—Aaa, udusisz mnie! – Wyrwałam się
ze śmiechem z żelaznego uścisku Simona.
Ten tylko wzruszył ramionami i
poprawił okulary na nosie.
— Musiałem cię wyściskać na zapas
– odpowiedział, przeczesując palcami swoją brązową czuprynę.
— No właśnie, a teraz pora na
mnie! – Martha otoczyła mnie ramionami, niczym opiekuńcza matka. Nie
protestowałam, zawsze lubiłam się do niej przytulać. Poprawiało mi to za każdym
razem humor, gdy tak rzucała mi się na szyję.
W końcu odsunęła się ode mnie i
stanęła obok swojego narzeczonego. Popatrzyłam na nich z czułością. Zawsze
bardzo im kibicowałam. Mimo, że na pierwszy rzut oka byli bardzo od siebie
różni – Moja przyjaciółka była wysoka, ale nie należała do najszczuplejszych
osób. Ale była śliczna z tymi piwnymi, roześmianymi oczami i długimi, prostymi,
ciemnoblond włosami. Natomiast Simon był równie wysoki, ale dość chudy, mając
wygląda typowego komputerowca. Ale na pewno był też przystojny, zwłaszcza z
jego lekkim zarostem. Zawsze byli zgraną parą i równie cudownymi przyjaciółmi.
Tym bardziej czułam się źle, że ich zostawiam.
— Meg, proszę, daj znać jak tylko
dojdziesz. – Martha złapała mnie za dłoń.
— Kochanie, wiesz, że to szmat
drogi i Meg może dotrzeć dopiero jutro? – Simon upomniał swoją narzeczoną.
—Oj dobra – fuknęła na niego, na
chwilę odwracając wzrok w jego stronę, a potem znów patrząc na mnie z troską. –
Dzwoń o każdej porze dnia i nocy, pisz do mnie, jak często będziesz mogła i nie
ryzykuj za bardzo. I błagam cię, do
cholery, wróć w jednym kawałku. – Nie wytrzymała i znów mnie objęła.
Przewróciłam oczami i posłałam
krzywy uśmiech zza pleców Marthy przyjacielowi. Ale w środku bardzo bolała mnie
rozłąka z nimi. Za późno było jednak na takie sentymenty. Coś postanowiłam i
zamierzałam być w tym konsekwentna.
— Dobra, zaraz mam samolot –
powiedziałam, jeszcze raz ściskając oboje przyjaciół. – Długa droga przede mną…
– Uśmiechnęłam się do nich krzepiąco.
Chwyciłam walizkę i ostatni raz na
nich spojrzałam. Chciałabym zrobić im teraz zdjęcie, jak tak stoją przytuleni i
się do mnie uśmiechają. Mogłabym patrzeć na nich za każdym razem, gdyby mi ich
brakowało.
—Trzymaj się, Meg – Oboje mi
pomachali a ja odwróciłam się w stronę odprawy.
Podróż miała być długa. Ze względu
na sytuację, jaka panowała na granicy Rosji i Ukrainy, nie mogłam lecieć na
wschód. Najpierw musiałam dostać się do polskiej granicy i tam busem miałam
dostać się na Ukrainę razem z innymi reporterami. Denerwowałam się, ale cały czas
sobie powtarzałam, że przecież wiele dziennikarzy tam jeździ i jakoś żyją.
Jakoś.
Musiałam pamiętać, że mam jeszcze
jeden as w rękawie, a mianowicie moją moc. Nie wiem, czy mi się kiedykolwiek
przyda, nie wiem, czy potrafię ją dobrze wykorzystać. A przecież ostatnio mam
problemy z jej kontrolowaniem. Ale czułam się trochę lepiej, gdy wiedziałam, że
nie jestem taka słaba i bezbronna.
Do Doniecka miałam dostać się
samochodem. Tamtejsze lotnisko było ostrzeliwane, więc nie było szans, aby się
tam bezpiecznie dostać. Na razie miałam dolecieć do granicy polsko-ukraińskiej,
lot miał skończyć się w małym mieście, z którego miałam dostać się do przejścia
granicznego w Medyce. W informacjach, jakie otrzymałam od swojej redakcji,
zawarte było, kto ma mnie tam odebrać i jak będzie przebiegała moja dalsza
podróż. W samolocie dowiedziałam się, że nie tylko ja chcę dostać się do
Doniecka, także kilku dziennikarzy się tam wybierało. W Medyce mieliśmy zostać
odeskortowani przez ukraińskie wojsko i po kryjomu dostać się pod miasto.
Na samą myśl o tym wszystkim,
ciarki przechodziły mi po plecach. To brzmiało tak nierealnie, czułam się, jak
w jakimś filmie sensacyjnym.
Pomyśleć tylko, że kilka tygodni
temu zareagowałam tak samo na rewelacje przyniesione przez Lokiego. Nie mogłam
uwierzyć w to, że istnieją inne światy, magia i tym podobne. A potem przybyli Wanowie,
Hodur i świat wywrócił się do góry nogami. I wyglądało na to, że czeka mnie
powtórka z rozrywki.
Brawo dla mnie, sama się na to
pisałam.
~~
Zatrzymałem konia przy studni i
zsiadłem z niego. Droga była długa, ale udało mi się dotrzeć do celu tuż przed
zachodem słońca, które rzucało na wszystko, coraz bardziej pomarańczowe, niemal
krwiste refleksy.
Obszedłem dookoła studnię i
ruszyłem w stronę ogromnego, rozłożystego jesionu. Jego pień był naprawdę
gruby, a gałęzie wystrzeliwały wysoko do nieba, niemal łącząc się z nim. Wysoko
w koronie siedział ogromny orzeł. Nie poruszał się, patrzył dumnie w
przestrzeń, nie zaszczycając spojrzeniem niczego poniżej korony drzewa. Na jego
ramionach usadowił się mały jastrząb, poruszający się niespokojnie i
wykręcający głowę na wszystkie strony.
Gdy tylko się zbliżyłem,
śnieżnobiała koza i cztery rosłe jelenie o imponującym porożu, pierzchły na
wszystkie strony. Posłaniec znany we wszystkich światach, wiewiórka Ratatosk,
czmychnęła po pniu i skryła się w zielonych liściach Yggdrasil.
Tak, oto potężny jesion ukazał mi
się w całej swej okazałości, a u jego korzeni siedziały trzy kobiety – Norny.
— Oczywiście nie chcemy cię
wyganiać ani poganiać, ale przybyłeś akurat w porze podlewania Yggdrasilu–
piękna kobieta, o bardzo długich blond włosach, rzuciła znaczące spojrzenie w
stronę studni. Była to Urd, odpowiedzialna za przeszłość.
— Nie zbawi was chwila – odparłem.
Może i wykazałem się niebywałą ignorancją, ale teraz miałem mało czasu.– A tym
razem chcę poradzić się Werdandi. – Zwróciłem się w stronę młodszej od Urd
kobiety, siedzącej między nią a trzecią Norną.
— Wiesz przecież, że to bardzo
ważny rytuał, a ty nam przeszkadzasz – syknęła najmłodsza z nich, Skuld o
czarnych jak węgiel włosach.– To bardzo pracochłonne zajęcie.
Pokręciłem tylko na to głową.
— Zajmij się więc nim, skoro to
twój obowiązek – Srebrzyste oczy błysnęły wściekle najmłodszej Nornie, gdy
usłyszała moją uwagę.
— Spokojnie. – Dotąd siedząca bez
słowa Werdandi, wstała nagle, kończąc nasz spór. Zwróciła na mnie swoje oczy o
barwie miodu. Jej długie, hebanowe włosy spływały wzdłuż jej talii na zieloną
suknię. Widziałem w jej oczach, że wiedziała, o co chcę zapytać. – Czemu wciąż
za nią podążasz? Cały czas o nią pytasz? To już kolejny raz, gdy przybywasz w
jej sprawie.
— Dopiero pierwszy raz przybywam –
naprawdę – w jej sprawie – odparłem twardo. Norny zawsze były takie wścibskie i
nieposłuszne. Przybyłem, chciałem zadać pytanie, uzyskać na nie odpowiedź i
odejść. Czy to tak dużo?
— Nic nie mówisz, a od nas
wymagasz, abyśmy odpowiadały na wszystkie twoje pytania. – Werdandi podeszła do
mnie powolnym krokiem. Cały się spiąłem i zacisnąłem dłonie w pięści. Nie
lubiłem spotykać się z Nornami i nie miałem zamiaru utrzymywać z nimi bliższego
kontaktu. Były przebiegłe i kapryśnie, zwłaszcza Skuld.
— Bo nie ma o czym mówić –
odpowiedziałem przez zaciśnięte zęby. – Potrzebuję tej kobiety, to wszystko. I
potrzebuję tylko jednej informacji. Więcej nie będę was niepokoił.
Norna teraźniejszości podparła się
pod boki, przekrzywiła głowę i spojrzała na mnie uważnie, jakby zastanawiała
się, czy warto spełnić moje żądanie. Zachowałem spokojną postawę, jakby to
wszystko było poniżej mojej godności, lecz w środku trwałem w napięciu i
wyczekiwaniu.
— Obiecujesz? – W końcu się
odezwała. Patrzyła na mnie wyczekująco spod zmrużonych powiek. Westchnąłem i
odpowiedziałem:
— Obiecuję.
~~~
Późno w nocy dotarliśmy do granic Doniecka.
Tak, jak się spodziewałam, odeskortowali nas ukraińscy żołnierze, abyśmy
bezpiecznie przeszli przez granicę. Odczuwałam lekkie podekscytowanie, a moim
ciałem trzęsła adrenalina. Nie wiem, skąd u mnie taka reakcja – może
zachowywałam się odrobinę jak dziecko, niezdające sobie sprawy z powagi
sytuacji. Czułam, że czeka mnie coś wielkiego i niebezpiecznego. Oczywiście, że
się bałam, bałam się jak cholera. Ale byłam też dumna, że mogę tu być i
spełniać swoje marzenie.
Oczywiście, ze to nie miało związku
z ostatnimi wydarzeniami w moim życiu.
Zadokowali nas w małym motelu na
obrzeżach miasta. Podobno było tu trochę bezpieczniej i spokojniej. Separatyści
mieli zajmować budynki publiczne w centrum, do którego jutro miałam pojechać.
Podobno trwał ostrzał, a ja miałam trafić w sam środek tej walki. Niby pod
ochroną wojska, ale i tak… To raczej nie była dziecinna zabawa.
Dostałam niewielki pokój o białych
ścianach, z jednoosobowym łóżkiem pod lewą ścianą, obok była mała szafka nocna
z miniaturową lampką. Po lewej stronie drzwi była szafa, pod prawą ścianą
biurko, a obok niego wejście do łazienki.
Przedostatni pokój w krótkim korytarzu, motel nie miał nawet windy. Nie
przeszkadzało mi to szczególnie, mimo, że byłam na ostatnim piętrze – budynek
miał ich tylko trzy.
Rano czekała mnie pobudka dość
wcześnie, bo właśnie wtedy było najlepsze światło i było trochę spokojniej,
więc mieliśmy czas, żeby zająć dobre, bezpieczne pozycje. W miarę bezpieczne,
bo kryjówka w centrum konfliktu raczej wiele bezpieczeństwa nie dawała.
Ale skoro przeżyłam atak trzech
doskonale wyszkolonych wojowników z kosmosu, którzy byli ode mnie dwa razy
więksi i silniejsi, to i teraz dam sobie radę. Nawet bez Lokiego u boku.
~~
— Gdzie ona jest?! Dlaczego nie…
— Po pierwsze, uspokój się. – Werdandi
uniosła rękę, aby mnie uciszyć, co jeszcze bardziej mnie rozwścieczyło. –
Przebywasz w obecności Drzewa Strasznego, więc pohamuj swoje uniesienia.
Zacisnąłem zęby. Nie lubiłem, gdy
mnie pouczano, ale musiałem zachować spokój. Mimo wszystko, to, co usłyszałem,
nie uspokajało mnie ani trochę. Znów muszę jej szukać, znów muszę ją gonić. Co
za upokorzenie. Mogłem się domyślić, że ta kobieta będzie sprawiać same
problemy. Była jednym, wielkim, chodzącym kłopotem.
— Dlaczego się na to zdecydowała?
– Nie mogłem patrzeć w oczy Norn, wzrok utkwiłem w zielonej trawie.
— Nie wiem. Nie są znane mi jej
motywacje, nie czytam w myślach innych. Jest w niebezpiecznym miejscu. Jeśli
chcesz ją odnaleźć, radzę ci się pospieszyć.
– Norna wróciła na swoje miejsce pod jesionem i przysiadła na jednym z
jego korzeni. Trzy kobiety patrzyły na mnie, czekając na moją reakcję. Zniosłem
ich spojrzenia.
— Dziękuję ci za pomoc. – Z trudem
przeszło mi to przez gardło, ale musiałem zachować szacunek wobec nich. Były
opiekunkami Yggdrasil, należało im się to. – Nie będę już was więcej niepokoił.
Żegnajcie.
Odwróciłem się i szybko wróciłem
do mojego wierzchowca. Chciałem jak najszybciej się stamtąd oddalić. Norny po
raz kolejny mnie zdenerwowały. Zawsze, gdy do nich przybywałem, raczyły mnie
samymi złymi wieściami. Chyba rzeczywiście zrezygnuję na dobre z ich ,,pomocy”.
Czas ruszyć do przeklętego
Midgardu.
~~~
Mocne, silne ramię pociągnęło mnie
w dół. Padłam na ziemię, nie przejmując się swoim wyglądem i tym, że błoto
brudzi moje ubrania. Musiałam za wszelką cenę chronić aparat.
— Jezu Maria, co ty wyprawiasz
kobieto?! – Vladimir, którego żartobliwie przezywali ,,Putin”, darł mi się do
ucha swoim łamanym angielskim. Wzruszyłam tylko ramionami. Ten, gdy to zobaczył, zazgrzytał zębami. Był
brutalnym mężczyzną, postawnym, silnym, zarośniętym. Ale też bardzo
odpowiedzialnym i gdy przydzielono go do mnie, jako przewodnika, wziął to
zadanie sobie do serca i nie opuszczał mnie na krok. Jurij był trochę bardziej
wyluzowany, ale to nie znaczyło, że nie był wobec mnie surowy. Nie raz dostałam
od nich burę za to, ze za bardzo się wychylam.
— Wy mnie nie rozumiecie,
chłopaki. – Powtarzałam im za każdym razem a oni za każdym razem potrząsali
głowami, potępiając moją głupotę. – Taka praca. Muszę pieniądze zarabiać.
— A zginąć przy tym chcesz? – Ruda
czupryna Jurija zatrzęsła się kolejny raz. Vladimir złapał za kołnierz munduru,
jakby brakowało mu powietrza.
— Nie zginę, skoro mam was przy
boku. – Wyszczerzyłam się i zanim utkwiłam wzrok w wizjerze aparatu jeszcze
pochwyciłam karcące spojrzenia towarzyszących mi żołnierzy.
Wychyliłam się lekko zza muru i
zaczęła szukać odpowiedniego kadru przez obiektyw. Właśnie wtedy zdarzyła się
okazja, jak jeden z separatystów pojawił się w oknie obserwowanego przez nas
budynku i rzucił racę mniej więcej w nasza stronę. Znów poczułam z tyłu
szarpnięcie, ale nie schowałam się.
— Co wam zrobi raca?! –
krzyknęłam, nie odrywając oczu od wizjera. Chyba nie zdołałam przekrzyczeć wrzasków
ludzi, będących w budynku i huku kamieni i cegieł spadających na ziemię, bo
Wołodia dalej szarpał mnie za koszulkę.
Gdzieś było słychać strzały, pył
raz po raz unosił się w powietrzu, obsypując mnie, chłopaków osłaniających mnie
i innych reporterów, ludzi, będących na placu. Ciężko mi się patrzyło, nogi
bolały mnie od klęczenia.
To był już kolejny dzień
przebywania w Donbasie. Z każdej takiej wyprawy w miasto wracałam umorusana,
zmęczona, poraniona od czołgania się, biegania, padania.
Gdy kolejny raz skryłam się za
osłoną z muru i oparłam się o niego plecami, stało się coś, co nie działo się
już od jakiegoś czasu. Ostatnio przydarzyło mi się to w samochodzie, który
wiózł nas przez granicę, ale zdołałam to opanować. Ktoś wtedy odezwał się, że
mu zimno. Inni to zbagatelizowali, mówiąc, że jedziemy przez las i do tego
dzień był wietrzny.
Ale teraz byliśmy na dworze, w
słoneczny dzień. Był środek lata i nie było normalne, że pod moimi stopami, na bruku
tworzy się lodowa pokrywa. Dwaj żołnierze na szczęście tego nie zauważyli, więc
gorączkowo zaczęłam próbować zamaskować to leżącymi w pobliżu kamieniami i
gruzem. Przesuwałam to wszystko stopą i zaczęłam panikować, gdy nagle coś
odwróciło moją uwagę. Gdzieś odezwał się potężny huk i wszyscy spojrzeli w
tamtą stronę. Na niebie unosiła się chmura pyłu.
~~
Zmierzając do Bifrostu, myślałem,
że wybuchnę z wściekłości. Spieszyłem się jak mogłem, poganiając bezlitośnie
mojego wierzchowca.
Werdandi widziała wojnę lub bitwę,
biedne ulice i uciekających ludzi. Meg udała się do innego kraju, w sam środek
jakiegoś konfliktu i ja musiałem teraz za nią biegać i jej szukać.
Powinienem teraz rozkoszować się
władzą, którą posiadam. Zasiadałem na tronie Asgardu, miałem wreszcie w garści
wszystkie 9 krain. Mogłem zrobić wszystko. Wszyscy musieli się mnie słuchać,
bezwarunkowo i mogłem to tak łatwo wykorzystać. Powinienem też zastanowić się
wreszcie nad zorganizowaniem ślubu z Sygin, ale od jakiegoś czasu w ogóle nie
mam do tego głowy. Tyle możliwości. A ja uganiam się za jedną, małą Jotunką,
którą od innych prymitywnych istot różni tylko niewyobrażalna moc.
Chciałem jak najszybciej ją
stamtąd zabrać. I nie dlatego, że tak się o nią martwiłem. Tej idiotce coś
jeszcze może się stać i będzie dla mnie kompletnie nieprzydatna.
Nie wiem, skąd ona bierze te swoje
pomysły. Zostawiłem ją na jakiś czas i już zaczęła szarżować. To dowodziło, że
ktoś cały czas musi przy niej być i ją pilnować. Źle zrobiłem, że ją
zostawiłem.
Błyskawicznie zeskoczyłem z konia
i niemal wbiegłem do siedziby Strażnika. Wystarczyło, że rzuciłem mu jedno
twarde spojrzenie, a on już wiedział, gdzie mnie wysłać.
I znów Bifrost porwał mnie na
kawałki, rzucił w otchłań i wypluł w Midgardzie. Poczułem gorący wiatr na
swojej twarzy i otworzyłem oczy. Kolejny raz ukazała mi się biedna, prymitywna
kraina, pełna głupich ludzi. Westchnąłem i kręcąc głową z niedowierzaniem,
ruszyłem przed siebie.
Czas udać się na poszukiwania.
~~~
Jak co wieczór, myłam się chyba
dwie godziny, wydłubując z włosów drobiny pyłu i gruzu. Łokcie i kolana po
takich wyprawach miałam zazwyczaj w błocie, ale szybko oczyszczałam je
pumeksem, który polecili mi reporterzy będący tu trochę dłużej ode mnie.
Z jednej strony był to najgorszy
moment mojego dnia, z drugiej najprzyjemniejszy. Obmywałam się z tego całego
brudu, wreszcie się rozluźniając. Następnego ranka czekało mnie to samo, znów
czekało mnie zmaganie się z własnymi słabościami, wysoką temperaturą i
uciekaniem przed pociskami i kamieniami. Ale nie myślałam o tym. Najważniejsze
to było wrócić do motelu, zjeść coś, przerobić zdjęcia i je wysłać. Wszystko
robiłam na bieżąco, tak na wszelki wypadek. Korpus aparatu miałam już trochę
obity, a i obiektywy nie były w najlepszym stanie. Soczewki jeszcze jakoś
chroniły osłony, ale z obudową było gorzej. W sumie wychodziło na to, że ten
wyjazd przysporzył mi więcej problemów, niż korzyści.
Trudno. Nie żałowałam. Nawet…
podobała mi się ta codzienna dawka adrenaliny. Może byłam szalona, a może od
zawsze to było moje marzenie?
Moje przemyślenia na szczęście
przerwało pukanie. Moje myśli ewidentnie od jakiegoś czasu szły w złym
kierunku. Szybko wyszłam z pod prysznica, wytarłam się pobieżnie ręcznikiem, założyłam
bieliznę i owinęłam się szlafrokiem. Mokre włosy tylko przygładziłam dłonią, gdyż
pukanie stało się jeszcze bardziej natarczywe i naglące. Wypadłam z łazienki i
chwyciłam klucz, aby otworzyć drzwi.
Tylko kogo o tej porze tu
przyniosło? Mrucząc pod nosem niepochlebne słowa i zostawiając na podłodze
mokre ślady, poczłapałam do drzwi.
~~
No i nie otwierała. Może wcale jej
tu nie było? Może powinienem po prostu wejść do jej pokoju, tak jak wtedy, gdy
ją pierwszy raz znalazłem się w Midgardzie.
Ale nie, ja wolałem stać jak głupi
pod jej drzwiami i pukać sobie dalej. Nie chciałem jej zdenerwować. Jeszcze by
mnie w złości zaatakowała, a nie miałem najmniejszej ochoty z nią walczyć.
Przybyłem tu negocjować, tak, negocjować i spróbować pójść na kompromis. Nie,
kompromisy zdecydowanie nie były w moim stylu i nie były moją ulubioną metodą
na rozwiązywanie konfliktów. Preferowałem raczej tortury albo groźby. Albo
jedno i drugie.
Jednak perspektywa torturowania
Meg nie wydawała się szczególnie kusząca. Była w końcu kobietą, a dla nich były
zarezerwowane subtelniejsze metody.
Coś usłyszałem, ktoś jednak był w
pokoju. Trzaśnięcie drzwi było słychać wyraźnie.
~~~
Cholerny zamek. Czy tutaj wszystko
było popsute? Począwszy od popękanych kafelków, grzyba na ścianie, kończąc na
trudno zamykających się oknach i rozchybotanym biurku. No dobra, nie spodziewałam
się luksusów, przyjeżdżając tutaj. I tak miałam dobrze, byłam w
bezpieczniejszej i spokojniejszej okolicy. Ale zamki mogły być sprawniejsze.
Wreszcie coś ruszyło i mechanizm
puścił.
~~
Drzwi się otworzyły.
Tak. To z pewnością ona. Włosy w
nieładzie, ubrana niedbale, zresztą ona prawie nic na sobie nie miała, i do
tego ta mina, jakby zobaczyła ducha. Czego ja się spodziewałem?
Zamknąłem na chwilę oczy, aby
powstrzymać się przed chwyceniem jej i zabraniem stąd. Tak po prostu nagle
ogarnęła mnie nienazwana potrzeba zrobienia tego. Ona nie powinna tu być, a ja
nie chciałem z nią być w takim miejscu. W tym obskurnym, brudnym,
niebezpiecznym miejscu. Tylko jak ja ją mam przekonać, żeby poszła ze mną?
~~~
Już zbierałam się w sobie, by
rzucić nocnemu gościowi wiązankę obelg w twarz, jednak głos mi zamarł w gardle.
Stałam tak osłupiała w drzwiach z
wytrzeszczonymi oczami, potarganymi, ociekającymi wodą włosami i prawie naga.
Zamrugałam kilka razy. Zrobiłam krok w tył, nie wierząc w to, co widzę. Nie, to
musiał być sen. Albo raczej koszmar. Uszczypnęłam się kilka razy w rękę, aż na
mojej skórze pojawiły się czerwone ślady, ale mara nie znikała.
W końcu się opamiętałam i o prostu
chwyciłam za drzwi, aby je zamknąć.
— Przestań. – Dłoń Lokiego
powstrzymała mnie przed tym.
Cofnęłam się o kilka kroków, a on
jak gdyby nigdy nic, wszedł do pokoju, zamykając za sobą skrzypiące drzwi.
Odgłos ten w tym momencie wydał mi się głośny i przerażający.
— Zawsze musisz odstawiać takie
przedstawienie? – zapytał uszczypliwie i obrzucił krytycznym wzrokiem moje nowe
lokum, a potem moją osobę.
Podeszłam do niego i bez wahania,
przekraczając wszelkie granice tkwiące dotąd w moje głowie, na ile starczyło mi
sił, uderzyłam go z otwartej dłoni w twarz. Z satysfakcją patrzyłam jak jego
głowa odskakuje w bok. Tak, zawsze myślałam, że jeśli kiedykolwiek go jeszcze
spotkam, właśnie tak postąpię. Poczułam ulgę mimo tego, że dłoń po uderzeniu
porządnie mnie zapiekła.
Loki jednak wydawał się
niewzruszony, reakcją na mój cios była u niego tylko lekka irytacja.
— Jak śmiesz? – zapytałam, z
trudem powstrzymując gniew, który nagle znów we mnie wezbrał. – Jak śmiesz
wracać? Jak w ogóle mnie znalazłeś?
— To nie było trudne –
odpowiedział ze spokojem, co zawsze mnie tak denerwowało. Ja tu się trzęsę ze
złości, a on tak po prostu zachowuje spokój.– Norny i tym razem okazały się
niezawodne – kontynuował, bezczelnie patrząc mi w oczy.
— Nie powinieneś tu być. – Teraz
to ja kontynuowałam swoją tyradę – Nie masz prawa mnie nachodzić. Myślałeś, że
co? Że tak po prostu wrócisz i… Po co tu w ogóle jesteś? – Miałam ochotę
okładać go pięściami, byle tylko wyrzucić z siebie tą złość i rozgoryczenie.
Natomiast Loki tylko stał z rękami w kieszeniach i patrzył na mnie czekając aż
skończę. Ale ja nie zamierzałam zakończyć tego tak szybko.
— Znowu chcesz na siłę zmieniać
moje życie? Po tym, co od ciebie usłyszałam? Myślisz, że z otwartymi ramionami
przyjmę mordercę, takiego jak ty? Do cholery, myślisz, że kim jesteś? Najpierw
mnie zostawiasz na pastwę losu ze świadomością tego… tego wszystkiego, zamiast
doprowadzić wszystko do końca, znikasz nagle a potem masz czelność wrócić.
Mógłbyś się w końcu zdecydować, czy znikasz z mojego życia czy nie! – Plątałam
się coraz bardziej, plotłam, co mi ślina a język przyniesie, wyrzucając na
wierzch wszystko, co było w mojej głowie, wszystkie moje emocje.
Zabrakło mi na chwilę tchu, a ten
kłamliwy sukinsyn natychmiast to wykorzystał:
— Posłuchaj… – zaczął zbliżając
się do mnie, ale ja znów nabrałam powietrza w płuca i nie pozwoliłam mu
skończyć.
— Nie, to ty posłuchaj! –
Podniosłam na niego oskarżycielsko palec. – Okłamywałeś mnie. Pewnie nadal nie
wiem wszystkiego. Jeśli przyszedłeś tu, by mnie do czegoś przekonywać, nie
marnuj na mnie czasu. Powiedz mi tylko całą prawdę. Jest mi trudno, nawet nie
wiesz jak trudno, więc jeśli masz jeszcze dla mnie jakieś rewelacje, po za
tymi, które poprzednio mi przekazałeś, to mów i znikaj. Nie wiem, co mam z tym
wszystkim zrobić, rozumiesz? Nie wiem. A teraz gadaj, po jaką cholerę mnie
nachodzisz!
Z trudem powstrzymałam łzy,
nabiegające mi do oczu. Powiedziałam wszystko, no prawie wszystko. Nie tak to
sobie wyobrażałam. Dałam ponieść się emocjom, jak jakaś głupia nastolatka,
zamiast wyłożyć mu wszystko spokojnie i po prostu wykopać za drzwi. Nie
chciałam tego przed sobą przyznać, ale wraz z jego powrotem w moim sercu
zapłonął malutki płomień nadziei. Wrócił, więc mógł mi pomóc okiełznać moją moc
i zamknąć jakoś normalnie ten trudny rozdział w moim życiu.
Przez chwilę mierzyliśmy się
wzrokiem. Przez chwilę, która trwała chyba zbyt długo. Loki wpatrywał się we
mnie z taką intensywnością, że czułam się, jakbym była naga. Instynktownie
ciaśniej owinęłam się szlafrokiem.
— Po prostu wszystko sobie
przemyślałem. – Znów przemawiał tym swoim mentorskim tonem, jakby mówił do
dziecka. – Masz rację. We wszystkim. Źle postąpiłem, że opuściłem cię w takim
momencie.
— Źle? – prychnęłam – Zmieniasz
moje życie, mieszkasz u mnie, uczysz, a potem znikasz. Chyba nie wiesz, co to
znaczy nie umieć kontrolować swojej mocy.
Tak, zmienia moje życie, całując
mnie i zostawiając.
— Dlatego wróciłem. – Wyczułam w
jego głosie nutę zniecierpliwienia. Poczułam małą satysfakcję, że nadal
potrafię go wytrącić z równowagi, że nie jest taki niewzruszony, na jakiego
wygląda. – Chcę doprowadzić to do końca. Zabieram cię stąd – powiedział to tak
po prostu, jakby to było coś oczywistego.
— Zabierasz mnie? – Zaśmiałam się
nieszczerze. – Nie wiem gdzie, bo ja się stąd nigdzie nie ruszam. –
Skrzyżowałam ramiona na piersi i spojrzałam na Lokiego wyzywająco.
— Nie zachowuj się jak dziecko. –
Zbliżył się do mnie nieco, a ja odpowiedziałam na to, odsuwając się.
Kontynuowaliśmy swoją drogę, aż dotknęłam brzegu łóżka. Zmniejszając dystans
między nami, wraz z moją przestrzenią osobistą bóg zabrał mi także
dotychczasową pewność siebie. Przełknęłam nerwowo ślinę, ale robiłam dobrą minę
do złej gry. – Umowa jest taka: Zabieram cię do Asgardu i pomagasz mi w zniszczeniu
Jotunheimu.
— Nie zamierzam pomagać mordercy –
wycedziłam przez zęby. Loki tylko zmrużył lekko oczy i kontynuował:
— Ja natomiast pomagam ci w
opanowaniu mocy, poznaniu twojej przeszłości i…
Wtedy świat zatrząsł się i
zawirował.
_____________________________________________________________________
TO EBOLA? NIE! To nowy rozdział u Natsuko!
Miał już się pojawić wcześniej, ale nie dałam rady. Męczyłam się z nim i męczyłam i wcale mnie nie zadowala. Co więcej, pisanie z perspektywy Lokiego stało się dal mnie mordęgą. jest tak skomplikowanym charakterem, że po prostu sobie z im nie radzę. Dlatego przepraszam was za fragmenty z jego perspektywy. Za cały rozdział was przepraszam, kolejny będzie na pewno lepszy. I planuję special, mam nadzieję, że jakoś fajnie mi to wyjdzie :)
Olałam te retrospekcje. To co przychodzi mi do głowy, woła o pomstę do nieba. Moje pomysły są chyba coraz gorsze... trudno, lecimy z akcją dalej, trzeba to popchnąć do przodu! A powyższy twór traktujcie jako przerywnik.
Starałam się, aby wszystko było wiarygodne. Nie ukrywam, że lubię pisać o wojnie, bitwach i.t.d, interesuję się tym, stąd pomysł taki a nie inny. I tak szału nie ma, ale trudno. Zamierzam się rozwinąć w dalszej części historii. Prawdopodobnie nie wykorzystałam potencjału, jaki w sobie kryje podróż Meg na Ukrainę. Ale historia nie jest o tym, więc muszę się skupić na innych rzeczach.
Może ma na to wpływ także to, ze piszę drugie opowiadanie. Nie, nie, nie o Lokim. O zupełnie innej tematyce. Nie chcę na razie zakładać nowego bloga, bo boję się, że tego porzucę, a bardzo bym tego nie chciała. Mam pomysł na tą historię i zamierzam ją doprowadzić do końca. Mam nadzieję, że obydwa opowiadania nie będą mi się mieszać |D
Jak zawsze dziękuję za wejścia, wasze cudowne, budujące komentarze i witam nowych czytelników :) Cieszę się, że ktoś chce to czytać <D
No i zachęcam do komentowania, nawet hejtowania, żebym wiedziała co poprawić. I lecę przepisywać i poprawiać kolejny rozdział
Pozdrawiam!
Proszę Cię, za co Ty przepraszasz?
OdpowiedzUsuńKocham to!. Nigdy mnie nie zawodzisz.
Więc tak... Uważam, że sceny z Ukrainy wyszły Ci bardzo dobrze, ja chyba bym nie podołała. Masz u mnie za to duże poważanie xD. Podobały mi się te opisy, kiedy Meg wychylała się by zrobić zdjęcie, a na postać "Putina" moja buźka się bardzo szeroko roześmiała.
Oczywiście były pewne słabości - najpierw w zimno w aucie, później lód pod nogami. No, no! :)
I właśnie to uwielbiam najbardziej w Meg. Jest taka prawdziwa, można się z nią wręcz utożsamić. To bohaterka, która skradła moje serce. Bardzo jej kibicuję.
Co do scen z Lokim uważam, że świetnie sobie radzisz. Umiesz przedstawić jego charakter, a ja się rozpływam jak zawsze. Spotkanie z Nornami wyszło Ci mistrzowsko.
No, ale ale... Loki i Meg^^. Mam motyle! Te przeskakiwanie z jednej perspektywy na drugą. Oj, Ty! Dobry trik, aż dostałam ciarek. Niech te drzwi w końcu się otworzą!
Cudownie poprowadziłaś ich rozmowę, to jak wszystko mu wygarnęła. Owszem, przyznam się, że moja romantyczna natura czekała na namiętny pocałunek i tak dalej xD zwłaszcza, że ona była w szlafroku - ale widzę muszę jeszcze poczekać, na pewno będzie warto. Zapowiada się wiele ciekawych wydarzeń. Już się nie mogę doczekać. Aktualnie(standardowo po Twoim rozdziale) trzyma mnie silne zauroczenie Lokim i teraz pewnie za nic nie będę mogła sie zabrać. Nic nie poradzę, widzę go dosłownie przed oczami. Loki w moim pokoju, hehe xD
Czekam na więcej, już się niecierpliwie.
Dużo weny i pozdrawiam :*.
ps. Mój komentarz jest taki chaotyczny. Wybacz, ale zawsze jestem taka roztrzepana po Twoich rozdziałach. Emocje się we mnie buzują. :)
Walę teraz czołem w biurko. Zawsze masz dla mnie jakieś dobra słowo, a ja odzyskuję wiarę w siebie ;_;
UsuńŁatwo mi się wczuć w klimat wschodu. czytałam wiele książek rozgrywających się w Rosji, na Ukrainie, lubię pisać o ludziach tam mieszkających... Mimo, że tylko kilka scen rozgrywa się w tamtejszej scenerii, starałam się rzetelnie do tego przygotować. Jeśli mi to w miarę wyszło, to dziękuję :) Kurcze, trudno będzie mi się rozstać z ,,Putinem" i Jurijem :(
Zawsze się wzruszam, jak piszesz, że Meg jako postać tak Ci się podoba... To takie jakby moje dziecko i bardzo ciężko nad nią pracuję, aby odpowiednio ją uformować. Miło mi czytać, że ta praca nie idzie na marne :)
Kurczę, moja romantyczna natura również woła o więcej xD będzie kilka romantycznych scen a pocałunku... jeszcze się doczekasz :D
Cieszę się, że moje opowiadanie tak na Ciebie działa,ale nie chcę, abyś stała się przez to bezproduktywna... Ale myśląc o Lokim ja również się taka staję :D
Twój komentarz jak zawsze odniósł mnie na duchu, więc się nie przejmuj, ja również mam problem z ułożeniem myśli o czytaniu rozdziałów u Ciebie. Skoro wywołałam u Ciebie aż takie emocje, to nie pozostaje mi nic innego, jak tylko się ciszyć :)
Dziękuję Ci baaardzo :* Pozdrawiam!
Przesadzasz. Wcale nie było tak źle z perspektywy Lokiego. U mnie jest jeszcze gorzej, bo mi Loki wychodzi sentymentalny, ale pracuję nad tym XD
OdpowiedzUsuńNorny wymiatają XD Zawsze lubię, gdy ktoś drażni Lokiego. Nie wiem czemu. Tak po prostu XD
I czy wszyscy muszą mu z plaskacza walić? No ludzie, oszczędźcie taką piękną mordkę!
Jestem ciekawa jak dalej wszystko poprowadzisz i czy Werandi nie odpuściła za łatwo? Heloł, to przecież Kłamca XD
Weny życzę.
Viv
Dziękuję, ale jak wiesz, jest to bardzo trudne zadanie i szczerze mówiąc to zawsze przy Lokim wymiękam :(
UsuńNo bo ja lubię drażnić Lokiego :D A Norny były do tego idealnym ,,narzędziem" :D
No ja wiem, że jestem okrutna dla jego pięknej facjaty, ale nie mogłam mu tego darować, trzeba go trochę naprostować ;)
No może i za łatwo odpuściła, ale jeszcze się to na nim zemści w przyszłości.
Dziękuję ci bardzo za komentarz, również pozdrawiam!
Oh...przez chwilę gdzies znikało okienko od komentowania i zaczynałam już panikować, że nie będę mogła ci dać komentarza. co prawda straty by nie było, a jednak gdzieś mnie to zabolało i odświezałam tak długo, aż twój blog zaskoczył - fuck yeah - pokonałam internety.XD
OdpowiedzUsuńJednakze nie przybyłam tu dla jaj. Jestem tu by się pocieszyć twoją twórczością, która....oj, zachwyciła mnie, jak nic innego w danym czasie. Jestem wręcz zachwycona twoim pisaniem. Podoba mi się opis tego jak Meg robi zdjecia w Ukrainie, świetnie sobie radzisz z sytuacją, jaką zastała młoda reporterka, niby wtrącasz takie drobnostki o użyciu pumeksu do doczyszczenia brudu, czy wspominasz o gruzach we włosach dziewczyny. To naprawdę wspaniała sprawa, bardzo mi się podoba.
No i zgodnie z mymi podejrzeniami Loki powrócił! Ah i oh!
Uszczesliwiłaś swego Szatana, to dopiero dałaś dobrą scenę, przeplatając stronę Lokiego ze stroną głównej bohaterki nakreśliłaś obraz ich relacji i uczuć. Dobrze dobrałaś też dialogi w ich rozmowie, już miałam wrażenie, zę Loki się wścieknie i porwie ją do Asgardu siłą, a tu jakiś huk...i opowiadanie zostało urwane. Czyżby coś wybuchło? czyżby jakiś pocisk trafił w budynek w którym byli? o kurcze, to byłoby coś....strasznego ,mam jednak nadzieję, ze przezyją, oby, oby, oby...
pisz szybciutko, ja tu czekam !
No jak to by nie było straty? To byłaby wielka strata! Tym bardziej się cieszę, że chciało Ci się walczyć z internetem tylko po to, by zostawić u mnie komentarz :)
UsuńRaduję się niezmiernie, iż mogłam zadowolić Szatana *bije pokłony*. Nakreślanie ich relacji jest wbrew pozorom bardzo trudne, ale jeśli jakoś sobie z tym radze i Ci się to podoba, to dziękuję bardzo :)
Do tego doceniasz takie subtelne niuanse i jeśli one rzeczywiście wzbogacają opowiadanie, to cieszę się niezmiernie.
Co do zakończenia rozdziału... No lubię zostawiać takie cliffhangery :D No, no... Dobrze kombinujesz :D
Pozdrawiam, dziękuję bardzo za twój komentarz, postaram się, abyście nie czekali zbyt długo :)
mój wychowawca zawsze daje nam zadanie domowe oglądam wiadomości nie wiem jak jest u ciebie w szkole ale widzę że ty albo masz takie zadanie albo to cię interesujenormalnie jesteś na czasie rosja i ukraina ktoś tu jednajwiadomości nie nie tylko ja perspektywa meksyk megi jak najbardziej mi się podobała tylko według mnie taka strasznie ckliwe nie bardzo mi takie sceny przypadają do gustu ale kto jak woli wypowiedzi końcowejstemple jak najbardziej pasujący też do wiadomości haha naprawdę jak sobie to porównałam to mnie rozwaliło
OdpowiedzUsuńPozdrawia brechtająca się Lupin
Wiesz co, jestem na rozszerzonym wosie i trochę jest tak, że zalecane jest oglądanie wiadomości, a trochę, że ja naprawdę te wiadomości oglądam i czytam na ten temat i akurat mnie to interesuje :)
UsuńY... No tak jakoś wyszedł ten rozdział, następne już takie ckliwe chyba nie będą...
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :)
Nie było tak źle, jak mówisz :D.
OdpowiedzUsuńRozdział całkiem fajny (miałam go przeczytać 3 dni temu...), fragmenty z perspektywy Lokiego nie są złe. Może źle zrobiłaś, pisząc z perspektywy pierwszej osoby, skoro się teraz tak podobno męczysz i krytykujesz? :D.
A o czym to opowiadanie, jeśli można spytać? :>.
No i czekam, aż coś wielkiego zacznie się dziać :D.
So yeah, high five, good luck, pozdrowienka,
Death.
No to się cieszę :D
UsuńNo cóż, postanowiłam pisać z perspektywy pierwszej osoby i zamierzam być w tym konsekwentna. Tak jest mi łatwiej. A nie będę już zmieniać narracji na trzecią osobę podczas pisania o Lokim. Jak już sobie coś postanowiłam to muszę się tego trzymać.
A moje drugie opowiadanie tak skrajnie się różni od tego, jest o tak skrajnie innej tematyce... Mianowicie piszę o... siatkówce.
Dziękuję CI bardzo za komentarz, ważne, że CI się chciało przeczytać, nie ważne kiedy :D
Pozdrawiam!
Jeeeej! W końcu dorwałam się do Twojego bloga!!! Już zabieram się za czytanie poprzednich rozdziałów ;)
OdpowiedzUsuń(no dobra, byłam taka ciekawa, że przeczytałam ten bez wiedzy o wcześniejszej akcji) :3
Obserwuję, także będę wpadać regularnie. Język naprawdę mnie zaskoczył- miło się czyta tak profesjonalnie opisane opowiadanko. Masz świetny styl- bardzo ładnie wszystko przedstawiasz.
Czekam na następną notkę i kibicuję bohaterom!
Oczywiście nie poznałam ich jeszcze dokładnie, także be będę się o nich wypowiadać. :)
Pozdrawiam cieplutko :3
Ojej, nie sadziłam, że tak szybko wpadniesz do mnie :D
UsuńBardzo się cieszę, że zostaniesz i mam nadzieję, że uda Ci się szybko nadrobić rozdziały.
Profesjonalnie napisane opowiadanie to raczej Twoje, a moje to takie fangirlowe wypociny :D Ale dziękuję Ci bardzo, mam nadzieję, że zżyjesz się z bohaterami i cała historia również Ci się spodoba :)
Pozdrawiam!
Przeskakiwanie z perspektywy Lokiego do Megan i z powrotem trochę słabe. Twój Loki nie jest zły, ale byłoby lepiej, jakby na każdą perspektywę przypadało trochę więcej niż dwa akapity.
OdpowiedzUsuńEpizod ukraiński może faktycznie trochę krótki, ale jakoś pasował mi do uniwersum Marvela, gdzie bohaterowie niby znikają na chwilę w różnych miejscach, ale zaraz wracają. Ogólnie twój fanfik ma bardzo marvelowski klimat, szacun za to.
(Pół rozdziału czekałam aż na kłótnię Megan z Lokim wparuje jakiś osłupiały Ukrainiec i zacznie się dziwować, co ta Amerykanka ze sobą przywiozła)
Przepraszam, dwa akapity? Chyba nie za bardzo... rozdzieliłam niemalże po równo.
Usuń