expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 11



Przed oczami mignęła mi twarz Lokiego, pył i tysiące odłamków. Potem moje włosy zasłoniły mi świat, który obrócił się do góry nogami. Moje ciało zetknęło się z zakurzoną, pokrytą rozkruszonym betonem, powierzchnią. Nie wiedziałam, czy to sufit, ściana czy podłoga. Świat kręcił się wokół, jak na karuzeli, w płucach brakowało mi tchu, w uszach brzmiał przeraźliwy pisk. Przez chwilę nic nie wdziałam, potem mój wzrok wrócił. Przez chwilę nic nie czułam, ale czucie zaraz wróciło i przeraźliwy ból rozsadził mi czaszkę.

Próbowałam się podnieść, ale wszystko nadal pędziło, a ból w uszach nie ustępował. Poczułam szarpnięcie. Zamrugałam kilka razy oczami, które zaczęły obficie łzawić. Z zamazanego obrazu wyłoniła się twarz Lokiego. Mówił coś do mnie, ale ja go nie słyszałam. Nie mogłam mu nawet odpowiedzieć, gardło miałam zaciśnięte, płuca były pełne pyłu, więc natychmiast zaniosłam się kaszlem.

Z pomocą boga wstałam, chciał mnie chyba podtrzymać, ale odtrąciłam go. Odzyskałam władzę w nogach, ogłuszenie powoli ustępowało i mniej więcej zorientowałam się gdzie była góra a gdzie dół. Chwiejąc się niczym pijana, ruszyłam w stronę wyjścia. Wiedziałam, że Loki na pewno jest tuż za mną. Szłam po schodach, nie zwracając uwagi na odłamki wbijające się w moje stopy, których pełno było na korytarzach i półpiętrach. Drzwi do pokoi były otwarte lub wyważone, niektóre ściany były nawet zawalone. Widziałam też ludzi. Spod sterty gruzów wystawały części ciał, pogrzebane, pokryte pyłem, brunatną skorupą, niczym posągi zastygłe w powykręcanych, nienaturalnych pozach. Ale ja musiałam biec, przyspieszyłam, musiałam się stamtąd wydostać. Od czasu do czasu w oczy rzucały mi się ślady krwi. Ale nie mogłam się zatrzymać, patrzeć na to wszystko. Nie miałam czasu na smutek i współczucie. Napędzał mnie strach, musiałam biec, biec w dół, w noc, byle nie tu. Nie zostać tutaj, na zawsze.

Budynek znów się zatrząsł, kolejna porcja tynku obsypała mnie. Usłyszałam trzask i gdybym się nie uchyliła, spadłby na mnie kilku-dziesięciokilogramowy kawał sufitu. Rzucona na ścianę, przez chwilę straciłam orientacje w sytuacji, widok zasłaniały mi tumany pyłu. Ale nie mogłam się zatrzymać, odepchnęłam się od ściany i kontynuowałam wędrówkę. Nie ważne czy na czworaka czy pełzając, czy miałam biec czy iść. Do przodu, do przodu, na zewnątrz.

W końcu poczułam upragnione, świeże powietrze, wciągnęłam w płuca zimny wiatr i choć pełen był brudu, dla mnie był jak wybawienie. Wbiegłam na parking przed budynkiem, wszędzie było ciemno, latarnie nie działały. Przystanęłam na chwilę i łapczywie brałam kolejne hausty powietrza. Ale to nie był koniec, musiałam kontynuować swoją drogę. Kątem oka widziałam uciekających ludzi, niepatrzących gdzie biegną. A co ja miałam zrobić? Byłam sam na sam z wielką, pustą, niebezpieczną przestrzenią i oszalałym, socjopatycznym bogiem z Asgardu.

Nagle, gdzieś po lewej stronie usłyszałam krzyki. Skupiłam się na nich i udało mi się wyłowić z nich jakieś sensowne słowa.

— Tutaj, tuuutaaaaj!!! – Słuch mi już częściowo wrócił i teraz, pośród hałasu, usłyszałam te zbawienne słowa. Czułam, że nadszedł ratunek.

Nie patrząc już na nic, rzuciłam się ostatkiem sił w stronę, skąd dobiegały głosy.

Byłam już tak blisko. Widziałam już ludzi kryjących się w ciemności, ich czarne sylwetki poruszały się, machały w naszą stronę. Odrzuciłam ból i zmęczenie, adrenalina znów wrzała mi w żyłach, napędzała moje mięśnie. Jeszcze tylko kilka metrów…

Ziemia osunęła mi się spod nóg, coś przygniotło mnie całym swoim ciężarem do popękanego asfaltu. Prawie w tym samym momencie coś nade mną przeleciało ze świstem. Wydałam z siebie stęknięcie bezsilności i zirytowania, będąc pewna, że mój koniec już nadszedł. Zacisnęłam z całej siły powieki, czekając na najgorsze.

— Patrz, gdzie biegniesz. – Usłyszałam wściekłe warknięcie bardzo blisko mojego ucha. To Loki leżał na mnie. Niedaleko nas właśnie coś wybuchło. To pewnie jakiś pocisk, który wcześniej pędził w naszą stronę, a ja go nie zauważyłam. Nie myślałam już, chciałam jak najszybciej się ukryć. Mało brakowało, a nic by ze mnie nie zostało. Przez chwilę tak leżeliśmy i nasłuchiwaliśmy, ale na razie chyba nic się nie działo. Jakby ci, którzy stali po przeciwnej stronie, czekali, aż opadnie pył po pobojowisku i mogli ocenić skalę swojego zniszczenia.

Niemal czułam, jak serce Lokiego bije z zawrotną szybkością, mało brakowało, aby wyskoczyło mu z piersi i obijało się o moje plecy.  Nie sądziłam, że on, bóg, może się tak denerwować. Przyciskał mnie do siebie z całej siły, nie zważając na to, że leżymy już na ziemi jakiś czas. Mnie jednak zaczęło to trochę przeszkadzać.

— Złaź ze mnie – syknęłam i zaczęłam się wiercić, żeby mnie wypuścił ze swoich objęć. Natychmiast zaniosłam się kaszlem, gardło nadal miałam pełne pyłu.

— Jesteś szalona czy po prostu głupia? – zapytał jadowicie, nadal trzymając mnie w żelaznym uścisku.

— Może potem porozmawiamy o twoim szaleństwie? –  wychrypiałam i dźgnęłam go łokciem w żebra, aż w końcu mnie puścił. Zebrałam się z ziemi i tym razem na wpół zgięta rzuciłam się w stronę ukrycia.

— Gdybyśmy wiedzieli wcześniej… Ale te psy tak niespodziewanie! – Wołodia właściwie zaciągnął mnie do rowu przy drodze, a ja wpadłam prosto w błoto. Otuliłam się szlafrokiem, z którego zostały brudne resztki. Kolana, łokcie, miałam poranione, włosy w brudnych strąkach, ale żyłam, cholera, jeszcze żyłam. Dopiero teraz dotarło do mnie, że gdyby nie Loki, już nie za wiele by ze mnie zostało.

Obejrzałam się dookoła. Był Jurij, był Putin, było kilkunastu ludzi, którzy ocaleli z motelu, ale gdzie był…

Serce znów zaczęło mi bić, gdy zobaczyłam, jak bóg wskakuje do rowu i zgrabnie ląduje obok mnie. Niezależnie od sytuacji, zawsze wyglądał dobrze i nie miał skłonności do ośmieszania się jak ja. Co prawda, on też był umorusany, jego zielona, aksamitna koszula, w której przybył i skórzane spodnie przestały się wyróżniać, gdy zostały pokryte warstwą brudu, ale wyglądał o wiele lepiej niż ja – siedziałam w środku nocy w rowie, prawie naga. Mój cały sprzęt, dokumenty i pieniądze, wszystko zostało w pokoju.

Jurij wreszcie zobaczył, w jakim jestem stanie i dał mi swoją wojskową letnią kurtkę. Przyjęłam ją z wdzięcznością. Teraz nie czułam się tak bezbronna. Otuliłam się nią dokładnie i podniosłam głowę, aby zapytać, co się dzieje, ale głos uwiązł mi w gardle. W ciemności zobaczyłam jaśniejące oczy Lokiego, który mnie obserwował. Podniosłam pytająco brwi, ale nic nie powiedział. Tylko patrzył.

Speszona jego zachowaniem, odwróciłam się od niego i zwróciłam w stronę Wołodii:

— Putin, powiedz mi, co się właściwie stało? – Nadal miałam świszczący oddech, ale było już trochę lepiej. Gdy go o to zapytałam, oczy mu się rozogniły i zacisnął zarośniętą szczękę.

— Ruskie, psia mać. – Splunął na ziemię, jakby chciał pozbyć się posmaku tych słów ze swojego języka. – Ja tam myślę, że to ich wojsko, ale może broń tylko przerzucili… – Podrapał się po brodzie zafrasowany.

— Nie ważne kto, ważne czemu to zrobili. – Czerwona czupryna Jurija, widoczna nawet w nocy, zatrzęsła się ze złości. Cały był spięty, rozglądał się na wszystkie strony, szukając niewidzialnego zagrożenia.

— Suuuki, wyniuchali, że tu dziennikarze są! – Wołodia trochę za głośno to powiedział, bo kilku ludzi niespokojnie zerknęło na nas, a reszta skuliła się w sobie. Putin to zauważył i nachylił się do mnie jeszcze bardziej. – Nie lubią prasy, nie lubią mediów – mówił coraz bardziej rozgorączkowany, a ukraiński akcent przebijał się coraz bardziej i trudniej było go zrozumieć. – To wymyślili, że was zaatakują. Jak ja bym takiego dorwał… – Uderzył pięścią w otwartą dłoń, obrazując, co by z takim delikwentem zrobił. Jurij tylko mu przytaknął, przejeżdżając kciukiem po szyi.

— Ja wiem, Putin, ja wiem… – Położyłam żołnierzowi dłoń na ramieniu. On pewnie nie jedno w swoim życiu widział, nie jednego kolegę stracił. Ja też przecież widziałam ciała pogrzebane pod gruzami motelu.

Okazało się, że pociski trafiły w moje piętro i w piętro poniżej. Miałam szczęście, że mieszkałam w przedostatnim pokoju. Ten najbardziej z brzegu przejął największą siłę pocisku, a u mnie zawaliła się tylko ściana. W kilku miejscach zawalił się też sufit. Nie chciałam myśleć, ilu ludzi zginęło, żebym ja i inni mogli przeżyć. Tam było kilka ekip…

Spojrzałam z żalem na opuszczony budynek. W ciemnościach wyglądał tak żałośnie i mrocznie. Od teraz był tylko grobem dla kilku istnień, które bez sensu straciły życie.

— Co teraz, Jurij? Na co czekamy? – zapytałam rudzielca, nadal siedzącego obok mnie. Vladimir leżał na krawędzi rowu i patrzył w napięciu w dal. Dał znak, abyśmy byli cicho i nasłuchiwał – gdzieś w dali było słychać krzyki, ale po za tym od jakiegoś czasu było przeraźliwie cicho. Żołnierz wycofał się i przejechał dłonią po wystających na wszystkie strony, czarnych włosach.

— Czekamy na posiłki. Odwiozą wszystkich do innego miasta, w bezpieczniejsze rejony. I przeczeszą teren. Może jeszcze kogoś znajdą… – Rzucił spojrzenie w stronę mojej byłej kwatery. – I dadzą wam jakieś ubrania. – Poklepał mnie po ramieniu, rzucając znaczące spojrzenie na moje bose nogi. Chwilę zatrzymał na nich wzrok, podniósł brwi jakby był zaskoczony, zamrugał przy tym kilka razy i w końcu pokręcił głową, ściskając nasadę nosa. Odwrócił się w stronę drogi i dalej obserwował horyzont.

Spojrzałam na moje kolana. Nie dziwię się, że był zaskoczony – ran na moich nogach już prawie nie było widać, tak samo na rękach. Zalety bycia kosmitą.

— Na pewno też pomogą wszystkim wrócić. – Jurij nachylił się nade mną i zaczął szeptać. – Wyrobisz nowe dokumenty i wrócisz do domu.  A tymczasowo dostaniesz jakieś przejściowe lokum. – Uśmiechnął się do mnie lekko.

— Dzięki. – Odwzajemniłam uśmiech. – Mam nadzieję, że tak będzie.

– Słuchaj, a… – Mój rozmówca przybliżył się do mnie jeszcze bardziej rzucając ukradkowe spojrzenie, nadal siedzącemu cicho, Lokiemu. – A ten tutaj – wyszeptał wprost do mojego ucha. – To twój znajomy?

Poruszyłam się niespokojnie i także spojrzałam na Asgardczyka. Też mi znajomy. Na szczęście nie patrzył w naszą stronę – wydawał się nieobecny i zamyślony. Zawsze sprawiał wrażenie, jakby był ponad tym wszystkim, jakby jego przyziemne sprawy nie dotyczyły.

— Powiedzmy – mruknęłam. – Znalazł się tu przez przypadek.

Jurij tylko pokiwał głową, widząc, że nie mam ochoty akurat teraz o tym rozmawiać.  Nagle odwrócił się ode mnie i wychylił się ponad jezdnię, patrząc w dal.

W ciemności rozbłysły światła i rozległ się terkot silnika. Duża ciężarówka z plandeką zatrzymała się na poboczu drogi. Zarówno ludzie obok mnie, jak i ja, wychyliliśmy się lekko, aby zbadać sytuację. Wszyscy obawialiśmy się, czy na pewno możemy wyjść. Jednak patrząc na reakcję dwóch towarzyszących nam żołnierzy, wszyscy stwierdziliśmy, że niebezpieczeństwo minęło i przybył ratunek. Z samochodu wyszli kolejni wojskowi i zaczęli rozmawiać z Wołodią i Rudym. Nie znałam za bardzo ukraińskiego, więc nic nie zrozumiałam z ich wymiany zdań, ale ożywienie, jakie zapanowało wokół mnie, pozwoliło mi się domyślić, że chyba wszystko skończy się dobrze i ratunek naprawdę przybył.

Jurij podszedł do nas i machnął ręką na samochód.

— Chodź Megan! – krzyknął radośnie, wyciągając do mnie rękę. – Przewiozą wszystkich do koszar, tam dostaniesz jakieś ubranie, a potem pomyślimy, co dalej. – Uśmiechnął się do mnie szczerze i miałam nadzieję, że mówi prawdę. Nie czułam się zbyt komfortowo w samej bieliźnie i cudzej kurtce.

Już miałam chwycić wyciągniętą do mnie dłoń rudego żołnierza, gdy poczułam czyjeś silne ręce łapiące mnie i unoszące do góry.

— Ja jej pomogę – warknął Loki tuż przy mojej twarzy. Przyszło mi na myśl, że bóg zachowuje się czasem jak pies obronny. Zgarnął mnie jak jakąś rzecz, a Jurija, który do tej pory się mną opiekował, potraktował jak wroga. Czułam się źle, bo nie chciałam, żeby bóg traktował tak mojego dotychczasowego towarzysza.

Odwróciłam głowę w jego stronę, a potem w stronę Jurija, który tylko wzruszył ramionami i poszedł pomagać innym poszkodowanym.

— Co ty robisz? – zapytałam ze złością Lokiego i próbowałam wyrwać się z jego uścisku.

— Niosę cię, łamago – odpowiedział, posyłając mi mordercze spojrzenie. – Znając twój talent, jeszcze zrobisz sobie krzywdę, wychodząc z tego dołu.

— Nie potrzebuję twojej pomocy, rozumiesz? – Uderzyłam go pięścią w klatkę piersiową, co oczywiście nie obeszło go ani trochę. – Nic mi nie jest, sama potrafię sobie poradzić – wycedziłam, nie doczekując się żadnej reakcji z jego strony.

— Oczywiście – zakpił, uśmiechając się pod nosem.

Obejmując jego szyję, miałam ochotę go udusić gołymi rękami.

Wyniósł mnie na drogę. Choć było to zaledwie kilka kroków, ja miałam wrażenie, że jego dłonie dotykają nagiej skóry moich nóg całą wieczność.

Gdy doniósł mnie do ciężarówki, opuścił mnie, lecz nadal trzymał mnie w talii, pomagając mi wsiąść do przyczepy. Wdrapałam się na nią, a on za mną. Bez słowa usiadł tuż przy mnie, ja też nie odzywałam się, wbijając wzrok w drewnianą podłogę.



Podróż nie trwała na szczęście długo. Dalsza eskapada mogłaby być naprawdę mordęgą, gdy jechaliśmy tak ściśnięci – w ciężarówce było kilkanaście osób, a powierzchni było naprawdę mało. W sumie to powinnam się cieszyć- udało się nam załapać w pierwszej partii, nie wszyscy zmieścili się do samochodu. Inny transport przyjechał po tych najbardziej poszkodowanych, reszta została.

Samochód wreszcie stanął, ktoś z niego wysiadł i odkrył plandekę. Nieznany mi żołnierz zaczął pomagać ludziom wysiadać z samochodu. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie są moi dotychczasowi towarzysze. Postanowiłam o to zapytać przy najbliższej okazji wojskowych, jeśli Jurij i Vladimir się nie zjawią.

Już prawie wszyscy wyszli z przyczepy, więc nadeszła pora na mnie i Lokiego.

Bóg sprawnie zeskoczył na ziemię i wyciągnął ręce w moją stronę. Miałam ochotę zignorować jego stanowcze spojrzenie, ale nie chciałam robić zamieszania ani awantur. Zanim wyszłabym z samochodu, trochę czasu by minęło. Byłam trochę roztrzęsiona i zmęczona. Zmusiłam się, aby położyć mu dłonie na ramionach i już jego ręce oplatały mnie w talii i unosiły nad krawędź lawety, bezpiecznie stawiając mnie na ziemi. Spojrzałam karcąco na jego twarz, gdy nadal mnie obejmował. Po krótkiej chwili mierzenia się spojrzeniami puścił mnie. Natychmiast się odsunęłam i zapięłam po szyję kurtkę.

Rozejrzałam się, szukając dwóch znajomych mi Ukraińców. Nigdzie ich jednak nie było, wokół były same obce twarze. Podeszłam do jednego z żołnierzy i popukałam go w ramię. Odwrócił się z pytającym wzrokiem. Był stopniem wyższy od innych, chyba był starszym szeregowym. Był młody, chyba w wieku Jurija i ogolony na łyso.

— Ty wiesz gdzie Jurij i Putin? – zapytałam swoim łamanym ukraińskim. Trochę się poduczyłam jakichś prostych zwrotów, ale nic więcej nie umiałam.

— Nu, pomagają ewakuować – odpowiedział w połowie po angielsku, w połowie po ukraińsku. Pokiwałam głową w odpowiedzi. Cóż, dwoje moich aniołów stróżów nie mogło mi wiecznie pomagać, inni potrzebowali ich bardziej w innym miejscu.

Chcąc, nie chcąc, powróciłam do Lokiego i stanęłam obok niego czekając, aż ktoś powie nam, co mamy dalej robić.

Rozglądałam się wokół siebie, przyglądając się ludziom wokół mnie. Większość pouciekała z motelu i budynków wokół tak, jak stali – w piżamach, koszulkach, bez dokumentów czy telefonów. Teraz dopiero wśród nich rozpoznałam kilku fotografów i korespondentów. Trafiła się też rodzina z dziećmi, prawdopodobnie z okolicy. Jeśli zrobi się bezpiecznie, może uda im się wrócić do swojego domu.

Martha miała rację. Wojna to nie jest zabawa. To nie wzniosłe pieśni, ani wspaniałe bitwy. Wojna to ofiary i zniszczenia. Tylko i wyłącznie oraz głupota. Nagle zawładnęła mną niewypowiedziana złość. Czemu ludzie to robią? Czemu ktoś atakuje nas bez powodu? Czy każdy nie może pójść po prostu w swoją stronę? Czy ludzie muszą cały czas się niszczyć? Nie wiem jak to jest w Asgardzie, ale Loki co do jednego miał rację – nie bezpodstawnie uznawał ludzi za głupich, niezdolnych do budowania lecz do niszczenia wszystkiego. Załatwiali wszystko za pomocą broni.

— Dobra! – Aż się wzdrygnęłam, gdy usłyszałam donośny głos. Przed nami stał jeden z wojskowych. Po znakach na jego mundurze poznałam, że to sierżant. – Wylądowaliście w koszarach Ukraińskich Wojsk Lądowych. Jesteśmy tu, by wam pomóc. Teraz macie ustawić się w kolejkę przed wejściem do tego budynku. – Wskazał kciukiem budynek za sobą. – Każdy z was dostanie ubranie, prowiant i inne potrzebne rzeczy. Zapewnimy wam też nocleg. Tylko bez przepychanek, zrozumiano?! – Sierżant stał na baczność przed nami i mierzył każdego wzrokiem. Ciarki mi przeszły po plecach, gdy przesunął wzrokiem po mnie. Loki zareagował za to tylko cichym prychnięciem. Jednak dziwiłam się, że wojskowy budził wśród innych tak wyraźny respekt, gdy mógł mieć nie więcej jak około trzydziestu lat.

Zgodnie z jego rozkazami, ustawiliśmy się z Lokim w kolejce. Stanęliśmy na końcu, aby nie rzucać się w oczy. Stanowiliśmy dość… nietypową parę mimo wszystko. Asgardczyk miał coś w sobie, co przyciągało uwagę, nieraz już pochwyciłam czujne spojrzenia rzucane przez innych w naszą stronę. Każdy mógł wyczuć, że Loki nie jest zwykłym człowiekiem. Niby ja też nie byłam zwykłą mieszkanką Ziemi, ale nie wiem, jak postrzegali mnie inni. Bądź co bądź, wolałam zostać niezauważona.

 Kolejka posuwała się szybko, ale ja byłam zniecierpliwiona. Wypatrywałam, czy aby w oddali nie widać świateł samochodów. Miałam nadzieję, że jeszcze tej nocy zobaczę się z chłopakami. Chciałam ich zapytać o kilka rzeczy i upewnić się, czy nic im nie jest. Jednak żaden samochód na razie się nie pojawił.

W końcu przyszła kolej na naszą parę. Loki z pogardą spojrzał na pakiet jaki dostał, ja natomiast nie omieszkałam podziękować i obdarzyć wdzięcznym uśmiechem wojskowych stojących przede mną. Każdy dostał po kocu, do tego wojskowe spodnie, szara koszulka, czarna, wciągana bluza bez kaptura, no i pakiet szarej, taniej bielizny z supermarketu. Do tego kostka mydła, szczoteczka, turystyczna pasta, ręcznik, a do jedzenia pół bochenka chleba, jakaś niezidentyfikowana konserwa i butelka wody. Nawet znaleźli dla mnie glany, co prawda o numer za duże, ale po założeniu dwóch par skarpet powinny być dobre. Co jak co, ale nie mogłam narzekać. Dziwiłam się, że wojsko jest aż tak dobrze zaopatrzone.

— Chwileczkę! – Chciałam właśnie wejść do budynku, gdy głos jednego z żołnierzy zatrzymał mnie w pół kroku. – Dla was dwojga nie ma już miejsca we wspólnych sypialniach. Dostaniecie izolatkę.

Otworzyłam szeroko oczy ze zdumienia i patrzyłam na stojącego przede mną sierżanta, właśnie tego, który ,,przywitał” nas wcześniej na placu. Zastanawiałam się, czemu żartuje sobie z nas właśnie w takiej chwili.

— Jak to nie ma miejsca? – wydukałam. Nikt mi nie wmówi, że nigdzie nie ma dwóch wolnych łóżek. Na terenie koszar było tyle budynków, że trudno było w to uwierzyć.

— Proszę pani, czy pani wie, co się dookoła dzieje? – Łysy jak kolano knypek, zwykły kapral, wyrwał się na przód. – Te budynki puste nie stoją, tu jest duże wojsko, a do tego ludzi z okolic non stop zwozimy. Eh, Amerykanie. – Pokręcił głową z politowaniem. Właśnie otwierałam usta, by zripostować jego godzącą w moją inteligencję uwagę, jednak przerwał mi sierżant.

— Spokojnie, tylko spokojnie. Naprawdę zostały już tylko izolatki. Musicie jakoś przecierpieć. – Żołnierz rozłożył bezradnie ręce.

— No to nie możecie nas rozdzielić? Dać osobne izolatki? – Nie ustępowałam. Na samą myśl, że mam spędzić choć trochę czasu na tak małej powierzchni z Lokim, miałam ochotę uciekać jak najdalej. Wojskowy jednak pokręcił głową.

— Naprawdę mamy mało miejsca. Nie możemy sobie pozwolić na takie szastanie kwaterami  – poinformował mnie zmęczonym głosem. – Nie będziemy nikogo rozdzielać. Co, jeśli przybędzie jakaś rodzina lub matka z dzieckiem? Mam nadzieję, że pani rozumie.

— No tak… Przepraszam. – Pokiwałam głową. W sumie mogę przecierpieć resztę tej nocy z Lokim. Da każdej, innej osoby, przebywanie z tym socjopatą mogłoby być traumą na całe życie.

Oboje weszliśmy posłusznie do budynku. Zostaliśmy poprowadzeni przez długi korytarz. Wszystkie budynki na terenie koszar były długie i wąskie, o grubych murach i małych oknach, ten nie był wyjątkiem. Idąc wzdłuż korytarza mijaliśmy kolejne drzwi. Niektóre były otwarte i dzięki temu mogłam zobaczyć sypialnie – były to duże pokoje z piętrowymi łóżkami ustawionymi w szeregu. W środku krzątali się ludzie, dorośli i dzieci. Ale my szliśmy dalej, aż do końca. Korytarz się rozwidlał. Odnogi były krótkie, zarówno w jednej jak i w drugiej były dwie pary drzwi. Skręciliśmy w lewo, z Lokim dostaliśmy ostatni pokój.

Pozostawieni sami sobie staliśmy przez chwilę przed metalowymi drzwiami, wpatrując się w nie. Chyba i ja i on zastanawialiśmy się, kto powinien wejść pierwszy. W końcu ja zrobiłam ten pierwszy krok i przedtem biorąc głęboki wdech, nacisnęłam klamkę.

Naprzeciwko drzwi było zakratowane okno. Po prawej wnęka, w której stało łóżko. Po lewej mały stolik i krzesło. Na tym możemy zakończyć wyliczanie. Jedno okno. Jedno łóżko. Jeden stół i krzesło. Jedna, goła żarówka pod sufitem.

— Taak… – skomentowałam widok przed naszymi oczami. Przestąpiłam z nogi na nogę. – To może pójdę poszukać łazienki. – Odwróciłam się tyłem do pokoju, wyminęłam Lokiego i szybko wyszłam z izolatki, zamykając za sobą drzwi.

Odetchnęłam głęboko, jakbym właśnie wynurzyła się z wody i oparłam się plecami o zimny metal. Byle jak najdalej od niego.

Doszłam do głównego korytarza i stanęłam bezradnie. Nikt nie powiedział, gdzie jest łazienka. I co teraz miałam zrobić?

Wtedy z pierwszych drzwi po prawej wyszła kobieta. Miała mokre włosy i ręcznik w ręce. Bingo! Znalazłam łazienkę i do tego od razu damską.

Złapałam za klamkę i bez wahania weszłam do środka. Znalazłam się w małym przedpokoju.  Naprzeciwko mnie było osobne wnętrze z toaletami. Po lewej wejście do pomieszczenia z prysznicami i umywalkami, nad którymi wisiały lustra. Zrobiłam krok w tamtą stronę i od razu tego pożałowałam. Zacisnęłam powieki i przyciskając do piersi podarowany pakiet, wypadłam na korytarz głośno zatrzaskując za sobą drzwi.

Jak mogłam być tak głupia? Przecież w wojsku nikt nie patyczkował się z dwoma oddzielnymi łazienkami dla obu płci. Szkoda tylko, że nie przyszło mi to do głowy, zanim zobaczyłam jakiegoś nagiego faceta wychodzącego spod prysznica. Kabin oczywiście też nie było, prysznice były oddzielone zaledwie plastikowymi zasłonkami.

Znów stałam na korytarzu, nie wiedząc co zrobić. Nie miałam zamiaru wracać do izolatki i siedzieć tam z Lokim, a musiałam przeczekać, aż wszyscy zadbają o swoją higienę i łazienka będzie pusta. W końcu zrezygnowana wróciłam do odnogi korytarza i usiadłam na podłodze, opierając się o ścianę i nasłuchując kolejnych trzaśnięć drzwiami.

Zajrzałam do plastikowej torebki z prowiantem, bo dopiero teraz zaczynałam czuć głód. Trochę dziwnie było brać jedzenie do łazienki, ale nic nie zostawiłam w pokoju, gdy tak szybko z niego wypadłam. Na razie nie zamierzałam też tam wracać, trzymałam się swojego planu.

Wypiłam chyba pół butelki wody i zjadłam prawie cały chleb. Konserwy na razie nie ruszałam, zostawiłam ją na czarną godzinę. Oparłam głowę o ścianę i zamknęłam oczy, starając się o niczym nie myśleć.

Nie wiem czy zasnęłam, a jeśli tak, to jak długo spałam. Nagle się ocknęłam odrętwiała. Zaczęłam nasłuchiwać. Było kompletnie cicho, tylko gdzieś w odległym krańcu budynku słychać było płacz dziecka. Wstałam z podłogi, podeszłam do drzwi łazienki i powoli je otworzyłam. Już nie słyszałam szumu wody ani krzątania się. Nikogo nie było.

Weszłam do środka i skierowałam się do umywalek. Gdy tylko spojrzałam w lustro, przeraziłam się. Wyglądałam strasznie. To, co miałam na głowie, nie mogłam nazwać włosami, raczej szarą, skłębioną skorupą. Pod oczami miałam ciemne obwódki, usta spierzchnięte a twarz jeszcze bledszą niż zwykle, spokojnie mogłam konkurować z Lokim. Po za tym byłam umorusana a kurtka Jurija smętnie ze mnie zwisała.

Czym prędzej wrzuciłam wszystkie rzeczy do jednej z umywalek. Rozebrałam się, ubrania rzucając na środek podłogi wyłożonej spękanymi kafelkami i weszłam z mydłem w dłoni pod jeden z pryszniców. Puściłam letnia wodę i przez jakiś czas po prostu stałam pod strumieniem wody. Tak, tego właśnie było mi trzeba.

Trochę trwało, zanim doprowadziłam się do porządku. Najgorzej, jak zwykle, było z włosami. Nawet gdy już wyszłam spod prysznica, wytarłam się i ubrałam czystą bieliznę, włosy nadal były brudne. Nie marzyłam o niczym innym, jak o tym, by po prostu już się położyć, nieważne czy z Lokim w pokoju, sama czy z tabunem ludzi obok. Chciałam iść spać, ale nie mogłam, bo musiałam jeszcze wydłubywać z włosów tynk. Wsadziłam głowę w umywalkę i puściłam wodę na pełny strumień, aż ta pryskała na wszystkie strony. O szamponach czy innych luksusach nie było mowy, więc żmudną czynność rozpoczęłam od namydlenia sobie głowy.

Gdy skończyłam i spojrzałam w lustro, zadowolona stwierdziłam, że było o wiele lepiej. Przeczesałam palcami włosy, aby jakoś je ułożyć. I wtedy kątem oka zobaczyłam, że ktoś wchodzi do łazienki.

Nie był to nikt inny, jak oczywiście Loki.

— Cholera jasna… Nie mogłeś poczekać? – warknęłam, chwytając czystą, szarą koszulkę i gorączkowo zakładając ją na siebie.

— Nie musisz się tak stresować – odparł z ironicznym uśmieszkiem na twarzy. – Nie jesteś pierwszą kobietą, którą widziałem nago.

— Nie chcę być jedną z tych kobiet, które widziałeś nago – odparowałam, zaciekle wyciskając pastę na szczoteczkę. Loki tylko ominął mnie i otaksował pogardliwym wzrokiem przestrzeń dookoła siebie. W końcu westchnął i położył swoje rzeczy w jednej z umywalek.

— Długo cię nie było – zagadnął, patrząc w lustro. – Ile jeszcze miałem czekać?

Nie odpowiedziałam na jego pytanie. Nawet nie patrzyłam w jego stronę, tylko dalej myłam gniewnie zęby.

— Może szukałaś damskiej łazienki? – kontynuował i najwidoczniej chciał mi za wszelką cenę dopiec. – Nie wiesz, jakie warunki panują w wojsku? – Z kpiącym uśmiechem zaczął rozpinać guziki koszuli.

Siarczyście charknęłam i wyplułam całą pastę z buzi za jednym zamachem. Loki nie oszczędził mi spojrzenia pełnego obrzydzenia.

— Musisz się przy mnie rozbierać?! – wydarłam się, groźnie machając szczoteczką w jego stronę. – Zaraz wyjdę!

— To wychodź prędzej – odparł, będąc już nagi od pasa w górę i zabierając się za ściąganie wysokich, skórzanych butów.

— Ty… – Zagroziłam bogowi pięścią, gdy już wypłukałam usta.

Chcąc jak najszybciej stamtąd wyjść, odwróciłam się i ruszyłam na środek pomieszczenia, gdzie zostawiłam na podłodze brudne ubrania. W momencie, gdy się wyprostowałam po zgarnięciu ich z podłogi, usłyszałam pacnięcie materiału o podłogę.

— Ty cholerny… – wymamrotałam pod nosem i zacisnęłam z całej siły powieki. Nie ma mowy, nie spojrzę na niego, nie dam mu tej satysfakcji z zawstydzenia mnie. Obróciłam się i mniej więcej pamiętając topografię pomieszczenia, podeszłam zabrać resztę swoich rzeczy.

Coś mnie zatrzymało i poczułam ból w czole. Uderzyłam nim w brodę Lokiego. Czułam, że przede mną stoi.

— Zejdź mi z drogi – wysyczałam, pocierając głowę.

— Gdybyś otworzyła oczy, lepiej byś wszystko widziała. – Nie musiałam ich otwierać, żeby wiedzieć, że Asgardczyk uśmiecha się wrednie. Zazgrzytałam zębami.

— Po prostu. Zejdź. Mi. Z. Drogi. – Nie odpuszczałam.

Poczułam jego oddech tuż przy moim uchu. Przybliżył się do mnie, a ja nawet nie potrafiłam się ruszyć, jakbym wrosła w ziemię, jakbym była sparaliżowana. Często tak się czułam przy Lokim, denerwowało mnie, że przy nim nie miałam władzy nad własnym ciałem. Jakby to on mnie kontrolował.

— A jeśli nie? – powiedział cicho wprost do mojego ucha. – To co zrobisz?

— To wtedy… – Otworzyłam oczy rozeźlona i zamachnęłam się na niego. Lecz bóg złapał mój nadgarstek zanim moja dłoń zderzyła się z jego twarzą.

No i nie wytrzymałam. Miałam chyba za słabą wolę, nie potrafiłam się powstrzymać. Może oczy powędrowały w dół, wzdłuż smukłego ciała Lokiego.

— Wiedziałem, że nie wytrzymasz. – Puścił moją rękę z triumfalnym wyrazem twarzy. Na moje szczęście miał na sobie bieliznę, inaczej spaliłabym się ze wstydu. Właściwie to udało mu się mnie zawstydzić. Moja ciekawość zbyt często była moim przekleństwem. Zacisnęłam usta, nie wiedząc co powiedzieć.

— Myślałaś, że jestem jakimś zboczeńcem? – Pokręcił głową z politowaniem.

Nie miałam już ochoty z nim przebywać. Ominęłam go, złapałam swoje rzeczy i wypadłam z pomieszczenia z prędkością światła.

— Szczerze mówiąc, tak! – wrzasnęłam, jeszcze zanim zamknęłam za sobą drzwi.
 _________________________________________________________________________
Miałam juz te rozdział wstawić wcześniej, ale jakoś... Rzeczywistość mnie dobija.
Mam nadzieję, że nie zanudzę was tym rozdziałem. Wbrew pozorom, był trudny. musiałam się do niego naprawdę rzetelnie przygotować. Mam nadzieję, że odrobiłam lekcje. nie wiem natomiast jak to jest w koszarach xD Widziałam je kilka razy w życiu.
Nie będę się wypowiadała o politycznym charakterze tego rozdziału. Mam swoją opinie na ten temat, dość mieszaną. Co do wojen i postępowania ludzi, też mam inną opinię.
Ogólnie, mam nadzieję, że wam się spodoba. Co prawda po setnym jego przeczytaniu wydaje mi się jakiś... Niedopracowany(żeby nie powiedzieć wulgarniej).
Dziękuje za wszystkie wasze komentarze i słowa otuchy :) Odwdzięczę się niebawem, gdy zacznę nadrabiać blogi.
Zaczynam pisać special, szykujcie się :D
Pozdrawiam was gorąco! 

21 komentarzy:

  1. Wchodzę sobie na bloggera, żeby kontynuować pisanie rozdziału, a tu takie cudeńko.
    Jestem pod ogromnym wrażeniem! Po pierwsze będę opiewać sobie Twój talent, to jak pięknie piszesz. Jestem oniemiała z zachwytu nad opisami tego ukraińskiego świata, tego wybuchu, zawalającego się budynku. No i Meg próbującej się z niego wydostać. Loki przygniatający ją i ratujący - to było och i ach^^. Po prostu cudooo. Będę się teraz rozpływać do jutra. Kocham Twojego Lokiego: bardzo, bardzo mocno! Jest cudnie arogancki i bezczelny. Oh, chyba tylko on będąc nieznośnym jest taki pociągający^^. Znęcasz się, bawisz się mną jak zwykle! Oj Ty! xD
    Przebywanie w rowie świetnie opisane, podobają mi się postacie Putina, Jurij(? eh, dobrze napisałam?). Dialogi... Piszesz je tak naturalnie, czuję się przez to jakbym przysłuchiwała się prawdziwym rozmowom, jakbym tak była tuż obok i wszystko widziała, słyszała itd... Niesamowite.
    Dobra wróćmy do Lokiego: niesienie Meg do samochodu, wyciągnięcie jej z niego, przydzielenie wspólnej izolatki, nieziemski epizod w łazience. Kocham wszystko! ;)
    Będę miała teraz świetny humor, dobrze będzie mi się spało tej nocy. Dziękuję! :*
    Już myślałam, że coś tam w tej łazience się wydarzy. Moja romantyczna natura znów się włączyła, ale będę czekać, bo wiem, że jest na co. Loki w bieliźnie też mi wystarczy.xD Nie mam niestety cierpliwości(jeśli chodzi o Twoje opowiadanie mogę je czytać non stop!) i już bym chciała kolejny rozdział. Mam nadzieję, że nie będziesz się długo znęcać i ja znów będę mogła się zachwycać kosmicznie niesamowitym Lokim i wspaniałą Meg, ;)
    Dużo weny Ci więc życzę i pozdrawiam ciepło.:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest mi niezmiernie miło. Skaczę z radości, że aż tak Ci się ten rozdział podobał. Starałam się, niektóre sceny były trudniejsze, inne łatwiejsze. Ale jeśli sobie jakoś poradziłam, to się bardzo cieszę :)
      Nie martw się, ja tez mam problemy z imionami <D Musiałam jakieś wybrać, padło na Jurija :)
      Dialogi chyba w miarę mi wychodzą, jeśli nie są sztuczne to tym bardziej mi miło :) Ważne, żeby się dobrze czytało.
      No trochę muszę podtrzymać napięcie, żeby wszystko się zbyt szybko nie toczyło. Ale moja natura także woła o więcej xD
      Mam nadzieję, że dobrze spałaś tej nocy :) Jeśli poprawiłam Ci tym rozdziałem humor, to jestem baardzo zadowolona. Dziękuję Ci bardzo za ten komentarz, za to, że mnie wspierasz. Nie wiem, kiedy następny rozdział, ale zrobię wszystko co w mojej mocy i mam nadzieję, że się nie zawiedziesz.
      Niedługo nakarmię wszystkich romantyków pewnym tworem, mam nadzieję, że będziesz zadowolona :D
      Pozdrawiam i bardzo, bardzo Ci dziękuję :*

      Usuń
    2. Ojej, już się nie mogę doczekać! a cóż to będzie za twór? :)
      w nocy spałam bardzo dobrze, Lokuś mi się śnił, także wiesz.. xD co do kolejnego rozdziału, to się nie zawiodę, cokolwiek byś dodała ;) jestem spokojna, bo wiem, że jak zawsze będę oniemiała, a później pełna emocji i motylków w brzuchu xD czekam więc :* Buziaki.

      Usuń
    3. No ten special planuję i mam nadzieję, że nic w nim nie przedobrzę, ale też usatysfakcjonuję czytelników głodnych romansu xD
      No widzisz, ty spałaś dobrze, śnił Ci się Loki, a mnie meczą bardzo dziwne sny... I Loki też mi się nigdy jeszcze nie śnił... Ale za to jak raz mi się przyśnił Tom, to dotąd pamiętam ten sen :D
      Dziękuję Ci, ja jednak zawsze obawiam się reakcji czytelników... Ale cieszę się, że jesteś i tak reagujesz, bo to znaczy, że jednak coś mi wychodzi :*

      Usuń
    4. nie obawiaj się :). uwierz w siebie, tak jak ja wierzę w Ciebie i będzie dobrze :). Naprawdę piszesz świetnie, z rozdziału na rozdział coraz piękniej :) jestem pełna podziwu, oby tak dalej :). czekam na ten specjał niecierpliwie i mam nadzieję, że Loki Ci się przyśni :). sny z nim są po prostu cudowne xD

      Usuń
    5. Dziękuuuję :) Mam nadzieję, że widac jakikolwiek progres, bo nawet ja jakąś różnicę widzę, patrząc na pierwsze rozdziały i te ostatnie.
      No ja się domyślam, że sny z Lokim są cudowne, jakżeby inaczej xD Oby, oby, może po Twoim rozdziale coś się zadzieje :D

      Usuń
  2. Śmierć wybuchy NFS moje klimaty! Zacytuje słowa swojego kolegi "Loffki Kiski Foreverki" tak wiem jest walnięty ale mniejsza.Rozdział zajebisty a na specjalna czekam z czystą ciekawością
    Lupin
    Ps.U mnie nowy rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yay, cieszę się, że trafiłam w twój gust xD
      A ludzie walnięci są fajni :)
      Special będzie przed świętami :)
      Dziękuję i pozdrawiam, a do Ciebie zajrzę niedługo :)

      Usuń
  3. Ho!!! no nie wiem co powiedzieć, widać po tym rozdziale cały trud pracy, jaki w niego włożyłaś, opisy są rozległe, wyczerpujące. Doskonale oddają wydarzenia, obrazy miejsc i sytuacji. Tak jak podejrzewałam, pierdykło [kurde, ja nie umiem nie przeklinać xD] w budynek i należało wiać, trochę nie rozumiem filozofii kręcenia się po ziemskim padole. Loki jak zwykle mnie zaskakuje, jako bóg który czuje się być ponad tym, ponad wszystkim, zamiast odciągnąć dziewczynę w wolnej chwili, pod osłoną ciemnosci, czmychnąć niezauwazonym do Asgardu czy innej bajecznej - moze i spokojniejszej- krainy, Loki zabawia się w człowieka, kręci się po koszarach i wbija do koedukacyjnej łazienki XD
    [wojenne standardy opisałaś wspaniale - aczkolwiek już mi się tak ta Ukraina z Rosją obsłuchała/ły, że mam dość tego tematu. No ale to twoje opowiadanie, szanuję wybór tego tematu, tej okolicy, dla mnie to totalne bagno, musisz zapewne sama uwazać, by zbyt się w to nie zapędzić, bo z opowieści o nadzwyczajnej dziewczynie wyjdzie ci pamiętnik wojen ukraińsko-ruskich].
    Więc jakie jest moje zastrzeżenie, wiesz.
    Nie chcę jednak wtracac się w twe pisanie, ale....mam nadzieję, że nasze gołąbeczki wreszcie ruszą ku sobie, albo ku swej większej niż ziemska, sprawie...xDna to liczę i na to czekam.

    pisz już następny rozdział, tęsknie za Lokim xD
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurcze, jeśli opisy zaczęły mi wychodzić, to świetnie :D Staram się, naprawdę się staram. Jeśli Ci się podobało, to jestem baardzo szczęśliwa :)
      W sumie masz rację, Loki się tak kręci i kręci, ale jakby tak porwał Meg, to ta by go chyba zabiła xD Teraz Loki ma inny plan, chce negocjować...
      Również się cieszę, że jako tako te wojenne standardy mi wyszły. Wiem, że ten temat wszędzie już wałkują. Cóż, mnie on interesuje, jednak rozumiem, że nie wszyscy mają takie same zainteresowania. Postaram się nie zapędzać, muszę to jakoś do końca doprowadzić. Mam nadzieję, że się nie zniechęcisz, zrobię wszystko, żeby zbyt długo to nie trwało.
      Natomiast jeśli chodzi o pozaziemskie sprawy... Nie, nie, nie, jeszcze trochę trzeba będzie poczekać :( Przepraszam, bo pewnie większość czytelników by chciało, żeby akcja już się przeniosła do Asgardu, a ja tu o takich przyziemnych sprawach piszę... Z magicznego charakteru tego opowiadania nie rezygnuję, już w następnym rozdziale planuję ,,coś". Musze jakoś zachować równowagę, mam nadzieję, że mi sie to uda.
      Dziękuję Ci bardzo za komentarz, za uwagi i pochwały. Cieszę się, że czuwasz nad tym opowiadaniem :D
      Piszę już następny, pisze, idzie opornie, ale może nadejdzie przełamanie :)
      Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję!

      Usuń
  4. Loki. Mnie. Rozwala.
    Ten rozdział to zdecydowanie moje klimaty :'D Dużo się dzieje, więc jestem jak najbardziej usatysfakcjonowana.
    "— Nie musisz się tak stresować – odparł z ironicznym uśmieszkiem na twarzy. – Nie jesteś pierwszą kobietą, którą widziałem nago.

    — Nie chcę być jedną z tych kobiet, które widziałeś nago"
    przy tym fragmencie to po prostu padłam xDD
    Naprawdę zakochałam się w Twoim Lokim i chciałabym go tak dobrze opisywać... W ogóle chciałabym tak dobrze pisać! Ukłony dla Ciebie za tak dobry rozdział :)
    Życzę duuużo weny na dluuuugi rozdział, żebym mogła się nim nacieszyć ;)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie
    patka-pisze.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ale jak tu nie kochać Lokiego? :D
      Jeśli wychodzi mi opisywanie go, to jestem szczęśliwa :D Cieszę się, że Ci się podoba, bardzo się staram, żeby jakoś sensownie go opisywać.
      Dziękuję Ci bardzo, następny będzie chyba dłuższy :) I nie musisz się kłaniać, to raczej ja powinnam kłaniać się Tobie, bo w niczym mi nie ustępujesz, a raczej przewyższasz.
      Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam!

      Usuń
  5. Wybacz mi, tak bardzo mi wybacz opóźnienie, ale teraz jest takie urwanie głowy, że... Och, czas dla siebie tylko wtedy, kiedy się śpi.
    Ale jestem i dziękuję za zaproszenie :)
    W mojej głowie kotłują się same pozytywy i nie wiem od czego zacząć.
    Więc tak, cudowne opisanie ataku. Pierwszy raz chyba, bombardowanie i inne tego typy rzeczy strasznie mi się podobały :D
    Każdy najmniejszy szczególik dopracowany, a całość składna i strasznie ciekawa. Podoba mi się też strasznie, jak, mimo powagi tego rozdziału wprowadzasz wątki, które powodują uśmiech na twarzy XD Normalnie lepsze to od kabaretu XD
    No i, co najważniejsze, wszystko było realistyczne. Nie zazdroszczę tym, którzy żyli, żyją, bądź będą żyć w czasie wojny. To straszne :( i sądzę, że udało ci się to perfekcyjnie ukazać.
    Powiem już tylko, że czekam na więcej z niecierpliwością i życzę weny :)
    Pozdrawiam,
    Viv

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, rozumiem, tym bardziej sie ciesze, że znalazłaś dla mnie czas :)
      Yay, jestem z siebie dumna xD Jeśli pierwszy raz spodobała Ci się taka scena... To chyba niebywała sztuka mi się udała.
      Haha, no tak, nie chcę, żeby to opowiadanie było tak bezbrzeżnie smutne, chcę aby wypadło to naturalnie :)
      Dziękuje, cieszę się, ze udaje mi się zachować jako taki realizm.
      Dziękuję Ci bardzo, że wpadłaś i skomentowałaś, czekam na każdy komentarz z niecierpliwością i jest mi miło, że zawsze potrafisz znaleźć czas na ocene moich rozdziałów.
      Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie się szybko ułoży i znajdziesz czas na napisanie kolejnego rozdziału u siebie. Pozdrawiam i jeszcze raz za wszystko dziękuję!

      Usuń
    2. Będę się starać, a tym czasem... Nie ma za co dziękować ;) Wiem jak ważni są stali czytelnicy i jak odczuwa się ich zyskanie, posiadanie, bądź stratę. Nie wiem, czy zawsze będzie mi się udawało wszystko komentować, jednak będę się starać i wiedz, że podziękowania nje są oczekiwane. To jest po prostu taki przyjemny obowiązek ;)

      Usuń
    3. Oj tak, tylko dzięki Wam wiem, ze mam dla kogo pisać :) Nie ma sprawy, ważne, że wiem, że gdzieś tam jesteś i chcesz czytać moje wypociny :)

      Usuń
    4. Chcę to mało powiedziane. Ja ich żądam XD
      A tak na marginesie, to zapraszam na nowy rozdział ;)

      Usuń
  6. Początek - MEGAAA!!!
    DZIEJE SIĘ!!! :D
    Trupy, szkło, krew, zamieszanie... Moje klimaty, muehehehehehe...
    "(...)oszalałym, socjopatycznym bogiem z Asgardu." Hahaha, mimo
    zamieszania nie zapomniała tak o nim pomyśleć xd.
    Uuuu... Loki zazdrosny? ^^
    "Czemu ludzie to robią? Czemu ktoś atakuje nas bez powodu? Czy każdy nie może pójść po prostu w swoją stronę? Czy ludzie muszą cały czas niszczyć?" - Ach... Przywodzi mi to na myśl wojnę między Asasynami, a Templariuszami... Wojnę o wolność i władzę...
    I to oburzenie, kiedy dostaje izolatkę z Lokim xD.
    A końcówka?... Na brodę Odyna, to było Awesome! :D.
    No i wybacz, że tak trochę późno komentuje, nie szczaiłam się, że nowy rozdział dodałaś :P.
    Pozdrawiam i życzę weny,
    Death.
    BTW. Zapraszam na nowy rozdział i na drugi blog
    runicalblade-trilogy.blogspot.com ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurde, widzisz, nawet nieświadomie Assassinem poleciałam xD
      Yayyy, dziekuje bardzo za komentarz :D To dla mnie wiele znaczy. Tym bardziej ciesze się, że Ci się podobało !
      Dziękuje i pozdrawiam, już lecę zostawić u Ciebie komentarz :)

      Usuń
  7. Dotarłam już tutaj :)
    Cały wczorajszy wieczór spędziłam na czytaniu twojego opowiadania. Wszystkie moje plany diabli wzięli, bo nie mogłam się oderwać :P
    Masz rację. Jest o wiele lepiej z opisami i dialogi też są coraz bardziej rozbudowane. Do tego popełniasz mniej błędów. Ja doskonale pamiętam swoje początki. Kiedy teraz powracam do starych opowiadań, nie mogę uwierzyć jak bardzo mój styl się zmienił. Z każdym opowiadaniem/ książką było coraz lepiej, a czasami nawet między rozdziałami była diametralna różnica, co było bardzo dziwne :)
    Historia bardzo mi się spodobała :D Jest lekka, odprężająca i bardzo przyjemnie się to czyta. Nawiązując do poprzednich rozdziałów. Wkurza mnie Sigyn. Nie wiem dlaczego, ale wyobrażam ją sobie, jak jakąś lukrowaną lalkę bez własnego zdania, która bez przerwy lata za Lokim.
    Motyw z Ukrainą to dobry pomysł, choć przyznam, że na początku na mojej twarzy zagościł grymas niezadowolenia (mam serdecznie dość tego tematu) to potem się przekonałam. Sposób w jaki ukazałaś sytuację w Doniecku przekonał mnie do tego wątku :)
    Loki pośród konfliktu na Ukrainie, tłoczący się z chmarą innych ludzi to wydaje mi się troszkę irracjonalne ^^ Król Asgardu stojący w kolejce po prowiant i nocujący w izolatce. Domyślam się, jak biedaczek musi się czuć. To pewnie odciśnie niezłe piętno na jego psychice.
    Rozdział bardzo mi się podobał :) Przeczytałam go już wczoraj, lecz byłam taka zmęczona, że nawet nie próbowałam napisać tutaj czegoś mądrego :)
    Pozdrawiam!
    Ana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę, sprawiłaś mi wielką radość :D Nie wiedziałam, że aż tak Ci się moje opowiadanie spodoba. Dziękuję bardzo za wszystkie pochwały i uwagi oraz za to, że chciało Ci się nadrobić wszystkie rozdziały i jeszcze skomentować :)
      Co do Sygin, mam nadzieję, że ją poprawię i uda mi się coś z nią zrobić... :( Staram się, żeby wszystkie moje postacie nie były płaskie, ale czasem mi to nie wychodzi :(
      Co do Ukrainy: rozumiem, że wpadłam na meeeeega absurdalny pomysł(jestem w tym specjalistką...), zwłaszcza, że pojawił się tu Loki, no i temat jest tak często poruszany, że niektórym może się przejeść. Ale zaraz kończymy ten wątek, także mam nadzieję, że nie zniechęciłam za bardzo niektórych czytelników :)
      Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję, ciesze się, gdy moge mieć wsparcie w swoich czytelnikach :)
      Pozdrawiam!

      Usuń