Przed oczami mignęła mi twarz
Lokiego, pył i tysiące odłamków. Potem moje włosy zasłoniły mi świat, który
obrócił się do góry nogami. Moje ciało zetknęło się z zakurzoną, pokrytą
rozkruszonym betonem, powierzchnią. Nie wiedziałam, czy to sufit, ściana czy
podłoga. Świat kręcił się wokół, jak na karuzeli, w płucach brakowało mi tchu,
w uszach brzmiał przeraźliwy pisk. Przez chwilę nic nie wdziałam, potem mój
wzrok wrócił. Przez chwilę nic nie czułam, ale czucie zaraz wróciło i
przeraźliwy ból rozsadził mi czaszkę.
Próbowałam się podnieść, ale
wszystko nadal pędziło, a ból w uszach nie ustępował. Poczułam szarpnięcie.
Zamrugałam kilka razy oczami, które zaczęły obficie łzawić. Z zamazanego obrazu
wyłoniła się twarz Lokiego. Mówił coś do mnie, ale ja go nie słyszałam. Nie
mogłam mu nawet odpowiedzieć, gardło miałam zaciśnięte, płuca były pełne pyłu,
więc natychmiast zaniosłam się kaszlem.
Z pomocą boga wstałam, chciał mnie
chyba podtrzymać, ale odtrąciłam go. Odzyskałam władzę w nogach, ogłuszenie
powoli ustępowało i mniej więcej zorientowałam się gdzie była góra a gdzie dół.
Chwiejąc się niczym pijana, ruszyłam w stronę wyjścia. Wiedziałam, że Loki na
pewno jest tuż za mną. Szłam po schodach, nie zwracając uwagi na odłamki
wbijające się w moje stopy, których pełno było na korytarzach i półpiętrach.
Drzwi do pokoi były otwarte lub wyważone, niektóre ściany były nawet zawalone.
Widziałam też ludzi. Spod sterty gruzów wystawały części ciał, pogrzebane,
pokryte pyłem, brunatną skorupą, niczym posągi zastygłe w powykręcanych,
nienaturalnych pozach. Ale ja musiałam biec, przyspieszyłam, musiałam się stamtąd
wydostać. Od czasu do czasu w oczy rzucały mi się ślady krwi. Ale nie mogłam
się zatrzymać, patrzeć na to wszystko. Nie miałam czasu na smutek i
współczucie. Napędzał mnie strach, musiałam biec, biec w dół, w noc, byle nie
tu. Nie zostać tutaj, na zawsze.
Budynek znów się zatrząsł, kolejna
porcja tynku obsypała mnie. Usłyszałam trzask i gdybym się nie uchyliła,
spadłby na mnie kilku-dziesięciokilogramowy kawał sufitu. Rzucona na ścianę,
przez chwilę straciłam orientacje w sytuacji, widok zasłaniały mi tumany pyłu.
Ale nie mogłam się zatrzymać, odepchnęłam się od ściany i kontynuowałam
wędrówkę. Nie ważne czy na czworaka czy pełzając, czy miałam biec czy iść. Do
przodu, do przodu, na zewnątrz.
W końcu poczułam upragnione,
świeże powietrze, wciągnęłam w płuca zimny wiatr i choć pełen był brudu, dla
mnie był jak wybawienie. Wbiegłam na parking przed budynkiem, wszędzie było
ciemno, latarnie nie działały. Przystanęłam na chwilę i łapczywie brałam
kolejne hausty powietrza. Ale to nie był koniec, musiałam kontynuować swoją
drogę. Kątem oka widziałam uciekających ludzi, niepatrzących gdzie biegną. A co
ja miałam zrobić? Byłam sam na sam z wielką, pustą, niebezpieczną przestrzenią
i oszalałym, socjopatycznym bogiem z Asgardu.
Nagle, gdzieś po lewej stronie usłyszałam
krzyki. Skupiłam się na nich i udało mi się wyłowić z nich jakieś sensowne
słowa.
— Tutaj, tuuutaaaaj!!! – Słuch mi
już częściowo wrócił i teraz, pośród hałasu, usłyszałam te zbawienne słowa.
Czułam, że nadszedł ratunek.
Nie patrząc już na nic, rzuciłam
się ostatkiem sił w stronę, skąd dobiegały głosy.
Byłam już tak blisko. Widziałam
już ludzi kryjących się w ciemności, ich czarne sylwetki poruszały się, machały
w naszą stronę. Odrzuciłam ból i zmęczenie, adrenalina znów wrzała mi w żyłach,
napędzała moje mięśnie. Jeszcze tylko kilka metrów…
Ziemia osunęła mi się spod nóg,
coś przygniotło mnie całym swoim ciężarem do popękanego asfaltu. Prawie w tym
samym momencie coś nade mną przeleciało ze świstem. Wydałam z siebie stęknięcie
bezsilności i zirytowania, będąc pewna, że mój koniec już nadszedł. Zacisnęłam
z całej siły powieki, czekając na najgorsze.
— Patrz, gdzie biegniesz. –
Usłyszałam wściekłe warknięcie bardzo blisko mojego ucha. To Loki leżał na
mnie. Niedaleko nas właśnie coś wybuchło. To pewnie jakiś pocisk, który
wcześniej pędził w naszą stronę, a ja go nie zauważyłam. Nie myślałam już, chciałam
jak najszybciej się ukryć. Mało brakowało, a nic by ze mnie nie zostało. Przez
chwilę tak leżeliśmy i nasłuchiwaliśmy, ale na razie chyba nic się nie działo.
Jakby ci, którzy stali po przeciwnej stronie, czekali, aż opadnie pył po
pobojowisku i mogli ocenić skalę swojego zniszczenia.
Niemal czułam, jak serce Lokiego
bije z zawrotną szybkością, mało brakowało, aby wyskoczyło mu z piersi i
obijało się o moje plecy. Nie sądziłam,
że on, bóg, może się tak denerwować. Przyciskał mnie do siebie z całej siły,
nie zważając na to, że leżymy już na ziemi jakiś czas. Mnie jednak zaczęło to
trochę przeszkadzać.
— Złaź ze mnie – syknęłam i
zaczęłam się wiercić, żeby mnie wypuścił ze swoich objęć. Natychmiast zaniosłam
się kaszlem, gardło nadal miałam pełne pyłu.
— Jesteś szalona czy po prostu
głupia? – zapytał jadowicie, nadal trzymając mnie w żelaznym uścisku.
— Może potem porozmawiamy o twoim
szaleństwie? – wychrypiałam i dźgnęłam
go łokciem w żebra, aż w końcu mnie puścił. Zebrałam się z ziemi i tym razem na
wpół zgięta rzuciłam się w stronę ukrycia.
— Gdybyśmy wiedzieli wcześniej…
Ale te psy tak niespodziewanie! – Wołodia właściwie zaciągnął mnie do rowu przy
drodze, a ja wpadłam prosto w błoto. Otuliłam się szlafrokiem, z którego
zostały brudne resztki. Kolana, łokcie, miałam poranione, włosy w brudnych
strąkach, ale żyłam, cholera, jeszcze żyłam. Dopiero teraz dotarło do mnie, że
gdyby nie Loki, już nie za wiele by ze mnie zostało.
Obejrzałam się dookoła. Był Jurij,
był Putin, było kilkunastu ludzi, którzy ocaleli z motelu, ale gdzie był…
Serce znów zaczęło mi bić, gdy
zobaczyłam, jak bóg wskakuje do rowu i zgrabnie ląduje obok mnie. Niezależnie
od sytuacji, zawsze wyglądał dobrze i nie miał skłonności do ośmieszania się
jak ja. Co prawda, on też był umorusany, jego zielona, aksamitna koszula, w
której przybył i skórzane spodnie przestały się wyróżniać, gdy zostały pokryte
warstwą brudu, ale wyglądał o wiele lepiej niż ja – siedziałam w środku nocy w
rowie, prawie naga. Mój cały sprzęt, dokumenty i pieniądze, wszystko zostało w
pokoju.
Jurij wreszcie zobaczył, w jakim
jestem stanie i dał mi swoją wojskową letnią kurtkę. Przyjęłam ją z
wdzięcznością. Teraz nie czułam się tak bezbronna. Otuliłam się nią dokładnie i
podniosłam głowę, aby zapytać, co się dzieje, ale głos uwiązł mi w gardle. W
ciemności zobaczyłam jaśniejące oczy Lokiego, który mnie obserwował. Podniosłam
pytająco brwi, ale nic nie powiedział. Tylko patrzył.
Speszona jego zachowaniem,
odwróciłam się od niego i zwróciłam w stronę Wołodii:
— Putin, powiedz mi, co się
właściwie stało? – Nadal miałam świszczący oddech, ale było już trochę lepiej. Gdy
go o to zapytałam, oczy mu się rozogniły i zacisnął zarośniętą szczękę.
— Ruskie, psia mać. – Splunął na
ziemię, jakby chciał pozbyć się posmaku tych słów ze swojego języka. – Ja tam
myślę, że to ich wojsko, ale może broń tylko przerzucili… – Podrapał się po
brodzie zafrasowany.
— Nie ważne kto, ważne czemu to
zrobili. – Czerwona czupryna Jurija, widoczna nawet w nocy, zatrzęsła się ze
złości. Cały był spięty, rozglądał się na wszystkie strony, szukając niewidzialnego
zagrożenia.
— Suuuki, wyniuchali, że tu
dziennikarze są! – Wołodia trochę za głośno to powiedział, bo kilku ludzi
niespokojnie zerknęło na nas, a reszta skuliła się w sobie. Putin to zauważył i
nachylił się do mnie jeszcze bardziej. – Nie lubią prasy, nie lubią mediów –
mówił coraz bardziej rozgorączkowany, a ukraiński akcent przebijał się coraz
bardziej i trudniej było go zrozumieć. – To wymyślili, że was zaatakują. Jak ja
bym takiego dorwał… – Uderzył pięścią w otwartą dłoń, obrazując, co by z takim delikwentem
zrobił. Jurij tylko mu przytaknął, przejeżdżając kciukiem po szyi.
— Ja wiem, Putin, ja wiem… –
Położyłam żołnierzowi dłoń na ramieniu. On pewnie nie jedno w swoim życiu
widział, nie jednego kolegę stracił. Ja też przecież widziałam ciała pogrzebane
pod gruzami motelu.
Okazało się, że pociski trafiły w
moje piętro i w piętro poniżej. Miałam szczęście, że mieszkałam w przedostatnim
pokoju. Ten najbardziej z brzegu przejął największą siłę pocisku, a u mnie
zawaliła się tylko ściana. W kilku miejscach zawalił się też sufit. Nie
chciałam myśleć, ilu ludzi zginęło, żebym ja i inni mogli przeżyć. Tam było
kilka ekip…
Spojrzałam z żalem na opuszczony
budynek. W ciemnościach wyglądał tak żałośnie i mrocznie. Od teraz był tylko
grobem dla kilku istnień, które bez sensu straciły życie.
— Co teraz, Jurij? Na co czekamy?
– zapytałam rudzielca, nadal siedzącego obok mnie. Vladimir leżał na krawędzi
rowu i patrzył w napięciu w dal. Dał znak, abyśmy byli cicho i nasłuchiwał –
gdzieś w dali było słychać krzyki, ale po za tym od jakiegoś czasu było przeraźliwie
cicho. Żołnierz wycofał się i przejechał dłonią po wystających na wszystkie
strony, czarnych włosach.
— Czekamy na posiłki. Odwiozą
wszystkich do innego miasta, w bezpieczniejsze rejony. I przeczeszą teren. Może
jeszcze kogoś znajdą… – Rzucił spojrzenie w stronę mojej byłej kwatery. – I
dadzą wam jakieś ubrania. – Poklepał mnie po ramieniu, rzucając znaczące
spojrzenie na moje bose nogi. Chwilę zatrzymał na nich wzrok, podniósł brwi
jakby był zaskoczony, zamrugał przy tym kilka razy i w końcu pokręcił głową,
ściskając nasadę nosa. Odwrócił się w stronę drogi i dalej obserwował horyzont.
Spojrzałam na moje kolana. Nie
dziwię się, że był zaskoczony – ran na moich nogach już prawie nie było widać,
tak samo na rękach. Zalety bycia kosmitą.
— Na pewno też pomogą wszystkim
wrócić. – Jurij nachylił się nade mną i zaczął szeptać. – Wyrobisz nowe
dokumenty i wrócisz do domu. A
tymczasowo dostaniesz jakieś przejściowe lokum. – Uśmiechnął się do mnie lekko.
— Dzięki. – Odwzajemniłam uśmiech.
– Mam nadzieję, że tak będzie.
– Słuchaj, a… – Mój rozmówca
przybliżył się do mnie jeszcze bardziej rzucając ukradkowe spojrzenie, nadal
siedzącemu cicho, Lokiemu. – A ten tutaj – wyszeptał wprost do mojego ucha. –
To twój znajomy?
Poruszyłam się niespokojnie i
także spojrzałam na Asgardczyka. Też mi znajomy. Na szczęście nie patrzył w
naszą stronę – wydawał się nieobecny i zamyślony. Zawsze sprawiał wrażenie,
jakby był ponad tym wszystkim, jakby jego przyziemne sprawy nie dotyczyły.
— Powiedzmy – mruknęłam. – Znalazł
się tu przez przypadek.
Jurij tylko pokiwał głową, widząc,
że nie mam ochoty akurat teraz o tym rozmawiać. Nagle odwrócił się ode mnie i wychylił się
ponad jezdnię, patrząc w dal.
W ciemności rozbłysły światła i
rozległ się terkot silnika. Duża ciężarówka z plandeką zatrzymała się na
poboczu drogi. Zarówno ludzie obok mnie, jak i ja, wychyliliśmy się lekko, aby
zbadać sytuację. Wszyscy obawialiśmy się, czy na pewno możemy wyjść. Jednak
patrząc na reakcję dwóch towarzyszących nam żołnierzy, wszyscy stwierdziliśmy,
że niebezpieczeństwo minęło i przybył ratunek. Z samochodu wyszli kolejni
wojskowi i zaczęli rozmawiać z Wołodią i Rudym. Nie znałam za bardzo
ukraińskiego, więc nic nie zrozumiałam z ich wymiany zdań, ale ożywienie, jakie
zapanowało wokół mnie, pozwoliło mi się domyślić, że chyba wszystko skończy się
dobrze i ratunek naprawdę przybył.
Jurij podszedł do nas i machnął
ręką na samochód.
— Chodź Megan! – krzyknął
radośnie, wyciągając do mnie rękę. – Przewiozą wszystkich do koszar, tam
dostaniesz jakieś ubranie, a potem pomyślimy, co dalej. – Uśmiechnął się do
mnie szczerze i miałam nadzieję, że mówi prawdę. Nie czułam się zbyt komfortowo
w samej bieliźnie i cudzej kurtce.
Już miałam chwycić wyciągniętą do
mnie dłoń rudego żołnierza, gdy poczułam czyjeś silne ręce łapiące mnie i
unoszące do góry.
— Ja jej pomogę – warknął Loki tuż
przy mojej twarzy. Przyszło mi na myśl, że bóg zachowuje się czasem jak pies
obronny. Zgarnął mnie jak jakąś rzecz, a Jurija, który do tej pory się mną
opiekował, potraktował jak wroga. Czułam się źle, bo nie chciałam, żeby bóg
traktował tak mojego dotychczasowego towarzysza.
Odwróciłam głowę w jego stronę, a
potem w stronę Jurija, który tylko wzruszył ramionami i poszedł pomagać innym
poszkodowanym.
— Co ty robisz? – zapytałam ze złością
Lokiego i próbowałam wyrwać się z jego uścisku.
— Niosę cię, łamago –
odpowiedział, posyłając mi mordercze spojrzenie. – Znając twój talent, jeszcze
zrobisz sobie krzywdę, wychodząc z tego dołu.
— Nie potrzebuję twojej pomocy,
rozumiesz? – Uderzyłam go pięścią w klatkę piersiową, co oczywiście nie obeszło
go ani trochę. – Nic mi nie jest, sama potrafię sobie poradzić – wycedziłam,
nie doczekując się żadnej reakcji z jego strony.
— Oczywiście – zakpił, uśmiechając
się pod nosem.
Obejmując jego szyję, miałam
ochotę go udusić gołymi rękami.
Wyniósł mnie na drogę. Choć było
to zaledwie kilka kroków, ja miałam wrażenie, że jego dłonie dotykają nagiej
skóry moich nóg całą wieczność.
Gdy doniósł mnie do ciężarówki,
opuścił mnie, lecz nadal trzymał mnie w talii, pomagając mi wsiąść do
przyczepy. Wdrapałam się na nią, a on za mną. Bez słowa usiadł tuż przy mnie,
ja też nie odzywałam się, wbijając wzrok w drewnianą podłogę.
Podróż nie trwała na szczęście
długo. Dalsza eskapada mogłaby być naprawdę mordęgą, gdy jechaliśmy tak
ściśnięci – w ciężarówce było kilkanaście osób, a powierzchni było naprawdę
mało. W sumie to powinnam się cieszyć- udało się nam załapać w pierwszej
partii, nie wszyscy zmieścili się do samochodu. Inny transport przyjechał po
tych najbardziej poszkodowanych, reszta została.
Samochód wreszcie stanął, ktoś z
niego wysiadł i odkrył plandekę. Nieznany mi żołnierz zaczął pomagać ludziom
wysiadać z samochodu. Zaczęłam się zastanawiać, gdzie są moi dotychczasowi
towarzysze. Postanowiłam o to zapytać przy najbliższej okazji wojskowych, jeśli
Jurij i Vladimir się nie zjawią.
Już prawie wszyscy wyszli z
przyczepy, więc nadeszła pora na mnie i Lokiego.
Bóg sprawnie zeskoczył na ziemię i
wyciągnął ręce w moją stronę. Miałam ochotę zignorować jego stanowcze
spojrzenie, ale nie chciałam robić zamieszania ani awantur. Zanim wyszłabym z
samochodu, trochę czasu by minęło. Byłam trochę roztrzęsiona i zmęczona. Zmusiłam
się, aby położyć mu dłonie na ramionach i już jego ręce oplatały mnie w talii i
unosiły nad krawędź lawety, bezpiecznie stawiając mnie na ziemi. Spojrzałam
karcąco na jego twarz, gdy nadal mnie obejmował. Po krótkiej chwili mierzenia
się spojrzeniami puścił mnie. Natychmiast się odsunęłam i zapięłam po szyję
kurtkę.
Rozejrzałam się, szukając dwóch
znajomych mi Ukraińców. Nigdzie ich jednak nie było, wokół były same obce
twarze. Podeszłam do jednego z żołnierzy i popukałam go w ramię. Odwrócił się z
pytającym wzrokiem. Był stopniem wyższy od innych, chyba był starszym
szeregowym. Był młody, chyba w wieku Jurija i ogolony na łyso.
— Ty wiesz gdzie Jurij i Putin? –
zapytałam swoim łamanym ukraińskim. Trochę się poduczyłam jakichś prostych
zwrotów, ale nic więcej nie umiałam.
— Nu, pomagają ewakuować – odpowiedział
w połowie po angielsku, w połowie po ukraińsku. Pokiwałam głową w odpowiedzi.
Cóż, dwoje moich aniołów stróżów nie mogło mi wiecznie pomagać, inni
potrzebowali ich bardziej w innym miejscu.
Chcąc, nie chcąc, powróciłam do
Lokiego i stanęłam obok niego czekając, aż ktoś powie nam, co mamy dalej robić.
Rozglądałam się wokół siebie,
przyglądając się ludziom wokół mnie. Większość pouciekała z motelu i budynków
wokół tak, jak stali – w piżamach, koszulkach, bez dokumentów czy telefonów.
Teraz dopiero wśród nich rozpoznałam kilku fotografów i korespondentów. Trafiła
się też rodzina z dziećmi, prawdopodobnie z okolicy. Jeśli zrobi się
bezpiecznie, może uda im się wrócić do swojego domu.
Martha miała rację. Wojna to nie
jest zabawa. To nie wzniosłe pieśni, ani wspaniałe bitwy. Wojna to ofiary i
zniszczenia. Tylko i wyłącznie oraz głupota. Nagle zawładnęła mną
niewypowiedziana złość. Czemu ludzie to robią? Czemu ktoś atakuje nas bez
powodu? Czy każdy nie może pójść po prostu w swoją stronę? Czy ludzie muszą
cały czas się niszczyć? Nie wiem jak to jest w Asgardzie, ale Loki co do
jednego miał rację – nie bezpodstawnie uznawał ludzi za głupich, niezdolnych do
budowania lecz do niszczenia wszystkiego. Załatwiali wszystko za pomocą broni.
— Dobra! – Aż się wzdrygnęłam, gdy
usłyszałam donośny głos. Przed nami stał jeden z wojskowych. Po znakach na jego
mundurze poznałam, że to sierżant. – Wylądowaliście w koszarach Ukraińskich
Wojsk Lądowych. Jesteśmy tu, by wam pomóc. Teraz macie ustawić się w kolejkę
przed wejściem do tego budynku. – Wskazał kciukiem budynek za sobą. – Każdy z
was dostanie ubranie, prowiant i inne potrzebne rzeczy. Zapewnimy wam też
nocleg. Tylko bez przepychanek, zrozumiano?! – Sierżant stał na baczność przed
nami i mierzył każdego wzrokiem. Ciarki mi przeszły po plecach, gdy przesunął
wzrokiem po mnie. Loki zareagował za to tylko cichym prychnięciem. Jednak
dziwiłam się, że wojskowy budził wśród innych tak wyraźny respekt, gdy mógł
mieć nie więcej jak około trzydziestu lat.
Zgodnie z jego rozkazami,
ustawiliśmy się z Lokim w kolejce. Stanęliśmy na końcu, aby nie rzucać się w
oczy. Stanowiliśmy dość… nietypową parę mimo wszystko. Asgardczyk miał coś w
sobie, co przyciągało uwagę, nieraz już pochwyciłam czujne spojrzenia rzucane
przez innych w naszą stronę. Każdy mógł wyczuć, że Loki nie jest zwykłym
człowiekiem. Niby ja też nie byłam zwykłą mieszkanką Ziemi, ale nie wiem, jak
postrzegali mnie inni. Bądź co bądź, wolałam zostać niezauważona.
Kolejka posuwała się szybko, ale ja byłam
zniecierpliwiona. Wypatrywałam, czy aby w oddali nie widać świateł samochodów.
Miałam nadzieję, że jeszcze tej nocy zobaczę się z chłopakami. Chciałam ich
zapytać o kilka rzeczy i upewnić się, czy nic im nie jest. Jednak żaden
samochód na razie się nie pojawił.
W końcu przyszła kolej na naszą
parę. Loki z pogardą spojrzał na pakiet jaki dostał, ja natomiast nie
omieszkałam podziękować i obdarzyć wdzięcznym uśmiechem wojskowych stojących
przede mną. Każdy dostał po kocu, do tego wojskowe spodnie, szara koszulka,
czarna, wciągana bluza bez kaptura, no i pakiet szarej, taniej bielizny z
supermarketu. Do tego kostka mydła, szczoteczka, turystyczna pasta, ręcznik, a
do jedzenia pół bochenka chleba, jakaś niezidentyfikowana konserwa i butelka
wody. Nawet znaleźli dla mnie glany, co prawda o numer za duże, ale po
założeniu dwóch par skarpet powinny być dobre. Co jak co, ale nie mogłam
narzekać. Dziwiłam się, że wojsko jest aż tak dobrze zaopatrzone.
— Chwileczkę! – Chciałam właśnie
wejść do budynku, gdy głos jednego z żołnierzy zatrzymał mnie w pół kroku. –
Dla was dwojga nie ma już miejsca we wspólnych sypialniach. Dostaniecie
izolatkę.
Otworzyłam szeroko oczy ze
zdumienia i patrzyłam na stojącego przede mną sierżanta, właśnie tego, który
,,przywitał” nas wcześniej na placu. Zastanawiałam się, czemu żartuje sobie z
nas właśnie w takiej chwili.
— Jak to nie ma miejsca? –
wydukałam. Nikt mi nie wmówi, że nigdzie nie ma dwóch wolnych łóżek. Na terenie
koszar było tyle budynków, że trudno było w to uwierzyć.
— Proszę pani, czy pani wie, co
się dookoła dzieje? – Łysy jak kolano knypek, zwykły kapral, wyrwał się na przód.
– Te budynki puste nie stoją, tu jest duże wojsko, a do tego ludzi z okolic non
stop zwozimy. Eh, Amerykanie. – Pokręcił głową z politowaniem. Właśnie
otwierałam usta, by zripostować jego godzącą w moją inteligencję uwagę, jednak
przerwał mi sierżant.
— Spokojnie, tylko spokojnie.
Naprawdę zostały już tylko izolatki. Musicie jakoś przecierpieć. – Żołnierz
rozłożył bezradnie ręce.
— No to nie możecie nas
rozdzielić? Dać osobne izolatki? – Nie ustępowałam. Na samą myśl, że mam
spędzić choć trochę czasu na tak małej powierzchni z Lokim, miałam ochotę
uciekać jak najdalej. Wojskowy jednak pokręcił głową.
— Naprawdę mamy mało miejsca. Nie
możemy sobie pozwolić na takie szastanie kwaterami – poinformował mnie zmęczonym głosem. – Nie
będziemy nikogo rozdzielać. Co, jeśli przybędzie jakaś rodzina lub matka z
dzieckiem? Mam nadzieję, że pani rozumie.
— No tak… Przepraszam. – Pokiwałam
głową. W sumie mogę przecierpieć resztę tej nocy z Lokim. Da każdej, innej
osoby, przebywanie z tym socjopatą mogłoby być traumą na całe życie.
Oboje weszliśmy posłusznie do
budynku. Zostaliśmy poprowadzeni przez długi korytarz. Wszystkie budynki na
terenie koszar były długie i wąskie, o grubych murach i małych oknach, ten nie
był wyjątkiem. Idąc wzdłuż korytarza mijaliśmy kolejne drzwi. Niektóre były
otwarte i dzięki temu mogłam zobaczyć sypialnie – były to duże pokoje z
piętrowymi łóżkami ustawionymi w szeregu. W środku krzątali się ludzie, dorośli
i dzieci. Ale my szliśmy dalej, aż do końca. Korytarz się rozwidlał. Odnogi były
krótkie, zarówno w jednej jak i w drugiej były dwie pary drzwi. Skręciliśmy w
lewo, z Lokim dostaliśmy ostatni pokój.
Pozostawieni sami sobie staliśmy przez
chwilę przed metalowymi drzwiami, wpatrując się w nie. Chyba i ja i on
zastanawialiśmy się, kto powinien wejść pierwszy. W końcu ja zrobiłam ten
pierwszy krok i przedtem biorąc głęboki wdech, nacisnęłam klamkę.
Naprzeciwko drzwi było zakratowane
okno. Po prawej wnęka, w której stało łóżko. Po lewej mały stolik i krzesło. Na
tym możemy zakończyć wyliczanie. Jedno okno. Jedno łóżko. Jeden stół i krzesło.
Jedna, goła żarówka pod sufitem.
— Taak… – skomentowałam widok
przed naszymi oczami. Przestąpiłam z nogi na nogę. – To może pójdę poszukać
łazienki. – Odwróciłam się tyłem do pokoju, wyminęłam Lokiego i szybko wyszłam
z izolatki, zamykając za sobą drzwi.
Odetchnęłam głęboko, jakbym
właśnie wynurzyła się z wody i oparłam się plecami o zimny metal. Byle jak
najdalej od niego.
Doszłam do głównego korytarza i
stanęłam bezradnie. Nikt nie powiedział, gdzie jest łazienka. I co teraz miałam
zrobić?
Wtedy z pierwszych drzwi po prawej
wyszła kobieta. Miała mokre włosy i ręcznik w ręce. Bingo! Znalazłam łazienkę i
do tego od razu damską.
Złapałam za klamkę i bez wahania
weszłam do środka. Znalazłam się w małym przedpokoju. Naprzeciwko mnie było osobne wnętrze z
toaletami. Po lewej wejście do pomieszczenia z prysznicami i umywalkami, nad
którymi wisiały lustra. Zrobiłam krok w tamtą stronę i od razu tego
pożałowałam. Zacisnęłam powieki i przyciskając do piersi podarowany pakiet,
wypadłam na korytarz głośno zatrzaskując za sobą drzwi.
Jak mogłam być tak głupia?
Przecież w wojsku nikt nie patyczkował się z dwoma oddzielnymi łazienkami dla
obu płci. Szkoda tylko, że nie przyszło mi to do głowy, zanim zobaczyłam
jakiegoś nagiego faceta wychodzącego spod prysznica. Kabin oczywiście też nie
było, prysznice były oddzielone zaledwie plastikowymi zasłonkami.
Znów stałam na korytarzu, nie
wiedząc co zrobić. Nie miałam zamiaru wracać do izolatki i siedzieć tam z
Lokim, a musiałam przeczekać, aż wszyscy zadbają o swoją higienę i łazienka
będzie pusta. W końcu zrezygnowana wróciłam do odnogi korytarza i usiadłam na
podłodze, opierając się o ścianę i nasłuchując kolejnych trzaśnięć drzwiami.
Zajrzałam do plastikowej torebki z
prowiantem, bo dopiero teraz zaczynałam czuć głód. Trochę dziwnie było brać
jedzenie do łazienki, ale nic nie zostawiłam w pokoju, gdy tak szybko z niego
wypadłam. Na razie nie zamierzałam też tam wracać, trzymałam się swojego planu.
Wypiłam chyba pół butelki wody i
zjadłam prawie cały chleb. Konserwy na razie nie ruszałam, zostawiłam ją na
czarną godzinę. Oparłam głowę o ścianę i zamknęłam oczy, starając się o niczym
nie myśleć.
Nie wiem czy zasnęłam, a jeśli
tak, to jak długo spałam. Nagle się ocknęłam odrętwiała. Zaczęłam nasłuchiwać.
Było kompletnie cicho, tylko gdzieś w odległym krańcu budynku słychać było
płacz dziecka. Wstałam z podłogi, podeszłam do drzwi łazienki i powoli je
otworzyłam. Już nie słyszałam szumu wody ani krzątania się. Nikogo nie było.
Weszłam do środka i skierowałam
się do umywalek. Gdy tylko spojrzałam w lustro, przeraziłam się. Wyglądałam
strasznie. To, co miałam na głowie, nie mogłam nazwać włosami, raczej szarą,
skłębioną skorupą. Pod oczami miałam ciemne obwódki, usta spierzchnięte a twarz
jeszcze bledszą niż zwykle, spokojnie mogłam konkurować z Lokim. Po za tym
byłam umorusana a kurtka Jurija smętnie ze mnie zwisała.
Czym prędzej wrzuciłam wszystkie
rzeczy do jednej z umywalek. Rozebrałam się, ubrania rzucając na środek podłogi
wyłożonej spękanymi kafelkami i weszłam z mydłem w dłoni pod jeden z
pryszniców. Puściłam letnia wodę i przez jakiś czas po prostu stałam pod
strumieniem wody. Tak, tego właśnie było mi trzeba.
Trochę trwało, zanim doprowadziłam
się do porządku. Najgorzej, jak zwykle, było z włosami. Nawet gdy już wyszłam
spod prysznica, wytarłam się i ubrałam czystą bieliznę, włosy nadal były
brudne. Nie marzyłam o niczym innym, jak o tym, by po prostu już się położyć,
nieważne czy z Lokim w pokoju, sama czy z tabunem ludzi obok. Chciałam iść spać,
ale nie mogłam, bo musiałam jeszcze wydłubywać z włosów tynk. Wsadziłam głowę w
umywalkę i puściłam wodę na pełny strumień, aż ta pryskała na wszystkie strony.
O szamponach czy innych luksusach nie było mowy, więc żmudną czynność
rozpoczęłam od namydlenia sobie głowy.
Gdy skończyłam i spojrzałam w
lustro, zadowolona stwierdziłam, że było o wiele lepiej. Przeczesałam palcami
włosy, aby jakoś je ułożyć. I wtedy kątem oka zobaczyłam, że ktoś wchodzi do
łazienki.
Nie był to nikt inny, jak
oczywiście Loki.
— Cholera jasna… Nie mogłeś
poczekać? – warknęłam, chwytając czystą, szarą koszulkę i gorączkowo zakładając
ją na siebie.
— Nie musisz się tak stresować –
odparł z ironicznym uśmieszkiem na twarzy. – Nie jesteś pierwszą kobietą, którą
widziałem nago.
— Nie chcę być jedną z tych
kobiet, które widziałeś nago – odparowałam, zaciekle wyciskając pastę na
szczoteczkę. Loki tylko ominął mnie i otaksował pogardliwym wzrokiem przestrzeń
dookoła siebie. W końcu westchnął i położył swoje rzeczy w jednej z umywalek.
— Długo cię nie było – zagadnął,
patrząc w lustro. – Ile jeszcze miałem czekać?
Nie odpowiedziałam na jego
pytanie. Nawet nie patrzyłam w jego stronę, tylko dalej myłam gniewnie zęby.
— Może szukałaś damskiej łazienki?
– kontynuował i najwidoczniej chciał mi za wszelką cenę dopiec. – Nie wiesz,
jakie warunki panują w wojsku? – Z kpiącym uśmiechem zaczął rozpinać guziki
koszuli.
Siarczyście charknęłam i wyplułam
całą pastę z buzi za jednym zamachem. Loki nie oszczędził mi spojrzenia pełnego
obrzydzenia.
— Musisz się przy mnie rozbierać?!
– wydarłam się, groźnie machając szczoteczką w jego stronę. – Zaraz wyjdę!
— To wychodź prędzej – odparł,
będąc już nagi od pasa w górę i zabierając się za ściąganie wysokich,
skórzanych butów.
— Ty… – Zagroziłam bogowi pięścią,
gdy już wypłukałam usta.
Chcąc jak najszybciej stamtąd
wyjść, odwróciłam się i ruszyłam na środek pomieszczenia, gdzie zostawiłam na
podłodze brudne ubrania. W momencie, gdy się wyprostowałam po zgarnięciu ich z
podłogi, usłyszałam pacnięcie materiału o podłogę.
— Ty cholerny… – wymamrotałam pod
nosem i zacisnęłam z całej siły powieki. Nie ma mowy, nie spojrzę na niego, nie
dam mu tej satysfakcji z zawstydzenia mnie. Obróciłam się i mniej więcej
pamiętając topografię pomieszczenia, podeszłam zabrać resztę swoich rzeczy.
Coś mnie zatrzymało i poczułam ból
w czole. Uderzyłam nim w brodę Lokiego. Czułam, że przede mną stoi.
— Zejdź mi z drogi – wysyczałam,
pocierając głowę.
— Gdybyś otworzyła oczy, lepiej
byś wszystko widziała. – Nie musiałam ich otwierać, żeby wiedzieć, że Asgardczyk
uśmiecha się wrednie. Zazgrzytałam zębami.
— Po prostu. Zejdź. Mi. Z. Drogi.
– Nie odpuszczałam.
Poczułam jego oddech tuż przy moim
uchu. Przybliżył się do mnie, a ja nawet nie potrafiłam się ruszyć, jakbym
wrosła w ziemię, jakbym była sparaliżowana. Często tak się czułam przy Lokim,
denerwowało mnie, że przy nim nie miałam władzy nad własnym ciałem. Jakby to on
mnie kontrolował.
— A jeśli nie? – powiedział cicho
wprost do mojego ucha. – To co zrobisz?
— To wtedy… – Otworzyłam oczy rozeźlona
i zamachnęłam się na niego. Lecz bóg złapał mój nadgarstek zanim moja dłoń
zderzyła się z jego twarzą.
No i nie wytrzymałam. Miałam chyba
za słabą wolę, nie potrafiłam się powstrzymać. Może oczy powędrowały w dół,
wzdłuż smukłego ciała Lokiego.
— Wiedziałem, że nie wytrzymasz. –
Puścił moją rękę z triumfalnym wyrazem twarzy. Na moje szczęście miał na sobie
bieliznę, inaczej spaliłabym się ze wstydu. Właściwie to udało mu się mnie
zawstydzić. Moja ciekawość zbyt często była moim przekleństwem. Zacisnęłam
usta, nie wiedząc co powiedzieć.
— Myślałaś, że jestem jakimś
zboczeńcem? – Pokręcił głową z politowaniem.
Nie miałam już ochoty z nim
przebywać. Ominęłam go, złapałam swoje rzeczy i wypadłam z pomieszczenia z
prędkością światła.
— Szczerze mówiąc, tak! – wrzasnęłam,
jeszcze zanim zamknęłam za sobą drzwi.
_________________________________________________________________________
Miałam juz te rozdział wstawić wcześniej, ale jakoś... Rzeczywistość mnie dobija.
Mam nadzieję, że nie zanudzę was tym rozdziałem. Wbrew pozorom, był trudny. musiałam się do niego naprawdę rzetelnie przygotować. Mam nadzieję, że odrobiłam lekcje. nie wiem natomiast jak to jest w koszarach xD Widziałam je kilka razy w życiu.
Nie będę się wypowiadała o politycznym charakterze tego rozdziału. Mam swoją opinie na ten temat, dość mieszaną. Co do wojen i postępowania ludzi, też mam inną opinię.
Ogólnie, mam nadzieję, że wam się spodoba. Co prawda po setnym jego przeczytaniu wydaje mi się jakiś... Niedopracowany(żeby nie powiedzieć wulgarniej).
Dziękuje za wszystkie wasze komentarze i słowa otuchy :) Odwdzięczę się niebawem, gdy zacznę nadrabiać blogi.
Zaczynam pisać special, szykujcie się :D
Pozdrawiam was gorąco!
Wchodzę sobie na bloggera, żeby kontynuować pisanie rozdziału, a tu takie cudeńko.
OdpowiedzUsuńJestem pod ogromnym wrażeniem! Po pierwsze będę opiewać sobie Twój talent, to jak pięknie piszesz. Jestem oniemiała z zachwytu nad opisami tego ukraińskiego świata, tego wybuchu, zawalającego się budynku. No i Meg próbującej się z niego wydostać. Loki przygniatający ją i ratujący - to było och i ach^^. Po prostu cudooo. Będę się teraz rozpływać do jutra. Kocham Twojego Lokiego: bardzo, bardzo mocno! Jest cudnie arogancki i bezczelny. Oh, chyba tylko on będąc nieznośnym jest taki pociągający^^. Znęcasz się, bawisz się mną jak zwykle! Oj Ty! xD
Przebywanie w rowie świetnie opisane, podobają mi się postacie Putina, Jurij(? eh, dobrze napisałam?). Dialogi... Piszesz je tak naturalnie, czuję się przez to jakbym przysłuchiwała się prawdziwym rozmowom, jakbym tak była tuż obok i wszystko widziała, słyszała itd... Niesamowite.
Dobra wróćmy do Lokiego: niesienie Meg do samochodu, wyciągnięcie jej z niego, przydzielenie wspólnej izolatki, nieziemski epizod w łazience. Kocham wszystko! ;)
Będę miała teraz świetny humor, dobrze będzie mi się spało tej nocy. Dziękuję! :*
Już myślałam, że coś tam w tej łazience się wydarzy. Moja romantyczna natura znów się włączyła, ale będę czekać, bo wiem, że jest na co. Loki w bieliźnie też mi wystarczy.xD Nie mam niestety cierpliwości(jeśli chodzi o Twoje opowiadanie mogę je czytać non stop!) i już bym chciała kolejny rozdział. Mam nadzieję, że nie będziesz się długo znęcać i ja znów będę mogła się zachwycać kosmicznie niesamowitym Lokim i wspaniałą Meg, ;)
Dużo weny Ci więc życzę i pozdrawiam ciepło.:*
Jest mi niezmiernie miło. Skaczę z radości, że aż tak Ci się ten rozdział podobał. Starałam się, niektóre sceny były trudniejsze, inne łatwiejsze. Ale jeśli sobie jakoś poradziłam, to się bardzo cieszę :)
UsuńNie martw się, ja tez mam problemy z imionami <D Musiałam jakieś wybrać, padło na Jurija :)
Dialogi chyba w miarę mi wychodzą, jeśli nie są sztuczne to tym bardziej mi miło :) Ważne, żeby się dobrze czytało.
No trochę muszę podtrzymać napięcie, żeby wszystko się zbyt szybko nie toczyło. Ale moja natura także woła o więcej xD
Mam nadzieję, że dobrze spałaś tej nocy :) Jeśli poprawiłam Ci tym rozdziałem humor, to jestem baardzo zadowolona. Dziękuję Ci bardzo za ten komentarz, za to, że mnie wspierasz. Nie wiem, kiedy następny rozdział, ale zrobię wszystko co w mojej mocy i mam nadzieję, że się nie zawiedziesz.
Niedługo nakarmię wszystkich romantyków pewnym tworem, mam nadzieję, że będziesz zadowolona :D
Pozdrawiam i bardzo, bardzo Ci dziękuję :*
Ojej, już się nie mogę doczekać! a cóż to będzie za twór? :)
Usuńw nocy spałam bardzo dobrze, Lokuś mi się śnił, także wiesz.. xD co do kolejnego rozdziału, to się nie zawiodę, cokolwiek byś dodała ;) jestem spokojna, bo wiem, że jak zawsze będę oniemiała, a później pełna emocji i motylków w brzuchu xD czekam więc :* Buziaki.
No ten special planuję i mam nadzieję, że nic w nim nie przedobrzę, ale też usatysfakcjonuję czytelników głodnych romansu xD
UsuńNo widzisz, ty spałaś dobrze, śnił Ci się Loki, a mnie meczą bardzo dziwne sny... I Loki też mi się nigdy jeszcze nie śnił... Ale za to jak raz mi się przyśnił Tom, to dotąd pamiętam ten sen :D
Dziękuję Ci, ja jednak zawsze obawiam się reakcji czytelników... Ale cieszę się, że jesteś i tak reagujesz, bo to znaczy, że jednak coś mi wychodzi :*
nie obawiaj się :). uwierz w siebie, tak jak ja wierzę w Ciebie i będzie dobrze :). Naprawdę piszesz świetnie, z rozdziału na rozdział coraz piękniej :) jestem pełna podziwu, oby tak dalej :). czekam na ten specjał niecierpliwie i mam nadzieję, że Loki Ci się przyśni :). sny z nim są po prostu cudowne xD
UsuńDziękuuuję :) Mam nadzieję, że widac jakikolwiek progres, bo nawet ja jakąś różnicę widzę, patrząc na pierwsze rozdziały i te ostatnie.
UsuńNo ja się domyślam, że sny z Lokim są cudowne, jakżeby inaczej xD Oby, oby, może po Twoim rozdziale coś się zadzieje :D
Śmierć wybuchy NFS moje klimaty! Zacytuje słowa swojego kolegi "Loffki Kiski Foreverki" tak wiem jest walnięty ale mniejsza.Rozdział zajebisty a na specjalna czekam z czystą ciekawością
OdpowiedzUsuńLupin
Ps.U mnie nowy rozdział
Yay, cieszę się, że trafiłam w twój gust xD
UsuńA ludzie walnięci są fajni :)
Special będzie przed świętami :)
Dziękuję i pozdrawiam, a do Ciebie zajrzę niedługo :)
Ho!!! no nie wiem co powiedzieć, widać po tym rozdziale cały trud pracy, jaki w niego włożyłaś, opisy są rozległe, wyczerpujące. Doskonale oddają wydarzenia, obrazy miejsc i sytuacji. Tak jak podejrzewałam, pierdykło [kurde, ja nie umiem nie przeklinać xD] w budynek i należało wiać, trochę nie rozumiem filozofii kręcenia się po ziemskim padole. Loki jak zwykle mnie zaskakuje, jako bóg który czuje się być ponad tym, ponad wszystkim, zamiast odciągnąć dziewczynę w wolnej chwili, pod osłoną ciemnosci, czmychnąć niezauwazonym do Asgardu czy innej bajecznej - moze i spokojniejszej- krainy, Loki zabawia się w człowieka, kręci się po koszarach i wbija do koedukacyjnej łazienki XD
OdpowiedzUsuń[wojenne standardy opisałaś wspaniale - aczkolwiek już mi się tak ta Ukraina z Rosją obsłuchała/ły, że mam dość tego tematu. No ale to twoje opowiadanie, szanuję wybór tego tematu, tej okolicy, dla mnie to totalne bagno, musisz zapewne sama uwazać, by zbyt się w to nie zapędzić, bo z opowieści o nadzwyczajnej dziewczynie wyjdzie ci pamiętnik wojen ukraińsko-ruskich].
Więc jakie jest moje zastrzeżenie, wiesz.
Nie chcę jednak wtracac się w twe pisanie, ale....mam nadzieję, że nasze gołąbeczki wreszcie ruszą ku sobie, albo ku swej większej niż ziemska, sprawie...xDna to liczę i na to czekam.
pisz już następny rozdział, tęsknie za Lokim xD
Pozdrawiam
Kurcze, jeśli opisy zaczęły mi wychodzić, to świetnie :D Staram się, naprawdę się staram. Jeśli Ci się podobało, to jestem baardzo szczęśliwa :)
UsuńW sumie masz rację, Loki się tak kręci i kręci, ale jakby tak porwał Meg, to ta by go chyba zabiła xD Teraz Loki ma inny plan, chce negocjować...
Również się cieszę, że jako tako te wojenne standardy mi wyszły. Wiem, że ten temat wszędzie już wałkują. Cóż, mnie on interesuje, jednak rozumiem, że nie wszyscy mają takie same zainteresowania. Postaram się nie zapędzać, muszę to jakoś do końca doprowadzić. Mam nadzieję, że się nie zniechęcisz, zrobię wszystko, żeby zbyt długo to nie trwało.
Natomiast jeśli chodzi o pozaziemskie sprawy... Nie, nie, nie, jeszcze trochę trzeba będzie poczekać :( Przepraszam, bo pewnie większość czytelników by chciało, żeby akcja już się przeniosła do Asgardu, a ja tu o takich przyziemnych sprawach piszę... Z magicznego charakteru tego opowiadania nie rezygnuję, już w następnym rozdziale planuję ,,coś". Musze jakoś zachować równowagę, mam nadzieję, że mi sie to uda.
Dziękuję Ci bardzo za komentarz, za uwagi i pochwały. Cieszę się, że czuwasz nad tym opowiadaniem :D
Piszę już następny, pisze, idzie opornie, ale może nadejdzie przełamanie :)
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję!
Loki. Mnie. Rozwala.
OdpowiedzUsuńTen rozdział to zdecydowanie moje klimaty :'D Dużo się dzieje, więc jestem jak najbardziej usatysfakcjonowana.
"— Nie musisz się tak stresować – odparł z ironicznym uśmieszkiem na twarzy. – Nie jesteś pierwszą kobietą, którą widziałem nago.
— Nie chcę być jedną z tych kobiet, które widziałeś nago"
przy tym fragmencie to po prostu padłam xDD
Naprawdę zakochałam się w Twoim Lokim i chciałabym go tak dobrze opisywać... W ogóle chciałabym tak dobrze pisać! Ukłony dla Ciebie za tak dobry rozdział :)
Życzę duuużo weny na dluuuugi rozdział, żebym mogła się nim nacieszyć ;)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie
patka-pisze.blogspot.com
No ale jak tu nie kochać Lokiego? :D
UsuńJeśli wychodzi mi opisywanie go, to jestem szczęśliwa :D Cieszę się, że Ci się podoba, bardzo się staram, żeby jakoś sensownie go opisywać.
Dziękuję Ci bardzo, następny będzie chyba dłuższy :) I nie musisz się kłaniać, to raczej ja powinnam kłaniać się Tobie, bo w niczym mi nie ustępujesz, a raczej przewyższasz.
Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam!
Wybacz mi, tak bardzo mi wybacz opóźnienie, ale teraz jest takie urwanie głowy, że... Och, czas dla siebie tylko wtedy, kiedy się śpi.
OdpowiedzUsuńAle jestem i dziękuję za zaproszenie :)
W mojej głowie kotłują się same pozytywy i nie wiem od czego zacząć.
Więc tak, cudowne opisanie ataku. Pierwszy raz chyba, bombardowanie i inne tego typy rzeczy strasznie mi się podobały :D
Każdy najmniejszy szczególik dopracowany, a całość składna i strasznie ciekawa. Podoba mi się też strasznie, jak, mimo powagi tego rozdziału wprowadzasz wątki, które powodują uśmiech na twarzy XD Normalnie lepsze to od kabaretu XD
No i, co najważniejsze, wszystko było realistyczne. Nie zazdroszczę tym, którzy żyli, żyją, bądź będą żyć w czasie wojny. To straszne :( i sądzę, że udało ci się to perfekcyjnie ukazać.
Powiem już tylko, że czekam na więcej z niecierpliwością i życzę weny :)
Pozdrawiam,
Viv
Rozumiem, rozumiem, tym bardziej sie ciesze, że znalazłaś dla mnie czas :)
UsuńYay, jestem z siebie dumna xD Jeśli pierwszy raz spodobała Ci się taka scena... To chyba niebywała sztuka mi się udała.
Haha, no tak, nie chcę, żeby to opowiadanie było tak bezbrzeżnie smutne, chcę aby wypadło to naturalnie :)
Dziękuje, cieszę się, ze udaje mi się zachować jako taki realizm.
Dziękuję Ci bardzo, że wpadłaś i skomentowałaś, czekam na każdy komentarz z niecierpliwością i jest mi miło, że zawsze potrafisz znaleźć czas na ocene moich rozdziałów.
Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie się szybko ułoży i znajdziesz czas na napisanie kolejnego rozdziału u siebie. Pozdrawiam i jeszcze raz za wszystko dziękuję!
Będę się starać, a tym czasem... Nie ma za co dziękować ;) Wiem jak ważni są stali czytelnicy i jak odczuwa się ich zyskanie, posiadanie, bądź stratę. Nie wiem, czy zawsze będzie mi się udawało wszystko komentować, jednak będę się starać i wiedz, że podziękowania nje są oczekiwane. To jest po prostu taki przyjemny obowiązek ;)
UsuńOj tak, tylko dzięki Wam wiem, ze mam dla kogo pisać :) Nie ma sprawy, ważne, że wiem, że gdzieś tam jesteś i chcesz czytać moje wypociny :)
UsuńChcę to mało powiedziane. Ja ich żądam XD
UsuńA tak na marginesie, to zapraszam na nowy rozdział ;)
Początek - MEGAAA!!!
OdpowiedzUsuńDZIEJE SIĘ!!! :D
Trupy, szkło, krew, zamieszanie... Moje klimaty, muehehehehehe...
"(...)oszalałym, socjopatycznym bogiem z Asgardu." Hahaha, mimo
zamieszania nie zapomniała tak o nim pomyśleć xd.
Uuuu... Loki zazdrosny? ^^
"Czemu ludzie to robią? Czemu ktoś atakuje nas bez powodu? Czy każdy nie może pójść po prostu w swoją stronę? Czy ludzie muszą cały czas niszczyć?" - Ach... Przywodzi mi to na myśl wojnę między Asasynami, a Templariuszami... Wojnę o wolność i władzę...
I to oburzenie, kiedy dostaje izolatkę z Lokim xD.
A końcówka?... Na brodę Odyna, to było Awesome! :D.
No i wybacz, że tak trochę późno komentuje, nie szczaiłam się, że nowy rozdział dodałaś :P.
Pozdrawiam i życzę weny,
Death.
BTW. Zapraszam na nowy rozdział i na drugi blog
runicalblade-trilogy.blogspot.com ;).
O kurde, widzisz, nawet nieświadomie Assassinem poleciałam xD
UsuńYayyy, dziekuje bardzo za komentarz :D To dla mnie wiele znaczy. Tym bardziej ciesze się, że Ci się podobało !
Dziękuje i pozdrawiam, już lecę zostawić u Ciebie komentarz :)
Dotarłam już tutaj :)
OdpowiedzUsuńCały wczorajszy wieczór spędziłam na czytaniu twojego opowiadania. Wszystkie moje plany diabli wzięli, bo nie mogłam się oderwać :P
Masz rację. Jest o wiele lepiej z opisami i dialogi też są coraz bardziej rozbudowane. Do tego popełniasz mniej błędów. Ja doskonale pamiętam swoje początki. Kiedy teraz powracam do starych opowiadań, nie mogę uwierzyć jak bardzo mój styl się zmienił. Z każdym opowiadaniem/ książką było coraz lepiej, a czasami nawet między rozdziałami była diametralna różnica, co było bardzo dziwne :)
Historia bardzo mi się spodobała :D Jest lekka, odprężająca i bardzo przyjemnie się to czyta. Nawiązując do poprzednich rozdziałów. Wkurza mnie Sigyn. Nie wiem dlaczego, ale wyobrażam ją sobie, jak jakąś lukrowaną lalkę bez własnego zdania, która bez przerwy lata za Lokim.
Motyw z Ukrainą to dobry pomysł, choć przyznam, że na początku na mojej twarzy zagościł grymas niezadowolenia (mam serdecznie dość tego tematu) to potem się przekonałam. Sposób w jaki ukazałaś sytuację w Doniecku przekonał mnie do tego wątku :)
Loki pośród konfliktu na Ukrainie, tłoczący się z chmarą innych ludzi to wydaje mi się troszkę irracjonalne ^^ Król Asgardu stojący w kolejce po prowiant i nocujący w izolatce. Domyślam się, jak biedaczek musi się czuć. To pewnie odciśnie niezłe piętno na jego psychice.
Rozdział bardzo mi się podobał :) Przeczytałam go już wczoraj, lecz byłam taka zmęczona, że nawet nie próbowałam napisać tutaj czegoś mądrego :)
Pozdrawiam!
Ana
O kurczę, sprawiłaś mi wielką radość :D Nie wiedziałam, że aż tak Ci się moje opowiadanie spodoba. Dziękuję bardzo za wszystkie pochwały i uwagi oraz za to, że chciało Ci się nadrobić wszystkie rozdziały i jeszcze skomentować :)
UsuńCo do Sygin, mam nadzieję, że ją poprawię i uda mi się coś z nią zrobić... :( Staram się, żeby wszystkie moje postacie nie były płaskie, ale czasem mi to nie wychodzi :(
Co do Ukrainy: rozumiem, że wpadłam na meeeeega absurdalny pomysł(jestem w tym specjalistką...), zwłaszcza, że pojawił się tu Loki, no i temat jest tak często poruszany, że niektórym może się przejeść. Ale zaraz kończymy ten wątek, także mam nadzieję, że nie zniechęciłam za bardzo niektórych czytelników :)
Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję, ciesze się, gdy moge mieć wsparcie w swoich czytelnikach :)
Pozdrawiam!