pokręciłam totalnie, misz masz na całego. Mam nadzieję, że nikt mnie za to nie zlinczuje... Nie wiem, czy takie zabiegi dozwolone O.o Mam nadzieję, że to nie jest jakaś straszna zbrodnia, a wam, moi czytelnicy, się to podoba...
Eh, nie wiem teraz jak wybrnąć z tej sytuacji. Tak, jak dla moich bohaterów, tak samo i dla mnie są to trudne chwile.
Szykujcie się teraz na spora dawkę nudy. Zdecydowałam się na pewne zabiegi i mam nadzieję, że nie zanudzicie się na śmierć przy czytaniu ich.
Jak zwykle dziękuje za wszystkie wasze komentarze i słowa otuchy. 
Trzymajcie się i do następnego, le oglądać mecz :) 

21 komentarzy:

  1. Jak to zawaliłas? Czytałam z zapartym tchem. Boże, dziewczyno co Ty ze mną zrobilas w tym momencie? To było... Ehh.. Aż mi slow brakuje. Jestem w szoku. Początek był taki spokojny, nie zwiastujący nic podobnego co wydarzyło się później.. A wtedy, Loki - smutny, zalujacy przeszłości, ze poczułam się tak jak Megan - oczarowana, omotana i te spojrzenie... Piękne, zielone oczy! No i pocałunek, to jak opisalas ten moment zwalił mnie z nóg... Chyle czola ^^ masz we mnie nieodzowną fankę :-) Meg się zdenerwowala i poleciał lód, niebezpiecznie. Oni naprawdę do siebie pasują, a te zgrzyty miedzy nimi jeszcze bardziej będą ich zbliżać. Uwielbiam! Czekałam, czekałam aż się doczekalam :-). Warto było. Teraz aby do następnego. Życzę weny i pozdrawiam ciepło :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, trochę porąbałam z kanonem, Hodur, Baldur i wgl...
      Ale jeśli ci się podobało, to mi bardzo miło :)
      Naprawde, kolejny raz się ciesze, że możesz tak wczuć się w postaci... To dla mnie największy komplement :)
      Właśnie co do pocałunku się strasznie obawiałam, czy to nie za szybko, nie za słabo, nie za infantylnie. Jesli zwalił z nóg... Matko, to nie wiem co napisać.
      Nie musisz chylić czoła, ja chylę czoła tobie i również jestem twoją fanką :D
      Słodzimy sobie, oj słodzimy...
      Dziękuję ci bardzo, kolejny raz, ale będę nadal dziękować. To dla mnie bardzo ważne. Dajesz mi wsparcie i wiem, że nie jestem idealna, ale staram się. Naprawdę dziękuję. Może kiedyś dojdę do takiego poziomu jak ty... Ale minie jeszcze wiele czasu i na pewno nie stanie się to w tej historii. Ale i tak ciesze się z każdym komentarzem, z każdym słowem otuchy.
      Serce rośnie, ach :D
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Do mojego poziomu? Kochana, Ty masz bardzo wysoki poziom, a ja po przeczytaniu tego rozdziału miałam myśli, żeby usunąć swojego bloga XD. To jeden z najlepszych rozdzialow tutaj, nie żeby poprzednie były gorsze ale ten jest taki dynamiczny. A pocałunek wyszedł naprawdę świetnie, wczulam się. Naprawdę potrafię się tu wczuć w Megan, po prostu dobrze opisujesz daną chwile, dane odczucie. Jak np kiedy złapała za łyżkę.. XD
      Ja również Ci dziękuje, bo Twoje komentarze także dają mi dużo otuchy i zawsze na nie czekam niecierpliwie. :-). Buziaki, pozdrawiam!

      Usuń
    3. Nawet tak nie myśl... To co ja mam powiedzieć, czytając każdy twój kolejny rozdział?

      Oh, najlepszy, to się nie spodziewałam :D Oby kolejne były jeszcze lepsze, ale na to się nie zanosi...

      Hmm, taaak, łyżka... Boże, dziwne rzeczy mi po głowie chodzą xD

      Ja na twoje komentarze czekam z równym zniecierpliwieniem.
      Dziękuję jeszcze(i jeszcze) raz... :)

      Usuń
  2. Padłam ze śmiechu na jednym kawałku XD Wiesz jak rozwalić człowieka XD
    A rozdzialik cudowny!
    Nie dziwię się, że masz problemy z kontynuacją. Też bym miała, a tak właściwie to mam.
    Ale wracając do cb. Nie mogę się doczekać dalszych kłopotów ;)
    Pozdrawiam,
    Viv

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taa... Oby to moje opowiadanie nie stało się jakimś pastiszem xDD
      Dobra, jakoś to rozkręcę, moze mi się uda :)
      No ja nie wiem jak to z tymi kłopotami będzie, bo na razie to się szykuje trudna przeprawa przez życie codzienne.
      Dziękuję za opinie, pozdrawiam :)

      Usuń
  3. "I zaczęłam pełzać w stronę łazienki." <--- co zaczęła robić? Bogowie... Chyba chciałaś napisać "pełznąć", jednakże... Koniecznie to poprawić- koniecznie!
    "Od razu doskoczyłam do łóżka i pochyliłam się nad nim." - nie ma co, energiczna dziołcha, najpierw pełza, później robi przysiady, idzie i na końcu skacze O.o

    "-On nie podawał się za mojego brata, on jest nim" - po pierwsze bardzo rzucające się w oczy, powtórzenie "on" następnie zły szyk w ostatniej części wypowiedzenia. Powinnaś napisać: " -On nie podawał się za mojego brata- jest nim" lub zmienić pierwszą część i napisać "-Nie podawał się za mojego brata, on nim jest " [ze zmianą szyku, ze względu na to, że zastosowany przez ciebie szyk zaburza to zdanie]

    "Potem jednak Wszechojciec" <---> Jednak potem Wszechojciec
    sama popatrz na zacytowany fragment i na moją propozycję, kolejny raz szyk ci się myli, ale przynajmniej przecinki dajesz w dobrych miejscach.

    "stracił wszystkich swoich trzech najukochańszych synów" - Nadmiar słów. Bez wyrazu "trzech" będzie lepiej brzmiało.
    A i bez wyrazu "wszystkich" bo jeśli wszystkich to nie trzech, a jeśli trzech to nie wszystkich. Rozumiesz? Podobne zestawienie jest błędne, a wystarczyłoby napisać: stracił swoich najukochańszych synów"


    "Patrzył na mnie i widziałam w jego oczach żal." - zły łącznik w zdaniu. Lepiej było dać przecinek w środku niż to nieszczęsne "i", które tu nic nie wniosło.

    No i treść...
    Dobre, choć mam wrażenie, że to taki jeden, zwyczajny dzień, ty na koniec dowalasz do pieca, Nic nie pokręciłaś, wyszło ładnie, składnie i logicznie. Czasem tylko wkradają ci się drobne błędy, ale one nie mają wpływu a fabułę.
    Bardzo spodobał mi się fragment pocałunku głównych bohaterów, umieściłaś w nim wiele uczuć. Świetnie, aż ci pozazdrościłam, szkoda tylko, że ci twoje nie są dla siebie tacy mili i w końcu się pokłócili... Mam jednak nadzieję, że wkrótce się zejdą...I nie mam na myśli ich współpracy w niesieniu zniszczenia, a raczej związku, który mógłby wnieść wiele dobrego. Scena pocałunku to ładny wstęp do opisania rodzącego się pomiędzy nimi uczucia, pewnych wahań, wątpliwości, a mimo wszystko niemal namacalnej, magnetycznej mocy przyciągania, jaka już między nimi jest.

    Ah...aż się rozmarzyłam. Czekam na newsa. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mi wstyd, że tyle błędów... Już poprawiam, faktycznie, nie wszystko jest logiczne, czasem chcę umieścić tyle słów, tak bardzo rozbudować opis, że aż przesadzam.
      Dziękuję ci za te cenne uwagi, ale aż mi się głupio zrobiło xD Ale bardzo dobrze, trzeba mi wytykać błędy.
      Ciesze się, że rozdział jako tako mi się udał. Ale teraz będzie dużo zwyczajnych dni, bo skupiam się na czymś innym :/ Będzie nuda... Mam tylko nadzieję, że jakoś fajnie mi się uda wszystko poskładać.
      Nie masz mi czego zazdrościć, bo sama świetnie oddajesz wszystkie emocje. Jesli o mnie chodzi, to staram się po prostu nie popaść w kicz i zbytni romans. Mam już pewne pomysły, jak to dalej rozwinąć, ale mam problem z rozwiązaniem tego tak, aby było wiarygodne. No cóż, sama ocenisz moje wysiłki :)
      Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam!

      Usuń
    2. Zbytni kicz i romans...
      Huh... mamy wiele wspólnego, ja również nie chcę w to popadać, dlatego czasem odchodzę od pewnych spraw i ucinam sceny, które mogłyby być prawdziwie romantyczne, ale to też kwestia tego, że nie zawsze potrafię o tym pisać. Brak mi romantyzmu i doświadczeń romantycznych, dlatego moje pisanie wygląda tak, a nie inaczej. Jesli zaś chodzi o uczucia, kiedyś nie pisałam o nich tak dobrze, moje opowiadania były raczej puste, dopiero przy pisaniu opowiadań typu hentai [a raczej porno] ktoś mi dał reprymendę, ze powinnam też wspominać o uczuciach, a nie tylko pustym pisaniu co kto zrobił. Dlatego teraz staram się koncentrować na emocjach, jak wychodzi, sama już widzisz.
      Podobne komentarze zawsze są dobre, wiele można sie dowiedzieć i sporo można podciagnąć w swych umiejętnościach.
      Cieszę się, ze mój spory komentarz cię nie załamał - kiedyś miałam tak, ze ludzie się załamywali po komentach ode mnie XD ale widzę że jesteś taka jak ja, przyjmujesz wszystko na klatę i bierzesz z tego wiele nauki. Bardzo mnie to cieszy

      Usuń
    3. Te hentaje xD Ta, opowiadanie o Lokim na początku właśnie tak wyglądało... xD Ale nie pójdę w tym kierunku :D
      Tez tak uważam, oczywiście nie jest to miłe- czytanie o swoich błędach jest trochę dołujące, ale wiem, że nie robisz tego w złej wierze, zwłaszcza, że ja tez potrafię dowalić, gdy w w czyimś opowiadaniu jest kupa błędów( szczególnie, gdy są to głupie błędy). Nie ma co się załamywać, tylko poprawiać to, co trzeba. Jestem wdzięczna, że potrafisz szczerze wytknąć mi błędy, bo wiem, że z uwagą czytasz moje rozdziały i próbujesz mi pomóc. Każdy komentarz jest według mnie na wagę złota(chyba, że to spam).
      Dziękuje jeszcze raz!

      Usuń
  4. Wybacz za zapłon ten brak czasu . . . świetny rozdział nie rozumiem czemu uważasz że coś jest z nim nie tak wszystko jest okay Najpierw taki spokój i wgl nastrojowe a potem z buta pocałunek omg hahahaha nie nie wiem czemu się śmieje po prostu jakiś taki zajebisty no XD
    Pozdrawiam Lupin

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję bardzo xD Starałam się, aby mi się udało :D

      Usuń
  5. Przepraszam, że tak późno komentuje ale mam tyle na głowie... Rozdział świetny. Meg się nie dała! A Loki się wkurzył no i dobrze. Wiadomo, że chciał wykorzystać ją do swoich celów a co by innego. Przecież to sam bóg kłamstwa. Ale jaki pociągający xD
    Pozdrawiam,
    Ev

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie ma najmniejszego problemu :)
      No pociągający... Bardzo mnie do niego ciągnie i teraz pytanie jak to rozwiązać :D
      Dziękuję bardzo!

      Usuń
  6. Okey... daj mi chwilę czasu, musi to do mnie dojść.

    Jak to możliwe, że dałaś w tym samym rozdziale tyle radości (dla mnie), i tyle smutku jak i zarazem zaskoczenia (dla mnie).
    Jak ja się ucieszyłam, że oni w końcu się pocałowali <3
    Ale...
    Loki... on tak wyszedł i... w sumie nie wiem dlaczego, ale chcę żeby się przespali (pewnie przez moją siostrę bo czytałam jej jedno opowiadanie o Lokim).
    Naprawdę świetny rozdział kocham <3
    Weny życzę i zapraszam do siebie jeżeli tylko chcesz przeczytać nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się, że sprawiło ci to radość. Co prawda, nie mogło byc tak kolorowo i długo w sumie nie będzie. Ale i tak... dla mnie to też była bardzo ważna chwila.
      Ahaha, no nie chcę zrobić z tego pornucha :D Choc gdzies tam cos w podobie mam... Ale nie będę tego publikować :D No cóż... Różne są plany.
      Dziękuje bardzo i pozdrawiam a u cb już byłam i skomentuje niebawem.

      Usuń
  7. Przepraszam, za tak późny komentarz!
    Rozdział cudowny.
    Spokojnie, spokojnie...i nagle ten pocałunek, no po prostu się rozpłynęłam.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to bardzo dobrze, na tym mi zależało, aby czytelniczkom miękły serducha :)
      Dziękuję bardzo za komentarz :)

      Usuń
  8. Ile emocji! To było naprawdę piękne! Aż nie wiem co mogę jeszcze napisać. Dech mi w piersiach zaparło po prostu :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Tekst o rannym ptaszku przypomniał mi kawał o kapciach.
    Megan, wszystkie rozczulamy się nad Lokim, równie dobrze możesz przestać z tym walczyć. Teraz to miota lodem, pogadamy, jak Loki zrobi minę zbitego szczeniaka ;)
    Rzeczywiście zrobiłaś spore przemeblowanie w marvelowskim kanonie, ale... to marvelowski kanon, tam się nie takie rzeczy działy :D



    OdpowiedzUsuń